LITWA

Omawiany projekt Ustawy o mniejszościach narodowych znikł, a pojawił się inny

Sejm iluzjonistów

Na jednym z ostatnich posiedzeń sejmowego komitetu praw człowieka, na którym omawiano projekt nowej litewskiej Ustawy o mniejszościach narodowych (pełna nazwa dokumentu brzmi Ustawa RL o ochronie praw i wolności mniejszości narodowych i osób do nich należących), wydawało się, że kompromis w najtrudniejszej sprawie publicznego używania języka mniejszości w urzędach administracji publicznej jest bliski.

Więcej>>>

"Žiburys" w Sejnach

Minionej soboty na polsko-litewskim pograniczu, w miasteczku Sejny, uroczyście otwarto nowo wybudowaną szkołę litewską. W imprezie inaugurującej udział wzięli prezydenci Polski i Litwy - Aleksander Kwaśniewski i Valdas Adamkus. Do szkoły, którą nawiązując do tradycji nazwano "Žiburys", zapisało się 66 uczniów z rodzin litewskich. Jednak dyrektor wybudowanej według nowoczesnych kanonów placówki oświatowej Algirdas Vaicekauskas uważa, że w przyszłości mogłoby do niej uczęszczać nawet 200 uczniów zarówno z Sejn, jak i z pobliskich okolic.

Szkołę "Žiburys" wybudowano ze środków państwa litewskiego. Szacuje się, że jej miesięczne utrzymanie wyniesie około 70 tysięcy złotych. Z powodu zbyt późnego zarejestrowania szkoły w miejscowym samorządzie jej utrzymanie w roku bieżącym pokryje litewski Departament Mniejszości Narodowych i Wychodźstwa, od następnego zaś roku szkoła ma przejść na budżet lokalnego samorządu.

W następnym roku planuje się dobudować do szkoły salę sportową.

Pół miliona na saksach

Według oficjalnych danych Banku Światowego, od momentu odzyskania niepodległości z Litwy wyjechało ponad 330 tysięcy mieszkańców. Obserwatorzy zauważają, że Litwę, udając się "za chlebem", opuściło mniej więcej tyle mieszkańców, ile liczy drugie pod względem wielkości litewskie miasto - Kowno.

Jednak według nieoficjalnych danych, liczba przebywających w Europie Zachodniej i w Ameryce Północnej na saksach Litwinów może przekraczać nawet pół miliona. Faktem też jest, że wyjeżdżają najczęściej osoby młode, dobrze wykształcone. Tylko w roku 2003 wśród tych, którzy wyjechali z Litwy, najczęściej były osoby w wieku 24-35 lat. 16 proc. z nich stanowiły osoby z wyższym wykształceniem, 30 proc. legitymowało się wykształceniem średnim.

Po przystąpieniu Litwy do Unii Europejskiej najwięcej mieszkańców Litwy wyjechało do pracy do Anglii i Irlandii.

Nieetyczny szef etyki

Szef Głównej Komisji Etyki Służbowej socjaldemokrata Algirdas Meškauskas złożył dymisję po tym, gdy wyszło na jaw, że protegował firmę swego kumpla przy zainstalowaniu komputerowej bazy danych na temat urzędników na cele swego urzędu. Zaatakowany przez opozycję przyznał też, iż prosił kierownika służb specjalnych o zatajenie tego przypadku, by nie psuć mu kariery.

Meškauskas nadspodziewanie szybko jak na litewskie warunki postanowił zrezygnować ze stanowiska. Jednak przy okazji stał się powodem zamieszania w Sejmie, ponieważ partie rządzącej koalicji jeszcze przed formalnym zwolnieniem Meškauskasa już chwytają sobie nawzajem za krawaty, spierając się kandydat czyjej partii ma zająć schedę po socjaldemokracie. Chyba nie jest dziełem przypadku, że stróża etyki chcieliby mieć zarówno socjaldemokraci, jak też Partia Pracy. Obydwie ostatnio mają bowiem sporo problemów z etyką.

Powrót do korzeni

Obchodząc stulecie od założenia pierwszej na Litwie partii o rodowodzie chłopskim, Związek Partii Chłopskiej i Nowej Demokracji postanowił odwołać się do tradycji i zmienić nazwę swej partii tak, by utożsamiać się ze swoją historyczną poprzedniczką. Odtąd partia kierowana przez Kazimierę Prunskiene będzie nazywać się Litewskim Ludowym Związkiem Chłopskim.

Pierwsza litewska partia odwołująca się do wiejskiego elektoratu powstała w czasie obrad Wielkiego Sejmu Wileńskiego. Nazywała się Związek Chłopski, a później przemianowała się na Partię Chłopską.

Podczas uroczystej gali Prunskiene, która na kolejną kadencję została wybrana na przewodniczącą partii, odebrała życzenia od czołowych polityków. Aktualnie do litewskiej partii chłopskiej należy około 4 tysięcy członków, partia cieszy się poparciem rzędu 5 proc. w skali kraju.

Premier przesłuchany

Premier Algirdas Brazauskas ma ciągłe kłopoty z powodu nieprzejrzystości interesów swej małżonki Krystyny. Ostatnio musiał zeznawać w tej sprawie w prokuraturze. Po rozmowie z prokuratorami premier nie był zbyt rozmowny, przyznał jedynie z goryczą, że nie spodziewał się, iż "po 50 latach pracy dla dobra Litwy" wypadnie mu składać zeznania w prokuraturze.

Brazauskas uzależnia swe pozostanie w fotelu premiera od wyników, które ostatecznie ogłoszą w sprawie biznesu jego żony organa praworządności.

Prokuratura w sprawie okoliczności sprywatyzowania akcji hotelu "Draugyste" przez Krystynę Butrimiene (są podejrzenia, że pełniący wówczas obowiązki prezydenta Brazauskas mógł pomóc sprywatyzować hotel swej przyjaciółce, którą później poślubił) przesłuchała wielu wpływowych niegdyś w państwie polityków, m. in. byłych premierów Gediminasa Vagnoriusa i Adolfasa Šleževičiusa.

Swego czasu Wileńska Prokuratura Dzielnicowa, badająca sprawę prywatyzacji "Draugyste", umorzyła ją nie znajdując tam znamion przestępstwa.


POLSKA

Prezydent u papieża

Aleksander Kwaśniewski potwierdził informację "Rz", że Watykan powołał go na świadka w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II. W ciągu 10 lat swojej prezydentury Kwaśniewski spotkał się z Ojcem Świętym aż 11 razy. Podróż do Rzymu i Watykanu była ostatnią wizytą zagraniczną.

Termin przyjazdu Ojca Świętego został przełożony z czerwca na maj z powodów logistycznych. W związku z piłkarskimi mistrzostwami świata spodziewany jest duży ruch na granicach Polski z Niemcami i Ukrainą. Jak zapewnił prezydent Kwaśniewski, papież podczas trwającej ponad 20 min. rozmowy prywatnej dziękował mu za wzorowy stan stosunków pomiędzy Kościołem i państwem w Polsce, a także za osobiste działania na rzecz pojednania z Niemcami i żydami i rozwiązanie konfliktu na Ukrainie.

"Nigdy nie zapomnimy

tej zbrodni" - napisał w księdze pamiątkowej Domu Kultury Kopalni "Wujek" Lech Kaczyński. Prezydent-elekt przyjechał do Katowic w 24. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Kaczyński złożył kwiaty pod krzyżem-pomnikiem upamiętniającym śmierć 9 górników z "Wujka", którzy zginęli w czasie pacyfikacji zakładu 16 grudnia 1981 roku.

Manifestacja przed domem generała Wojciecha Jaruzelskiego, panel dyskusyjny, akcja ustawiania wozów bojowych na ulicach - to elementy warszawskich uroczystości.

Nie wpuścili

Prawa wjazdu na Białoruś odmówiono doradcy premiera ds. Polonii i Polaków Michałowi Dworczykowi, białoruska straż graniczna oznajmiła mu, że jest osobą niepożądaną na Białorusi. Doradcy premiera towarzyszyli Adam Lipiński, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, i Andrzej Krętowski, konsul generalny RP w Grodnie. Do nich - jak relacjonował Dworczyk - białoruscy pogranicznicy nie mieli zastrzeżeń. Cała trójka jechała na spotkanie z zarządem Związku Polaków na Białorusi, którego władze białoruskie nie uznają.

Dzień wcześniej Białorusini, bez podania uzasadnienia, odmówili prawa wjazdu dziennikarce TVP Agnieszce Romaszewskiej, która jechała do Mińska razem z ekipą telewizyjną objąć placówkę korespondenta. Kolejny raz nie została wpuszczona we wtorek. - Postrzegamy działalność tej dziennikarki jako prowokacyjną i nieprzyjazną - tłumaczył rzecznik białoruskiego MSZ Rusłan Jesin.

Będzie prezesem?

Sejm wybrał Janusza Kurtykę na prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Poparli go posłowie PiS, PO, LPR i PSL. Przeciw był SLD. Część posłów Samoobrony była przeciw, pozostali wstrzymali się od głosu. Jeśli wybór zaakceptuje Senat, Kurtyka - szef krakowskiego oddziału IPN - zastąpi dotychczasowego prezesa Leona Kieresa, którego pięcioletnia kadencja formalnie wygasła 30 czerwca.

Tymczasem media podały, że Kurtyka miał udział w wyeliminowaniu z wyścigu o ten fotel Andrzeja Przewoźnika, jego głównego konkurenta. Kurtyka podpisał decyzję o przekazaniu krakowskiemu politykowi PO Zbigniewowi Fijakowi dokumentów z IPN nie w grudniu 2004 r., jak wcześniej twierdził, ale w czerwcu 2005 r., gdy już było wiadomo, że kandyduje Przewoźnik. W materiałach tych była notatka funkcjonariusza SB Pawła Kosiby, który identyfikował Przewoźnika jako jednego z zarejestrowanych przez siebie agentów.

Miejsce pochówku "Nila"?

Okolice warszawskiego cmentarza przy ulicy Wałbrzyskiej są prawdopodobnym miejscem pochówku generała Augusta Emila Fieldorfa "Nila". Badania nad miejscem pochówku gen. "Nila" prowadzone są od wielu lat. Dotąd nie przyniosły żadnego efektu. Obecnie pojawiła się nadzieja na jego odnalezienie.

Otóż po apelu Komitetu Obywatelskiego II i III RP za Granicą (z siedzibą w Londynie) do rządu III RP, do parlamentu, prasy, radia i telewizji oraz organizacji niepodległościowych w kraju i za granicą zaczęły napływać informacje od wielu osób - m.in. od Andrzeja Cieleckiego z Radia AK "Jutrzenka" w Warszawie - które mogłyby pomóc w odnalezieniu szczątków legendarnego generała. Istotna okazała się pomoc księdza prałata Józefa R. Maja, proboszcza warszawskiej parafii św. Katarzyny na Służewie. Od 1988 roku przechowywał on oświadczenie naocznego świadka - majorowej Sałacińskiej. 90-letnia już wówczas kobieta zaprowadziła księdza w okolice cmentarza przy ulicy Wałbrzyskiej, gdzie znajdują się zbiorowe groby. Obecnie ten zajmujący ponad 2 tys. metrów kwadratowych teren pokryty jest betonem o grubości metra! Majorowa Sałacińska powiedziała, że gdy dostała się do tych zbiorowych mogił, pod ciałem swego męża rozpoznała ciało generała Fieldorfa, którego znała osobiście.


ŚWIAT

Wielkie eksplozje czasu pokoju

43 osoby odniosły obrażenia w wyniku eksplozji, które w niedzielę rano wstrząsnęły składem paliw koło Londynu. Strażacy mówią o największym tego rodzaju incydencie w Europie w czasach pokoju. Do eksplozji doszło około 40 kilometrów od Londynu, na terenie składu paliw Buncefield w miejscowości Leverstock Green, niedaleko Hemel Hempstead. Składy te zaopatrują w paliwo m.in. pobliskie lotnisko Luton.

Dopiero po wielu godzinach ponad 80 strażakom, pracującym na miejscu, udało się opanować pożar. We wtorek wieczorem szef straży pożarnej hrabstwa Hertfordshire, Roy Wilsher, poinformował, że Ugaszono ogień we wszystkich 20 zbiornikach. Pozostały niewielkie ogniska ognia, ale już poza zbiornikami, i są teraz konsekwentnie dogaszane.

Obłoki czarnego dymu, unoszące się nad składem paliw, rozciągają się na obszarze wielu kilometrów kwadratowych. We wtorek dym objął zasięgiem Londyn. W poniedziałek wieczorem chmura dotarła już do północno-zachodniej Francji - do Normandii i Bretanii - i według francuskich meteorologów prawdopodobnie skieruje się ku Hiszpanii.

Bohater czy zbrodniarz?

- Jestem niewinny, wysoki sądzie - tak chorwacki generał Ante Gotovina odpowiedział w poniedziałek w Hadze na zarzuty postawione mu przez sędziego Carmela Agiusa. Chorwacki zbrodniarz wojenny po 4 latach ukrywania się staje przed trybunałem w Hadze. Generał, bohater wojny ojczyźnianej, jest oskarżony o zbrodnie przeciw ludzkości oraz zbrodnie wojenne przeciw serbskim cywilom dokonane przez żołnierzy, którymi dowodził w czasie tzw. akcji Burza. Miała ona na celu odzyskanie ziem, na których chorwaccy Serbowie proklamowali niezależną Republikę Krajiny.

Gotovina został zatrzymany w ub. czwartek na Teneryfie (archipelag Wysp Kanaryjskich). W fałszywym paszporcie wystawionym na nazwisko Kristian Horvat miał pieczątki takich krajów, jak Tahiti, Argentyna, Chiny, Chile, Rosja, Mauritius, a nawet Republika Czeska, co oznacza, że swobodnie podróżował po całym świecie.

Aresztowanie generała wywołało oburzenie w Chorwacji. Na ulice wyszły dziesiątki tysięcy osób, aby wyrazić swoje dla niego poparcie. Największa manifestacja, pod hasłem "Prawda, a nie kłamstwo", odbyła się w Splicie. Szacuje się, że wzięło w niej udział nawet sto tysięcy osób. Pierwsi na placu pojawili się licealiści. Nieśli flagi i transparenty z napisami: "Generale, jesteśmy z tobą", "Bronił nas bohater, a nie zbrodniarz" i "Ante Gotovina - duma ojczyzny". - Świat chce ukryć prawdę o wojnie ojczyźnianej i operacji Burza, która zapobiegła kolejnej Srebrenicy, wyzwoliła Bośnię i Hercegowinę, przyniosła równowagę i pokój - przemawiał do tłumów admirał Davor Domazet Loszo.

Schröder się skompromitował

W Niemczech zawrzało. Politycy i media nie zostawiają na byłym kanclerzu suchej nitki. - To cuchnie - tak Reiner Brüderle, wiceszef FDP, największej partii opozycyjnej, skomentował przyjęcie przez Schrödera stanowiska szefa rady nadzorczej rosyjsko-niemieckiego konsorcjum do budowy gazociągu bałtyckiego. - Były kanclerz nie może dawać powodów do podejrzeń, że nie widzi różnicy między własnym interesem a publicznym - mówi. - Były kanclerz podejmuje pracę w firmie, na którą rozstrzygający wpływ ma inne państwo - zauważa Eckard von Klaeden z CDU. SPD i Zieloni zarzucają Schröderowi osiąganie korzyści z własnych decyzji politycznych. "Der Spiegel" zwraca uwagę na "wątpliwe towarzystwo", w jakim znajdzie się, obejmując posadę. Chodzi o Matthiasa Warniga, szefa North European Gaz Pipeline, który w czasach NRD pracował w oddziale Stasi.

Irakijczycy głosują

Mieszkający poza granicami kraju Irakijczycy głosują od wtorku w wyborach powszechnych, które wyłonią pierwszy po upadku Saddama Husajna stały parlament kraju. Punkty wyborcze utworzono w 15 krajach, w tym w Australii, USA, Kanadzie, Holandii i Syrii. W sumie uprawnionych do głosowania poza granicami kraju jest półtora miliona Irakijczyków, w tym ponad 20 tys. w Australii. Głosowanie potrwa do czwartku.

Ponad 30 tysięcy Irakijczyków zginęło w swoim kraju od początku rozpoczęcia przez armię USA i sprzymierzone z nimi wojska inwazji na Irak w marcu 2003. Taką informację przekazał prezydent USA George W. Bush, przemawiając w Filadelfii.

Poskromić Iran

- Nierozstrzygnięta kwestia irańskich ambicji atomowych powinna zostać wyjaśniona w przyszłym roku - oświadczył w piątek szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Mohammed el-Baradei. - Społeczność międzynarodowa powoli traci cierpliwość w sprawie programu nuklearnego Teheranu - podkreślił tegoroczny laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Rozmowy pomiędzy Unią i Iranem zostały przerwane w sierpniu, gdy Teheran wznowił wzbogacanie uranu w swoich zakładach atomowych

Russia Today

- 24-godzinny kanał informacyjny wystartował. Stworzona za pieniądze Kremla angielskojęzyczna telewizja ma być odbierana na pięciu kontynentach. W Rosji wszystkie ważniejsze stacje telewizyjne są kontrolowane przez władze. Teraz wydzieliły one, tylko na początek, 30 mln dolarów na utworzenie Russia Today. W telewizji pracuje ponad 500 osób, z czego 360 to dziennikarze, redaktorzy i techniczna obsługa programu. Wśród nich jest 80 fachowców z zagranicy.

- Po pierwsze, będziemy informować o tym, co się dzieje w Rosji, ale także relacjonować wydarzenia międzynarodowe, zwracając uwagę, jak są komentowane i przyjmowane w Rosji - powiedziała redaktor naczelna programu Margarita Simonian.

<<<Wstecz