Etnograficzne spotkanie w Ciechanowiszkach

W piękną noc świętego Jana

„Strzegą kwiatek czarne siły, niejednego już zgubiły. Chłopa czy panicza z wioski, którzy nie zaznali troski. Pobłądzili w ciemnym lesie, potonęli w bagnach pleśniach” – obyczaje nocy świętojańskiej, opowieści o poszukiwaniu legendarnego kwiatu paproci, czy śmiałe poczynania rozbawionej młodzieży poznajemy z różnych literackich utworów i ludowych opowieści przekazywanych przez babcie i prababcie. Tymczasem niektórzy mieszkańcy różnych podwileńskich miejscowości – w trosce o ocalenie od zapomnienia – starają się organizować przedsięwzięcia, zabawy, święta, podczas których przynajmniej w niewielkim stopniu jest krzewiona wielopokoleniowa tradycja.

Minionej niedzieli, 21 czerwca, całe podwórko przy Izbie Palm i Użytku Codziennego w Ciechanowiszkach było usłane ziołami i kwiatami z pobliskich pól i łąk. Z okazji zbliżającej się uroczystości św. Jana Janina Norkūnienė, kierowniczka tej izby, oraz członkinie z zespołu „Cicha Nowinka” i mistrzynie ludowe zorganizowały pokaz wicia wianków.

– Różne były techniki wicia świętojańskich wieńców, różne trawy i zioła wykorzystywano do tej sztuki. W zależności od tego, czy wieniec był przeznaczony dla mężczyzny, czy dla panny, czy do przyozdobienia fryzury, czy do puszczenia w nurt rzeki, takie wykorzystywano kwiaty – opowiadała Janina Norkūnienė, zapraszając przybyłych gości do odświeżenia w pamięci tej sztuki, wszak wielu z przybyłych przypominało, że w dzieciństwie niejednokrotnie urozmaicało sobie czas wiciem wianka.

Wicie wieńców prezentowały również Teresa Michalkiewicz, Irena Jodko, Janina Zamara, Wiesława Bujnowska, Władysława Janowicz. Każda z pań do wyboru miała te same kwiaty i zioła, ale u każdej wyszedł inny wianek. Jedne wiły przy pomocy sznurka – takie wianki zazwyczaj były mocniejsze i wykorzystywano je do puszczania na wodę. Inne robiły go z dębowych liści – według zwyczaju takie wianki szykowano dla solenizantów – Janów. Inne przygotowały delikatne wianuszki z rumianków, maków i chabrów.

– Rumianek, symbol niewinności, przelot, zwany żółtą koniczynką, psi groch, fioletowe główki, mak, koniczynka, wasilki, pęcherzyki – tak u nas, w narodzie, są nazywane zioła, z których dzisiaj uwiłyśmy wieńce, a które teraz wszędzie kwitną. Chciałyśmy też podkreślić, że to wszystko, co rośnie na naszych polach i łąkach, wykorzystywano jako lekarstwa, a dodawane do bukietów i wianków miały też swoją symbolikę. Celowo pokazałyśmy technikę wicia wianków i opowiedziałyśmy o zwyczajach świętojańskich przed 24 czerwca, żeby na Jana ludzie już zawczasu się przygotowali – tłumaczyła pani Janina, której ziołowo-wieńcowe przedsięwzięcie odbyło się akurat na zakończenie oktawy Bożego Ciała, kiedy według zwyczaju na Litwie jest poświęcenie ziół.

Praca przy izbie była urozmaicona śpiewem piosenek. Ich treść opowiadała najczęściej o miłości Kasi i Jasia. Niektóre w sposób żartobliwy mówiły o damsko-męskich relacjach, złamanych sercach, zerwanych kwiatach, symbolach niewinności. Najbardziej tajemnicze były opowieści o kwiecie paproci, który tak naprawdę nikomu szczęścia nie przyniósł.

Jak się okazuje, znaczenie miał też wygląd wianka: równy, którego kwiatki były idealnie dobrane mówił o tym, że uwiła go dziewczyna porządna i staranna. Z kolei wianek roztrzepany, nierówny i byle jak skomponowany świadczył o tym, że jego właścicielka nie przykłada się do pracy. Takiego wianka z wody żaden Jasio nie chciał wyłowić.

– Moja babcia, która mieszkała niedaleko stąd, w Szyłanach opowiadała o pewnym zwyczaju przyozdabiania krów wiankami w gospodarstwie, gdzie był mężczyzna o imieniu Jan. Odbywało się to w następujący sposób: parobkowie, którzy wypędzali krowy na noc na pastwisko, starali się przed powrotem stada na paszę z rana, przyozdobić je w wianki. Nie musiały to być wieńce dębowe, wykorzystywali różne zioła i trawy. Natomiast gospodarz był zobowiązany poczęstować ich jakimiś łakociami. Wiadomo, że cukierki nie były powszechnie dostępne, więc częstowało się domowymi wypiekami – dzieliła się swoimi wspomnieniami palmiarka Teresa Michalkiewicz. Zauważyła, że prawdopodobnie każda wieś miała jakieś swoje zwyczaje i obrzędy, które urozmaicały codzienność.

Na spotkanie przybyli nie tylko mieszkańcy okolicznych wsi i pobliskich miejscowości, lecz i wilnianie. Spotkanie cieszyło się też zainteresowaniem mediów, które tego dnia miały piękny kwiatowy obiekt do fotografowania lub filmowania. Rodzeństwo Ugnė i Martynas przyjechało do Ciechanowiszek razem z babcią z Wilna. Oboje zauważyli, że wicie wieńców wciągnęło ich, i wcale nie jest to tak trudna praca, choć – jak powiedziała Ugnė – wianek nie udał się jej taki, jak by chciała. Z kolei panie Bożena i Iwona przyznały, że uwicie wianka przypomniało im dzieciństwo, kiedy się biegało z koleżankami po łąkach i wiło się wianuszki z różnych kwiatów, ale przede wszystkim z mlecza.

Spotkanie zostało zorganizowane przez Izbę Palm i Użytku Codziennego w Ciechanowiszkach oraz Ciechanowiską Filię Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: tam nad Wilią w dolinie, siedziała dziewczyna (…) wiła wianki i wrzucała je do falującej wody;
rodzinne wicie wianków – to dobry powrót do zwyczajów z dzieciństwa
Fot.
autorka

<<<Wstecz