Omawiany projekt Ustawy o mniejszościach narodowych znikł, a pojawił się inny

Sejm iluzjonistów

Na jednym z ostatnich posiedzeń sejmowego komitetu praw człowieka, na którym omawiano projekt nowej litewskiej Ustawy o mniejszościach narodowych (pełna nazwa dokumentu brzmi Ustawa RL o ochronie praw i wolności mniejszości narodowych i osób do nich należących), wydawało się, że kompromis w najtrudniejszej sprawie publicznego używania języka mniejszości w urzędach administracji publicznej jest bliski.

Po wysłuchaniu argumentów posła AWPL Waldemara Tomaszewskiego oraz posła Władimira Orechowa członkowie komitetu byli skłonni nie pogarszać nabytych już przez litewskie mniejszości praw w tym zakresie, zastanawiając się jedynie, jak stonować nieco imperatywny - w ich odczuciu - wydźwięk pojęcia "używa się" języka.

Tymczasem po kilku tygodniach ostateczna wersja projektu Ustawy, która z Sejmu trafiła do opiniowania do Rady Wspólnot Mniejszości Narodowych (RWMN) przy Departamencie Mniejszości Narodowych i Wychodźstwa, w zakresie używania języka mniejszości w urzędach publicznych różniła się od, wydawałoby się, zaakceptowanej w komitecie praw człowieka, jak dzień od nocy.

Do RWNM jako ostateczna wersja projektu nowej Ustawy o mniejszościach narodowych trafiła w kształcie zupełnie nie przypominającym wariantu, branego za podstawę przy dyskusjach w komitecie praw człowieka. Odpowiedni artykuł, mówiący o prawach mniejszości narodowych do używania swego języka w urzędach zmienił się kardynalnie. W ostatniej chwili posłowie z komitetu praw człowieka postanowili za podstawę w tym artykule wziąć poprawkę sejmowego komitetu spraw zagranicznych (komitet ów na jednym z posiedzeń reprezentował sławetny już poseł Arminas Lydeka) przekształcając ust. 2 art. 5 jak następuje: "W miejscowościach, w których zwarcie mieszka jakakolwiek mniejszość narodowa, na prośbę osób do niej należących, o ile taka prośba odpowiada realnej potrzebie, te osoby mogą się zwracać do lokalnych urzędów i organizacji w języku tej mniejszości narodowej". Analogicznie został zmieniony też ust. 3 tegoż artykułu ("W miejscowościach, w których zwarcie mieszka jakakolwiek mniejszość narodowa, na prośbę mniejszości narodowych, o ile taka prośba odpowiada realnej potrzebie, napisy informacyjne w trybie ustalonym przez rząd RL obok języka państwowego mogą być także w języku mniejszości narodowych").

Pozornie na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że posłowie postanowili odwołać się bezpośrednio do zapisów Konwencji Ramowej RE o Ochronie Mniejszości Narodowych, ponieważ zacytowany ust. 2 częściowo pokrywa się z odpowiednim artykułem Konwencji. W rzeczywistości jednak doszło do próby instrumentalnego wykorzystania wyrywków z niektórych zapisów Konwencji, naruszając tak naprawdę tym samym jej ducha. Konwencja bowiem, jako podstawowy europejski dokument chroniący prawa mniejszości narodowych, w bardzo różnych krajach Starego Kontynentu siłą rzeczy nie może mieć w niektórych sytuacjach uniwersalnych, precyzyjnie sformułowanych zapisów (chodzi właśnie przede wszystkim o używanie języków mniejszości narodowych w urzędach publicznych), ponieważ mogłoby to doprowadzić do sytuacji nadużywania zapisów Konwencji przez niektóre niespełniające odpowiednich kryteriów mniejszości.

Jednak vice versa, aby państwa-sygnatariusze nie nadużywały, względnie nie traktowały instrumentalnie niektórych zapisów Konwencji, w tym dokumencie znalazł się art. 2 przypominający krajom, które go podpisały, że "postanowienia niniejszej Konwencji Ramowej będą stosowane w dobrej wierze, w duchu zrozumienia i tolerancji oraz w zgodzie z zasadami dobrego sąsiedztwa, przyjaznych stosunków i współpracy pomiędzy Państwami". Natomiast artykuł 22 Konwencji Ramowej z kolei obliguje kraje-sygnatariusze, by powołując się na Konwencję nie ograniczały bądź naruszały jakiekolwiek prawa człowieka i podstawowe wolności, które mogły być już zapewnione przez prawo (...). Ten ostatni zapis wyraźnie wymaga również od Litwy, by ta nie powoływała się na Konwencję w celu ograniczenia nabytych już przez mniejszości narodowe praw (chodzi o odpowiednie zapisy aktualnie obowiązującej litewskiej Ustawy o mniejszościach narodowych). A, jak widzimy z niniejszej analizy, tak właśnie stało się w przypadku ostatniej wersji projektu nowej litewskiej Ustawy o mniejszościach narodowych. Natomiast, gdyby Litwa chciała stosować Konwencję "w dobrej wierze oraz w duchu zrozumienia i tolerancji", jak tego wymaga jej art. 2, musiałaby zwyczajnie uznać, iż polska mniejszość zwarcie zamieszkująca Wileńszczyznę spełnia wszystkie wymogi tego dokumentu co do "życzenia mniejszości" używania swego języka w urzędach, "rzeczywistych potrzeb", jak też tego, że istnieją - wymagane przez Konwencję - "możliwości" spełnienia tych aspiracji społeczności polskiej.

Kończąc chciałbym posłom, którzy ostatecznie zdecydowali się na rozstrzygnięcie Lydeki (który, nawiasem mówiąc, już zdążył sknocić inną Ustawę o obywatelstwie) w sprawie używania języka mniejszości w urzędach publicznych przypomnieć, że podobnie nieprecyzyjnie sformułowane zapisy poprzedniego projektu Ustawy o mniejszościach narodowych jeszcze autorstwa Dalinkevičiusa eksperci Komisji Weneckiej Rady Europy krytykowali przede wszystkim właśnie za brak wyraźnych kryteriów, regulujących zasady używania języków mniejszości w urzędach. "(...) Ten projekt Ustawy nie jest odpowiednią alternatywą do Ustawy istniejącej. Nie jest on także wystarczającym sposobem, by wdrożyć Konwencję Ramową do litewskiego systemu prawnego", przestrzegali Litwę przed kilkoma laty międzynarodowi eksperci przed nieodpowiedzialną, zaniżającą dotychczasowe standardy zmianą Ustawy o mniejszościach narodowych.

Mam nadzieję, że powołana grupa robocza z RWMN odpowiednio zareaguje na próby pogarszania sytuacji prawnej mniejszości narodowych przez litewski parlament.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz