Maryja wzywa każdego z nas: „ODMAWIAJCIE RÓŻANIEC!”

Nasza rozmówczyni nazywa się Magda Buczek, ma 19 lat. W tym roku zdała maturę i od października rozpocznie studia dziennikarskie w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Mieszka w miejscowości Łaziski Górne, za Katowicami na Śląsku, z mamą i starszą o 15 lat siostrą Aleksandrą, ojca straciła 6 lat temu. W całej Polsce jest dobrze znana słuchaczom Radia Maryja, na którego antenie w każdą sobotę prowadzi audycje dla dzieci, aczkolwiek jeszcze bardziej jest znana jako animatorka Dziecięcych Podwórkowych Kół Różańcowych. Magda od urodzenia jest niepełnosprawna – choruje na wrodzoną łamliwość kości, miała już 30 złamań. Mimo to wiele podróżuje, a najczęściej pielgrzymuje, odwiedziła Sanktuarium w Lourdes, a w Medjugoriu była już 10 razy. W ub. tygodniu Madzia – bo tak ją najczęściej nazywają – po raz pierwszy przyjechała do Wilna. Przedstawiamy naszym czytelnikom treść rozmowy z Magdą Buczek, której słowa są skierowane w pierwszej kolejności do dzieci i młodzieży.

Więcej>>>


Wykorzystać każdą szansę

Dość często w naszym społeczeństwie słyszymy narzekania, że coś jest nie tak jakbyśmy chcieli. Owszem, gdy dzieje się jakaś niesprawiedliwość, należy zrozumieć tych ludzi, którzy są pokrzywdzeni. Tym niemniej często zdarzają się narzekania na stan rzeczy, którego zmiana w znacznym stopniu jest zależna od nas. Być może łatwiej jest narzekać, że jest ciężko, aniżeli zabrać się do pracy. Pod odzyskaniu przez Litwę niepodległości, wielu nie potrafiło się odnaleźć w nowej rzeczywistości, wymagającej inwestycji i ryzyka, by czegoś się dorobić. Zapewne każdy, kto się podjął prowadzenia własnego biznesu, wspomina początki jako żmudne i trudne. Godni podziwu są ci, którzy nie składają rąk w oczekiwaniu na lepsze czasy, ale biorą się do pracy.

Jednym z takich przedsiębiorców, co to po upadku władzy sowieckiej postawił na własny biznes – to Lech Leonowicz z Miednik. Wraz z żoną Danutą już od 12 lat prowadzą w Miednikach sklep, a zaczynali, zresztą jak i większość przedsiębiorców, od stwierdzenia, że coś należy w życiu zmienić, by nie zostać bez pracy.

Więcej>>>


Piękno rejonu na płótnie

W ciągu dziesięciu dni jedenastu malarzy z Litwy, Polski i Białorusi uczestniczyło w międzynarodowym plenerze malarskim „Malarska Ściana Wschodnia”. Wynikiem pracy artystów stało się ponad czterdzieści obrazów przedstawiających piękno przyrody rejonu solecznickiego oraz sceny z życia jego mieszkańców. Imprezę malarską w ubiegłą niedzielę, 12 sierpnia, zakończył uroczysty wernisaż, który odbył się w Centrum Kultury w Solecznikach.

Miejscem przeprowadzenia pleneru została obrana bursa szkoły podstawowej w Małych Solecznikach. Rozlokowana nad brzegiem rzeki Wisińcza placówka oświatowa na półtora tygodnia stała się dla artystów jednocześnie pracownią i miejscem zamieszkania. Jak podkreślali sami malarze, lepszego miejsca do przeprowadzenia pleneru nie można byłoby wymyślić.

- Mieliśmy w Małych Solecznikach nie tylko wspaniałe warunki do zamieszkania i pracy, otaczała nas również przepiękna sceneria pobliskich stawu i rzeki. Osobiście byłam zafascynowana samym wyglądem wsi, którą cechowało bogactwo kolorów. Każdy dom w niej jest pomalowany w kilku kolorach, jest to zjawisko rzadko spotykane w Polsce. Zauroczyli mnie także mieszkający tu ludzie, szczególnie ich życzliwość i gościnność - powiedziała dla „Tygodnika Wileńszczyzny” Justyna Grzebieniowska, malarka z Torunia, na co dzień wykładowczymi wydziału sztuk pięknych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Więcej>>>


Prędzej garbaty, niż bogaty..?

W pokoju gościnnym Heleny i Mieczysława Poźniaków na honorowym miejscu, oprawione w ramki, widnieją odznaczenia, jakie otrzymali za swą ciężką rolniczą pracę. Są to dyplomy świadczące o zwycięstwie w 2005 roku w konkursie „Gospodarstwo roku”, w następnym roku również znaleźli się na wyróżnionym, trzecim miejscu.

W wyniku przeobrażeń socjalnych na wsi, była księgowa i weterynarz kołchozu jako pierwsi w gospodarstwie zespołowym „Miedininkai” zostali bez pracy.

W stolicy zaczęło się bezrobocie i zamykanie zakładów, nie rokowało nic dobrego. I chociaż pani Helena pochodzi z miasta, nawet nie próbowała szukać tam „szczęścia”, tym bardziej, że dwójka dzieci uczyła się w miejscowej szkole, że mieli tu własny dach nad głową. Poźniakowie zdecydowali się na chów zwierząt gospodarskich. Postawili stawkę na mięsno – mleczną produkcję. Rozpoczynali od powszechnie przydzielanej mieszkańcom wsi oraz pracownikom rolnictwa 3- hektarowej działki ziemi... i przysłowiowej jedynej krowy - żywicielki.

Więcej>>>


<<<Wstecz