O wyborach, winie i mowie nienawiści

Pierwszą turę wyborów samorządowych mamy za sobą. Bezsporny sukces odniosła w nich Akcja Wyborcza Polaków na Litwie - Związek Chrześcijańskich Rodzin, która zdołała nie tylko obronić dorobek z poprzednich wyborów, ale go nawet nieco powiększyć. Partia zachowała absolutną większość w samorządzie solecznickim i wileńskim oraz wzmocniła swe pozycje w samorządzie m. Wilna, rejonu trockiego i szyrwinckiego. Dla przeciwników to był szok i konsternacja, bo nie tego się spodziewali i nie na to liczyli…

Znaleźli jednak pocieszenie przynajmniej w tym, że w rejonie wileńskim Waldemar Urban, kandydat na mera z ramienia AWPL- ZChR nie wygrał w pierwszej turze, chociaż jego przewaga była ogromna, co z mostu okrzyknięto sensacją (przysłowie ludowe głosi jednak, że co się odwlecze, to nie uciecze). W drugiej turze zmierzy się on z kandydatem socjaldemokratów Robertem Duchniewiczem. Z ramienia tej partii w wyborach do Sejmu startował w swoim czasie, bez powodzenia co prawda, założyciel Radia Znad Wilii Czesław Okińczyc, a o mandat radnego m. Wilna – z podobnym skutkiem zresztą – ubiegał się „niezależny” publicysta Aleksander Radczenko. Czy można więc się dziwić, że obaj panowie w powyborczych komentarzach ze wszech miar starali się pomniejszyć wagę sukcesu polskiej partii, a jednocześnie wyrazić poparcie dla kolegi z tych samych partyjnych szeregów, który podąża tym samym wytyczonym przez nich postkomunistycznym szlakiem.

Do akcji wkroczył również kolejny „niezależny” publicysta, bloger Andrius Tapinas, który, rzecz zrozumiała, wręcz promieniował z radości, gdy dowiedział się, że w wyborach mera w rejonie wileńskim potrzebna będzie druga tura. Za przykładem Vytautasa Landsbergisa, który, jak pamiętamy, w roku 2007 publicznie nawoływał Litwinów do meldowania się na Wileńszczyźnie i „osiągnięcia historycznego zwycięstwa nad Polakami”, z entuzjazmem zaczął organizować krucjatę przeciwko kandydatowi na mera z ramienia AWPL-ZChR. Zaczął nawoływać, by wszystkie partie z lewa, z prawa, z centrum, zielone i tęczowe, nie zważając na różnice w poglądach i różne wartości, zjednoczyły i stworzyły cud: „ruszyły do walki z wspólnym wrogiem, a zwolennicy Tomaszewskiego (tomaševskininkai) są wrogiem”. Podążając tokiem rozumowania Tapinasa, to ponad 60 tys. osób, które oddały głos na AWPL-ZChR w wyborach samorządowych, to są wrogowie? A jak trzeba postępować z wrogami??? Czy nie tak, jak proponował jego przyjaciel, nowo objawiony strzelec ponarski Arūnas Valinskas? Przed paroma laty, podczas prowadzonego na żywo programu telewizyjnego ten showman i były marszałek Sejmu RL (!) zasugerował mianowicie ,,aby takich jak Tomaszewski rozstrzeliwać po jednym w rok, właśnie od niego (Tomaszewskiego) zaczynając”.

Na swym blogu Tapinas snobistycznie przechwalał się, że popijał dobre winko – co podkreślił i nawet markę podał – w domu Valinskasa o powierzchni – bagatela 700 m2. Można tylko snuć przypuszczenia, czy to ogrom pomieszczeń podziałał, czy wina było sporo, ale Tapinas, tak jak poprzednio jego przyjaciel-mentor, znalazł się na siódmym niebie nienawiści i niczym kobra egipska pluje jadem, próbując trafić w oczy zwolenników Tomaszewskiego. Chciałbym zauważyć, że kampania wyborcza prowadzona przez zwolenników Duchniewicza również wyróżnia się wyjątkową agresywnością, napastliwością, wręcz chuliganizmem, czyli jest prowadzona w stylu spółki Valinskas-Tapinas & Co.

Głos wewnętrzny coś mi jednak podpowiada, że krucjatę Tapinasa, „komsomolca naszych czasów”, jak go nazwano w jednej z publikacji litewskich, spotka taki sam los, jak w swoim czasie apel „tėtušisa” (ojczulka) Landsbergisa, czyli wielkim nic. Wyborcy na Wileńszczyźnie są bowiem dojrzali i odporni na wszelkiego rodzaju cyrki. Nie dadzą się zwieść i dokonają prawidłowego wyboru.

Tapinasowi zaś radziłbym nieco ukrócić swój temperament i uważać na słowa, aby nie podzielić losu przyjaciela, któremu za nawoływanie do rozprawy fizycznej i rozżeganie waśni narodowościowych przyjdzie się jednak odpowiedzieć. Litewskie organa praworządności – na wszystkich szczeblach – nie podjęły żadnych działań przeciwko Valinskasowi, oczyszczając go z zarzutów i strzelec ponarski nie został pociągnęły do żadnej odpowiedzialności.

Zatuszować skandalu i wstydliwie schować go pod dywanik, mimo wszelkich starań i przy żenującym udziale litewskiej Temidy, nie udało się. Sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który rozpoczął rozpatrywanie skargi Tomaszewskiego, o czym w ubiegłym miesiącu br. został poinformowany litewski rząd.

Do tej głośnej sprawy jeszcze wrócimy, bo sprawiedliwość jest i musi być po naszej stronie!

Zygmunt Żdanowicz

<<<Wstecz