Konserwatywne cienie
Na miesiąc przed wyborami konserwatyści, których rankingi poparcia są dalekie od zachwytu, ogłosili swój gabinet cieni. Tłoczno w nim od znajomych twarzy.
Tėvynės sąjunga, gdyby mimo wszystko poszczęściło się jej w wyborach, na fotelu premiera widziałaby swego młodocianego lidera Gabrieliusa, którego jedyną jak na razie zaletą jest nazwisko odziedziczone po znanym na Litwie dziaduniu. Trzydziestokilkulatek bez zielonego pojęcia o rządach państwem miałby przejąć stery premierowskie trochę w myśl zasady leninowskiej, głoszącej, że w Kraju Rad to nawet sprzątaczka może rządzić. Litwą według konserwatystów rządzić może junak, który do niedawna jeszcze był szeregowym urzędnikiem w jednym z resortów ministerialnych.
Wojsko na loubutinach
Pewien amerykański generał okresu II wojny światowej jakże słusznie zauważył, że o wiele lepiej jest trwonić amunicję aniżeli życie ludzkie. W odniesieniu do litewskich sił zbrojnych pasuje parafraza owej mądrej sentencji: o wiele lepiej jest trwonić pieniądze podatnika niż... no, jak powyżej.
W miarę rozkręcania się skandalu złotych łyżek i platynowych saperek, czyli ujawniania kolejnych przekrętów związanych z ustawianiem przetargów na dostawy tego i owego dla litewskiego wojska, wypada w dwójnasób dziękować Bogu, że chwilowo nie prowadzimy żadnej wojny. Z coraz liczniejszych przecieków do mediów wnioskuję bowiem, że nasze wojsko jest tak spasione i zdeprawowane luksusami, iż ani nie byłoby w stanie, ani nie miałoby ochoty się bić. Czasu na wojowanie też by nie miało...