Apel o pomoc pogorzelcom w Purwianach

Ogień strawił cały dobytek

12 lutego we wsi Purwiany w rejonie solecznickim spłonął rodzicielski dom Anny Milun, w którym mieszkała jej córka z rodziną. Bezlitosny ogień strawił cały dobytek, pozostawiając młodą rodzinę, wychowującą 11-miesięcznego synka bez dachu nad głową.

Do pożaru doszło w piątek o godzinie 11.45. W chwili wybuchu ognia w domu przebywała 26-letnia córka gospodyni domu wraz z maleńkim synkiem. Pani Anna opowiadała, że poczuwszy zapach dymu, jej córka otworzyła okna i wtedy wnętrze domu stanęło w otwartych płomieniach. Według przypuszczeń gospodyni, ogień rozprzestrzenił się w pomieszczeniu, w którym znajduje się komin.

– To był dom moich kochanych, już nieżyjących rodziców. Niedawno go wyremontowałam, zainwestowałam wszystkie oszczędności, które w ciągu życia udało mi się zgromadzić. Całe życie tutaj mieszkałam. Nasz drewniany dom, jedyny majątek, jaki mieliśmy, już nie był nowy, ale był całkowicie zrekonstruowany. Miał nowy dach, nowe okna, podłogi, drzwi... Troszczyłam się o ten dom. A teraz pustka, strach, rozpacz...– utyskuje pani Anna, która w pielęgnowanie swojego rodzinnego siedliska naprawdę włożyła wiele pracy i serca.

Właścicielka domu mówiła, że córka nie dała za wygrane i na początku ze wszech miar starała się sama ugasić ogień, ale zrozumiawszy, że nie zdoła opanować płomieni, rzuciła się po pomoc do sąsiadów, wezwała służby przeciwpożarowe. Te, niestety, z powodu niepomyślnych warunków pogodowych nie mogły przybyć na miejsce wypadku pośpiesznie.

– Dzięki Panu Bogu, że córka i wnuk się uratowali! Córka próbowała jeszcze ugasić ogień wodą, lecz się nie udawało. Wówczas chwyciła dziecko i wybiegła na ulicę wołać o pomoc. Wtedy wezwano strażaków. Mieszkający obok sąsiedzi usłyszeli jej wołania i przybiegli na ratunek. Córka zostawiła dziecko u sąsiadów i razem dalej gasiła płomienie, choć ogień już był nie do pokonania! Pozostało jedynie czekać na pomoc straży pożarnej, która, jak na nieszczęście, jechała długo, bo utkwiła w śnieżnych zaspach. Gdy przybyli, od razu zabrali się do roboty – opowiadała przejęta do głębi gospodyni.

Czerwony kur zabrał wszystko, dlatego w tym momencie rodzina z Purwian potrzebuje dowolnej pomocy.

– W tej chwili przygarnęli nas bliscy krewni. Rzeczy codziennego użytku pomału przynoszą ludzie, ale nam najważniejsze jest wszystko odbudować. Teraz liczy się nawet najmniejsza pomoc materialna – podkreśla Anna Milun. – Wiem i wierzę, że na świecie są ludzie o dobrym sercu, dlatego w tak trudnej sytuacji apeluję o wsparcie. W obliczu nieszczęścia, jakie dotknęło mnie i moją rodzinę, serdecznie dziękuję wszystkim, którzy wyciągną pomocną dłoń, abyśmy znowu mieli dom.

Inf. wł.

Skontaktować się z Anną Milun można pod nr tel.: +370 605 01 538.

Pomoc materialną można skierować na poniższe konto:

Ana Miliun

Sąskaitos numeris: LT407300010019406223

Mokėjimo paskirtis: AUKA SUDEGUSIAM NAMUI

<<<Wstecz