Dawniej w zaścianku Piotropol guberni wileńskiej (II)

W kresowym zaścianku Piotropol święta były uroczyście obchodzone. Co roku na Boże Narodzenie zwisała z pułapu nad stołem wigilijna gwiazda z kolorowych opłatków. Drewniana podłoga była wyszorowana do białego ługiem i pachniała gałązkami świerkowymi, a na Zielone Świątki ajerem, w Wielkanoc zaś – zielonymi gałązkami widłaku. Stawiane na stole i parapecie okien przylaszczki, przyniesione z sąsiadującego z dworem lasu, były zwiastunem zarówno wiosny, jak i Wielkanocy.

Największe prace przedświąteczne miały miejsce w Wielki Czwartek i był problem z zajęciem tak licznej gromadki dzieci, by nie przeszkadzały w przygotowaniach, nie podjadały bab wielkanocnych, nie podkradały bakalii i miodu. Na pamiątkę Ostatniej Wieczerzy gotowano we dworze szczupaki i każde z dzieci dostawało głowę tej ryby, by szukać ości o kształcie przedmiotów Męki Pańskiej (kielich, włócznia, krzyż, gwoździe). Dzieciaki siedziały dookoła stołu z pochylonymi główkami, pochłonięte czynnością wymagającą skupienia i fantazji.

Największą atrakcją było jednak malowanie, a potem kaczanie, jaj. Amelia Piwar, wnuczka Gumowskich z Piotropola, wspominała: Różne kolory potrzebne do barwienia jaj można było otrzymać bez trudu z odwaru liści, kory i kwiecia różnych roślin. Tak więc łuska cebuli i kora dzikiej jabłoni dawały kolor żółty, listki jemioły lub młodego żyta – zielony, płatki kwiatowe ciemnej malwy – fioletowy, kora dębu – czarny, robaczki zwane czerwcem – czerwony itd. A każdy dwór miał przy tym swoje własne sposoby i sekrety farbowania.

W Piotropolu farbowano je zwykle na czerwono. Intensywny kolor uzyskiwało się za pomocą farby syntetycznej przywiezionej z Wilna. Była to wtedy nowinka nie lada i tylko dla wybranych. „Służba dostawała nieckę takich jaj, nieckę bułek i nieckę kiełbas. Piekło się i gotowało wszystko w ogromnym piecu izby czeladnej. Tam też odbywały się wspólne zabawy młodzieży, zasiadały prządki z kołowrotkami, śpiewano pieśni wielkopostne.

Były też i wspólne ze służbą zabawy, jak: „Rafał”, „Wołanego”, „Jaszczur” czy „Gonitwa” z żartobliwym przyzywaniem się. Dziadek Gumowski układał wesołe rymowanki, a dzieciom i wnukom chętnie opowiadał prawdziwe i zmyślone historie oraz bajki (o Babie Jadze, Trzech Braciach, Zaklętej Królewnie, Magicznym Kamieniu etc.). W ten sposób dzieci, poznając królestwo dobra i zła, zaczynały odróżniać krzywdę od sprawiedliwości, rozwijały wyobraźnię, uczyły się słuchać i na głos wypowiadać swoje myśli i sądy. Z czasem zrozumiały, że wiedza bez ludzkiego doświadczenia i słowa pisanego, czyli książek, nie była możliwa.

I wojna światowa rozproszyła rodzinę. Piotr i Amelia Gumowscy z córką Stanisławą i synem Bronisławem wyjechali do Kijowa i tam oboje rodzice dokonali żywota. Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej brat z siostrą szczęśliwie połączyli się z rodzeństwem wracając na ojcowiznę, nie przeczuwając, że niedługo II wojna światowa ponownie ich rozłączy.

Po śmierci Piotra Gumowskiego spadkobiercami majątku ziemskiego zostali synowie. Tak powstały poszczególne folwarki: Amelin, Polanka, Szaszyn, Szypowszczyzna, Zakątek i Zalesie. Zgodnie z tradycją dziedziczenia w ojcowskim dworze powinien był zasiąść syn najstarszy. Jednak Piotropol wraz z dworem odziedziczył najmłodszy – Marian, w nagrodę za swoje zasługi w ocaleniu od zagłady ojcowizny podczas I wojny światowej. Marian Gumowski (właściciel dworu piotropolskiego) w międzywojniu był wójtem Gminy Kobylnickiej. Osadzony w więzieniu przez Sowietów w Nowej Wilejce pod koniec 1939 r., nigdy stamtąd nie wyszedł.

Losy pozostałego rodzeństwa były następujące: Jan, Piotr i Bronisław repatriowali się do Polski. Stanisława wyemigrowała do Australii, zmarła w Melbourne. Władysław nie wróciwszy z zsyłki sowieckiej, dokonał żywota (1949 r.) w Krasnodarze. Po uwięzionym w Nowej Wilejce Marianie, jak już wspominałam, ślad zaginął jeszcze w 1939 r. Leon, bezżenny i bezdzietny – jedyny, który został na Litwie, zmarł w 1967 r. w Czarnym Borze pod Wilnem i został pochowany na cmentarzyku koło Prundziszek.

A tak na marginesie, Piotropol doszczętnie spalony podczas II wojny światowej, został wymieniony i krótko opisany w mikropowieści „Piotruś” autorstwa Leo Lipskiego, wydanej w 1960 r. przez Instytut Literacki w Paryżu. Piotropol, leżący ok. 100 km na wschód od Wilna i 2 km od jeziora Wielka Szwakszta, obok Polanki, Szypowszczyzny, Zakątka, Zalesia i in. stanowiły dawniej grupę sąsiadujących ze sobą zaścianków. W międzywojniu polskich (m. in. w Polance i Zalesiu funkcjonowały pensjonaty letniskowe), a po II wojnie światowej zaliczonych w obręb powierzchni państwa białoruskiego. Mimo, że dzieje „Piotrusia” rozgrywają się w Palestynie są w niej także opisy przedwojennych zaścianków Kresów Polskich:

„A teraz pokażę panu z grubsza naszą posiadłość. Zacznijmy od Brzozowej Kępy. Potem jest las szpilkowy, sosnowy, i po części mieszany. Tam jest droga do Szypowszczyzny. A tu obok drogi jest Polanka. Ale najważniejszy – to Piotropol. Ojciec zbudował groblę. Odgranicza bagna. A jak się idzie z Brzozowej Kępy przez las do Piotropola – wyskakuje krzyż. To taki drewniany, już zielony Chrystusek. Gdy las robi się rzadszy, z Piotropola idzie się groblą, znów krzyż, do Zakątka. Musiałby tam pan właśnie skosztować owoców. Tam mieszka mój brat starszy, Ksawery. I z tego wszystkiego zapomniałam panu pokazać stawek. O, tu, za tymi trzcinami, tam gdzie krążą kaczki. I siedzą cicho głuszce. Z Zakątka idzie droga, hen aż do Baranówki (…)”.

Leo Lipski (1917-1997), to polski pisarz emigracyjny pochodzenia żydowskiego, odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, autor zbiorów opowiadań „Dzień i noc”, „Śmierć i dziewczyna” oraz powieści „Niespokojni”.

W tym miejscu chciałabym odwołać się do biografii pisarza Leo Lipskiego. Jak wiadomo z jego biografii, nigdy nie był na Kresach, znał je jedynie z książek i opowiadań. Urodził się w Szwajcarii, zmarł w Izraelu. Do szkoły chodził i studiował w Krakowie, a II wojnę światową spędził jako więzień łagru sowieckiego, a po wojnie zmagał się nie tylko z niepełnosprawnością i częściowym paraliżem, ale i biedą. Encyklopedie wspominają jego krakowską narzeczoną Idę, ale nie ma ani wzmianki o jego późniejszej partnerce i miłości życia Irenie Lewulis. Bo to od niej czerpał opisy Kresów i ona właśnie opowiadała mu o Piotropolu.

Irena Lewulis (1909-1988) z domu Słabszczyńska była córką wzmiankowanej w obu częściach tego artykułu Stanisławy Gumowskiej, za mężem Słabszczyńskiej. Wyrobiona literacko, oczytana, próbowała również sama zaistnieć w świecie literatury, jednak za życia wydała tylko bajki we współautorstwie z poetą Bronisławem Kamińskim. Niewątpliwie pisała je inspirując się bajkami słyszanymi od dziadka Piotra. Była pierwszą czytelniczką i krytykiem opowiadań Lipskiego. Podobno niektóre fragmenty jego opowiadań były pisane przez nią samą z naśladowaniem stylu pisarza. W jednym z listów, mając na uwadze swoją najlepszą książkę („Niespokojni”, 1952), Leo pisał do Ireny: Jak dużo tam jest Ciebie. Jak dyskretnie. Z takim taktem.

Irena, absolwentka Uniwersytetu Wileńskiego, jeszcze przed II wojną światową przeniosła się wraz z mężem do Francji. Wacław Lewulis był polskim pracownikiem konsularnym w Paryżu i Lyonie. Kiedy rozpoczęła się wojna Irena działała w ruchu konspiracyjnym (ps. „Krystyna”), m. in. przewodziła Polskiej Organizacji Walki o Niepodległość. W 1944 r. trafiła do więzienia i choć była męczona przez gestapo nikogo nie wydała. Za swoją dzielność, odwagę i zasługi otrzymała po wojnie od Francji Krzyż Wojenny Croix de Guere, zaś Polska przyznała jej swoje najwyższe odznaczenie wojenne – Order Virtuti Militari. W 1946 r. Irena Lewulis przyjechała wraz z mężem i matką do Tel Awiwu) co wiązało się z pracą jej małżonka. Ale i sama tu pracowała ucząc języka francuskiego. Pisarz Leo Lipski należał do grona ich najbliższych izraelskich przyjaciół. Zmarła w Australii. Została pochowana w Melbourne obok swej matki – Stanisławy Słabszczyńskiej z Gumowskich z Piotropola. Irena Lewulis, to Irenka Słabszczyńska, czyli dziewczynka z kokardkami na zdjęciu z 1912 r., siedząca przy dziadku Gumowskim.

Liliana Narkowicz

Na zdjęciach: siedzą od lewej – Irenka Słabszczyńska (c. Stanisławy z Gumowskich), Piotr Gumowski, Amelia Gumowska i Janina Gumowska, żona Bronisława. Stoją (rodzeństwo): Stanisława Słabszczyńska, Jan Gumowski i Bronisław Gumowski;
synowie Piotra Gumowskiego, od lewej – Jan, Piotr junior i Bolesław
Fot.
archiwum rodzinne

(Dokończenie, początek – w nr. 19 (1025))

<<<Wstecz