Czas postcywilizacji
Od czasów co najmniej Mojżesza ludzkość wiedziała, że rodzina – to związek małżeński pomiędzy mężczyzną a kobietą plus dzieci, które ewentualnie im w tym związku przyjdą na świat. Jednak to co dla ludzi wielu cywilizacji, które od czasów podyktowania Dekalogu minęły, było oczywiste i jasne jak to, że słońce świeci a mróz mrozi, przestało nagle być oczywiste i jasne dla niektórych przedstawicieli homo sapiens Anno Domini 2011.
Właśnie przed kilkoma dniami staliśmy się wszyscy świadkami cywilizacyjnej zapaści w szarych komórkach sędziów litewskiego Trybunału Konstytucyjnego, którzy ogłosili Litwie (pośrednio i całemu światu), że definicja rodziny jako związku małżeńskiego pomiędzy mężczyzną a kobietą jest sprzeczna z Konstytucją. Jakie światło z niska (bo na pewno nie z wysoka) dotknęło inaczej oświecone umysły sędziów nie wiemy. Jasne jest jedno: od września 2011 mamy na Litwie do czynienia z nową erą, której nazwy jeszcze nie znamy. Pewnie będzie to era postcywilizacji. Czyli takiej „cywilizacji”, w której wszystko będzie relatywne, łącznie z samą prawdą.
Nie będziemy zatem w takiej „cywilizacji” wiedzieć, co to jest: rodzina, rodzice, a takie pojęcia jak mama czy tato w ogóle znikną ze słownictwa. Zamiast, swojskich od urodzenia dla wszystkich dzieciaków, słów będziemy używać pojęć rodzic A i rodzic B. No, żeby nikogo nie dyskryminować, bo przecież w postcywilizacji nie będzie jasne, co to jest rodzina. Rodziną więc równie dobrze będzie można nazwać związek dwóch ojców, czy odwrotnie dwóch mam. A wtedy wiadomo, że nie wiadomo, kto kim jest.
Jeżeli ktoś myśli, że dworuję sobie z rzeczy poważnych, to śpieszę zapewnić, że wcale nie. W Hiszpanii rząd Zapatero eksperymenty z rodzicami A i B właśnie przymierza się wdrażać do szkół i przedszkoli. Litewski Trybunał Konstytucyjny, którego wspomniane orzeczenie należałoby nazwać dyktatem kasty sędziowskiej na miarę rewolucji cywilizacyjnej, wkroczył na hiszpańską ścieżkę...
Tadeusz Andrzejewski