Chadecy prawdziwi i nieprawdziwi

Od końca sierpnia br. poczynając mamy mieć na Litwie dwie opcje polityczne o profilu chadeckim. Z tym że jedną prawdziwą, a drugą nieprawdziwą. No, przynajmniej tak twierdzą inicjatorzy powołania nowej prawicowej partii, tworzonej w opozycji do litewskich konserwatystów (Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci).

„Sól się jest tęchła, czym więc posolić. Tylko wyrzucić i podeptać” – z taką pewnie biblijną myślą z tyłu głowy tworzy nowy ruch polityczny były konserwatysta (a kiedyś i socjaldemokrata) Rimantas Dagys. Uważa on, że jego była partia utraciła swą chadecką tożsamość, dlatego nadaje się właśnie tylko na podeptanie. Przypomnę, że Dagys został z szeregów konserwatystów wyrzucony za to, że w ostatnich wyborach prezydenckich poparł nie kandydatkę swej partii Ingridę Šimonytė, tylko Gitanasa Nausėdę. Uczynił tak, bo konserwatystka Šimonytė w wielu przypadkach ma zgoła nie konserwatywne (a tym bardziej już nie chadeckie) poglądy. Wystarczy nadmienić, że popiera postulaty ideologicznego na wylot środowiska LGBT, co oczywiście powinno być wielką ujmą dla partii Landsbergisa juniora.

Tymczasem tak nie jest, bowiem litewscy chadecy, jak sami siebie nazywają landsbergiści, chadekami są coraz bardziej tylko z nazwy. Wzorując się na swych niby-chadeckich protoplastach z Zachodu Europy, łykają genderowe bakcyle liberalnej demokracji niczym gęsie podczas przymusowego dokarmiania w celu sztucznego powiększenia wątróbek. „Wątróbki” ideologicznego zaślepienia więc rosną litewskim konserwatystom nader dynamicznie, czemu Dagys próbował sprzeciwiać się. Został za to w końcu pognany z partyjnego „kurnika” konserwatystów.

Zakładając jednak nową partię – ryzykuje. Towarzystwo bowiem, jakie sobie dobrał, jest nader liche. Wśród założycieli „prawdziwych chadeków” pojawiają się przecież takie nazwiska jak Vytautas Sinica czy Vytautas Radžvilas. Są to osoby znane ostatnio głównie ze swej antyunijnej retoryki, często podszytej też skrajnie nacjonalistyczną tonacją. Wydaje się więc, że nowa chadecka partia będzie w rzeczywistości tylko kolejną już mutacją litewskich tautininkasów. Czas zresztą pokaże.

Gabrielius Landsbergis ma tymczasem własną „konspiracyjną teorię” na temat powstania konkurencji politycznej dla jego partii. Twierdzi mianowicie, że nowa chadecka partia będzie niczym innym tylko „gumową szalupą ratunkową dla tonącego Titanika”, jakim jest – w opinii szefa konserwatystów – rządząca dziś partia chłopów i zielonych. Skąd taka teoria? Ano rozumowanie młodego Landsbergisa jest nieskomplikowane. Sinica, jeden z założycieli nowej partii, jest aktualnie doradcą sejmowym wpływowego posła chłopskiego Eugenijusa Jovaišy. Ten, zgodnie z „konspiracyjną teorią” szefa jaskółczej partii, mógł swojego doradcę oddelegować do nowej partii tak na wszelki wypadek, dla asekuracji. Gdyby, dajmy na to, w kolejnej kadencji nie dostałby się do Sejmu, miałby swój „ruszek”, gdzie mógłby awaryjnie wylądować, spekuluje Landsbergis.

No cóż, teoria istotnie jest wielce konspiracyjna. Choć mi się rzeczywistość wydaje być o wiele bardziej prozaiczna. Bezbarwnym konserwatystom na wybory po prostu rośnie konkurencja, która, mimo że egzotyczna i (wydaje się) raczej marginalna, to jednak finalnie może im uszczknąć kilka procent w końcowym wyborczym rozrachunku.

Landsbergiści, którzy mają własne dobrze rozbudowane skrzydło radykałów, naturalnie konkurentom z partii „prawdziwych chadeków” nie odpuszczą. Walka wyborcza święci się więc ostra, zwłaszcza gdy ze swoimi fobiami zmierzą się taki Sinica z Kasčiūnasem czy Radžvilas z Ažubalisem. Niestety, bardzo prawdopodobne, że ta walka będzie miała również antypolski wymiar, z czego przecież są znani potencjalne orły tej batalii. A że w części litewskiego elektoratu zawsze jest zapotrzebowanie na potrzebę obrony przed wyimaginowanymi polskimi zagrożeniami, więc przed wyborami nikt z orłów tabletki na spokój brać nie będzie.

Przedsmak tego, co może być na wyborach, widzimy zresztą już dzisiaj, po tym, gdy ukonstytuował się nowy rząd ze znaczącym udziałem AWPL-ZChR. Radykalni konserwatyści zawsze dostają torsji, gdy przedstawiciele polskiej partii są zapraszani do współrządzenia krajem. Robią wówczas wszystko, by taki rząd obalić. Pojawiają się wtedy najczęściej (jak królik z czapki) różne straszne teorie i spiski. Koniecznie z wątkiem „szpiońskim”. Na użytek wyborczy muszą być wówczas jak najczęściej powtarzane słowa-klucze „Kreml”, „Moskwa” i „Putin”.

Nie inaczej jest i tym razem. Kasčiūnas z Ažubalisem wyszli na żer...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz