100 lat Bitwie Warszawskiej

Rok 2020 – Rokiem Jana Kowalewskiego

30 czerwca br. Poczta Polska wprowadziła do obiegu znaczek pocztowy „ppłk Jan Kowalewski – wybitny kryptolog”.

Senat RP uchwalił Rok 2020 Rokiem Jana Kowalewskiego 17 października ubiegłego roku. Inicjatorem uchwały w tej sprawie był łódzki senator Ryszard Bonisławski. Odkrywcą postaci porucznika jest prof. Grzegorz Nowik, który polskiemu radiowywiadowi poświęcił dwa obszerne tomy swojej publikacji „Zanim złamano Enigmę”. Biuro Komunikacji Społecznej i Dziedzictwa Łodzi UMŁ zgłosiło do Poczty Polskiej pomysł wydania okolicznościowego znaczka w lutym 2020 roku.

Porucznik (w 1919 r.) Kowalewski urodził się w Łodzi w 1892 roku i tutaj ukończył gimnazjum kupieckie uzyskując solidne podstawy z matematyki i doskonałe kompetencje językowe. Po skończeniu studiów chemicznych pracował w fabrykach włókienniczych w Zgierzu i w Białej Cerkwi na Ukrainie.

Podczas wojny polsko-bolszewickiej w sierpniu 1919 roku udało mu się złamać szyfry Armii Czerwonej. Umożliwiło to polskiemu dowództwu poznanie rozkazów rosyjskich dowódców wszystkich szczebli. Podczas Bitwy Warszawskiej rozszyfrowane meldunki armii wroga przekazywał przez telefon w języku oryginału marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu.

W okresie międzywojennym awansował do rangi podpułkownika. Podczas drugiej wojny światowej prowadził zakrojone na wielką skalę działania wywiadowcze.

Prof. Grzegorz Nowik, Instytut Studiów Politycznych PAN

Był to dyżur nocny z soboty na niedzielę. Por. Jan Kowalewski pełnił jego w zastępstwie, całą noc spędził na tłumaczeniu jawnych telegramów z kilku języków. Kiedy już przetłumaczył wszystkie wziął się za to, co robią zwykle ludzie, którzy się nudzą – zaczął rozwiązywać krzyżówkę. Tą krzyżówką był rosyjski szyfr.

Kowalewski uwielbiał Sherlocka Holmesa i Edgara Allana Poego. W jednym z opowiadań tego drugiego pt. „Złoty żuk”, jest opis złamania pirackiego kryptogramu gdzieś na Karaibach. Pirat nosił dosyć „regularne” nazwisko i do jego złamania bohater tego opowiadania użył grzebienia. Wyłamał w nim z regularną częstotliwością zęby i szukał tego nazwiska – fragmentu, gdzie co odpowiednią sylabę powtarzała się ta sama litera

W tym przypadku było podobnie – Kowalewski zwrócił uwagę, że w szyfrogramie rosyjskim musi się znaleźć słowo DI-WI-ZIJA. W tym trzysylabowym słowie każda druga litera to „i”. W związku z tym wyłamał zęby z grzebienia i przesuwając nim po tekście szyfrogramu każdą literę zamieniał na dwie cyfry, szukając tam takiej sekwencji, że wyłamane zęby wskoczą dokładnie w takie same trzy grupy cyfr. Porucznik znalazł owe słowo „diwizija”, po czym zwrócił uwagę, że telegram był wysłany z Odessy. Zauważył, że Odessa w języku ukraińskim zapisywana jest przez jedno „s”, zaś w języku rosyjskim przez dwa. Szukał więc takiego miejsca, gdzie jest dokładnie zdublowany fragment. W innym miejscu sprawdził, że dowódca, który wysyłał ten telegram, raz podpisany został tekstem zaszyfrowanym, a innym razem tekstem jawnym – było to ewidentne nieprzestrzeganie procedur. Kiedy podstawił litery i cyfry pod oba teksty, okazało się, że była to ta sama osoba. Dzięki tej metodzie mógł rozszyfrować 50 proc. liter.

Inf. wł.

<<<Wstecz