Kaziukowe tournée

Moc wrażeń, radości i wzruszeń podczas 1,5-godzinnego koncertu; publiczność wychodziła po koncercie zachwycona; pokazali prawdziwą miłość do Kresów – takie recenzje ukazały się w polskiej prasie po koncertach Zespołu Pieśni i Tańca „Ojcowizna”. Kaziukowe tournée to mnóstwo dobrych wrażeń i fantastycznych ludzi – mówili z kolei zespolacy. Jak widać kiedy pasja idzie w parze z tradycją, wszyscy na tym korzystają.

Na początku marca tak w Wilnie, jak i w wielu miejscowościach w Polsce, berło władzy zdecydowanie dzierży królewicz Kazimierz. Kiedy do grodu nad Wilią tłumnie zjeżdżają się goście zza granicy, by zanurzyć się w kiermaszowym klimacie, niemal wszystkie znaczące zespoły wyjeżdżają na trasy koncertowe. W tym roku cieniem na organizację tradycyjnego jarmarku rzuciła się sytuacja zdrowotna, na szczęście wszystkim udało się cało i w porę wrócić do domów.

Ostróda – miasto jezior

„Ojcowizna” rozpoczęła trasę promującą tradycje kaziukowe już w lutym. W dniach 22-23 lutego zespół wystąpił podczas XXII Ostródzkich Kaziuków Wileńskich. Wystawił obrazek „Stary album mówi wiele – z Wilna do polskiej niepodległości”, który podobnie jak podczas premiery w Wilnie, zachwycił publiczność. Muzyczna opowieść o losach narodu polskiego i drodze do upragnionej wolności nikogo nie pozostawia obojętnym. Każda kartka albumu to inna historia – wyśpiewana, wytańczona, wywołująca uśmiech lub łezkę wzruszenia.

– Ten obrazek sceniczny przygotowany był na 100-lecie niepodległości, sami nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będzie miał taki odzew. Wystawialiśmy go kilkakrotnie i za każdym razem są wielkie emocje, dla nas również. Okazuje się, że połączenie pokoleń dobry pomysł. Dla dzieci i młodzieży to lekcja historii, dla starszych czar wspomnień – opowiada kierowniczka Wioletta Leonowicz, dodając, że tak ciepłe przyjęcie w Ostródzie to zasługa organizatorów. Wśród osób zaangażowanych w projekt byli: dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Łukcie Anna Czubkowska, starosta ostródzki Andrzej Wiczkowski, wicestarosta Jan Kacprzyk, naczelnik Wydziału Oświaty, Kultury i Sportu Marzena Skuratko-Wacławek, prezes Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej Regina Sajewska i ksiądz proboszcz Roman Wiśniowiecki.

Warto zaznaczyć, że smaku kaziukowym występom dodali prowadzący w osobach: ciotki Franukowej (Anna Adamowicz) i Wincuka (Dominik Kuziniewicz). Ich kresowy dowcip dopełnił całości i wyszło nadzwyczaj udane przedsięwzięcie.

Z morską bryzą

Ledwo zdążyli zespolacy odpocząć po jednej podróży, a znów trzeba było pakować walizki. Trasa koncertowa Września-Police-Szczecin zaplanowana została w najdrobniejszym szczególe. Niewątpliwa w tym zasługa m. in. Stowarzyszenia Przyjaciół Wilna, Ziemi Wileńskiej, Nowogródzkiej i Polesia „Świteź” w Szczecinie (prezes Krystyna Korkuć). Kierowniczka zespołu nie kryje słów wdzięczności dla wszystkich osób, dzięki którym „Ojcowizna” mogła wystąpić na Pomorzu. W każdym z miejsc koncertowych na zespół czekała fachowa opieka i tłumy widzów. Podziękowania należą się wszystkim, którzy oklaskiwali koncerty, ale też współorganizatorom całej trasy. Starosta powiatu wrzesińskiego Dionizy Jaśniewicz, koordynator Mateusz Miserak, Irena Zawartko, burmistrz Polic Władysław Diakun, członek Rady Krajowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Cezary Arciszewski, przewodniczący Rady Miejskiej w Policach Grzegorz Ufniarz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Policach Anna Ryl, i niezastąpiona Dorota Budziszewska-Hilińska – to osoby, bez których nie byłoby możliwe wystąpienie w tylu miejscach, w dodatku w wypełnionych po brzegi salach.

Wartość przyjaciół

Recepta na udany kiermasz kaziukowy nie zawiera wyszukanych składników. Wystarczy dobry zespół, którego duszę rozpala kresowy płomień, do tego garść smakołyków z wileńskich spiżarni i odrobina miłości do Wilna, aby długo pamiętać o spotkaniu, któremu patronuje św. Kazimierz. Tak też było we wszystkich miejscowościach, w których wystąpiła „Ojcowizna”. Burze oklasków świadczyły o tym, że taki sposób na promowanie Wileńszczyzny jest trafiony, a zespół wywiązuje się ze swego zadania na medal.

– Na tę trasę przygotowaliśmy repertuar złożony z piosenek patriotycznych i ludowych. Połączyliśmy nostalgię z radosnym klimatem kaziukowym. Pokazaliśmy, że Kresy to nie zakurzona w pamięci przeszłość dziadków, ale młoda i żywa historia współczesnej Wileńszczyzny. Publiczność trafnie odczytała nasze przesłanie, dlatego tak dobrze nam się występowało i we Wrześni, i w Policach, i w Szczecinie – dzieliła się wrażeniami kierowniczka. W opinii zespołu to możliwość obserwowania reakcji innych ludzi jest ważnym elementem koncertu.

– Reakcja publiczności jest ważna. Bo wprawdzie mamy wszystko zaplanowane, ale w trakcie koncertu zdarzają się nieoczekiwane sytuacje i musimy z nich wybrnąć. Czasem udaje się zadziałać niezauważonym, a czasem to odpowiednie zachowanie publiczności pozwala zapanować nad niespodziankami – opowiadają chłopcy z zespołu i zaraz się uśmiechają na wspomnienie jednego z koncertów.

– Wśród rekwizytów zgromadzonych w Teatrze Polskim, gdzie graliśmy koncert, był też rower. Wpadliśmy na pomysł, by wykorzystać go w jednej ze scen. Wyszło spontanicznie i... całkiem udanie – opowiada z uśmiechem Leonowicz.

Kaziuki 2020 przeszły do historii. „Ojcowizna” zapamięta je jako dobry czas, wypełniony przygodami, ale z życzliwymi, fantastycznymi ludźmi, dla których warto było pokonać tyle kilometrów. I chociaż powrót naznaczony był obawą o zdrowie, to nie żałują żadnej chwili. Bo przecież każdy spotkany w życiu człowiek jest lekcją albo prezentem...

Monika Urbanowicz

Na zdjęciach: „Ojcowizna” na szczecińskiej scenie;
koncelebrujący Mszę św. ks. bp Marian Błażej Kryszyłowicz i ks. prałat Dariusz Knapik, proboszcz Bazyliki Katedralnej, z radością witali zespół
Fot.
Leszek Wątróbski

<<<Wstecz