My ćwierćmilionowa przykrość
Litwa nie jest w stanie wyrządzić Polsce krzywdy, może nam co najwyżej zrobić przykrość. Nie wynarodowi też kilkuset tysięcy Polaków żyjących w jej granicach, bo nie udało się to nawet Związkowi Radzieckiemu za czasów Stalina tymi to słowy uspokaja polskich polityków (w tygodniku Angora) dr Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego.
W wywiadzie pt. W stepie szerokim dr Żurawski vel Grajewski radzi przedstawicielom władz RP, by nie przejmowały się takim pryszczem jak blisko ćwierćmilionowa polska mniejszość na Litwie, bo kwestią strategiczną dla Polski jest polsko-litewska współpraca na międzynarodowym forum. (...) I sprawy mniejszości powinny zejść w tym względzie na bok, bowiem polityka nie polega na marzeniach, lecz na trudnych wyborach.
Czas postcywilizacji
Od czasów co najmniej Mojżesza ludzkość wiedziała, że rodzina to związek małżeński pomiędzy mężczyzną a kobietą plus dzieci, które ewentualnie im w tym związku przyjdą na świat. Jednak to co dla ludzi wielu cywilizacji, które od czasów podyktowania Dekalogu minęły, było oczywiste i jasne jak to, że słońce świeci a mróz mrozi, przestało nagle być oczywiste i jasne dla niektórych przedstawicieli homo sapiens Anno Domini 2011.
Właśnie przed kilkoma dniami staliśmy się wszyscy świadkami cywilizacyjnej zapaści w szarych komórkach sędziów litewskiego Trybunału Konstytucyjnego, którzy ogłosili Litwie (pośrednio i całemu światu), że definicja rodziny jako związku małżeńskiego pomiędzy mężczyzną a kobietą jest sprzeczna z Konstytucją. Jakie światło z niska (bo na pewno nie z wysoka) dotknęło inaczej oświecone umysły sędziów nie wiemy. Jasne jest jedno: od września 2011 mamy na Litwie do czynienia z nową erą, której nazwy jeszcze nie znamy. Pewnie będzie to era postcywilizacji. Czyli takiej cywilizacji, w której wszystko będzie relatywne, łącznie z samą prawdą.