Premierowe widowisko zespołu „Ojcowizna” w DKP – „Stary album mówi wiele”

Stary album, tyle wspomnień…

Długie lata niewoli, walka polskich legionów i wreszcie zajaśniała zorza upragnionej niepodległości! Spokojne międzywojnie w Wilnie, tętniącym odgłosami jarmarku kaziukowego i romantycznym tangiem w kawiarni braci Sztrallów. Aż pewnego dnia zgiełk nowej wojny rozdziera w strzępy sielankowe życie i skazuje na wygnanie, tułaczkę i wieczną tęsknotę za utraconym krajem lat dziecinnych. Kolejne lata 1945, 1956, 1968… 1980. Solidarność! Runęły mury, zstąpił duch Boży i odnowił oblicze polskiej ziemi. I znowu ożyła nadzieja…

W ciągu dwóch godzin w sobotni wieczór przeżyliśmy stuletnią historię naszego narodu razem ze wspaniałym Polskim Zespołem Pieśni i Tańca „Ojcowizna”, który wszystkie dziejowe wydarzenia potrafił zaprezentować w taki sposób, że serce rosło z dumy i radości, zamierało ze wzruszenia i żalu.

 

Ponad 80 artystów „Ojcowizny” – dorosłych i dzieci – wertowało przed wileńską publicznością, tłumnie zgromadzoną w gościnnym Domu Kultury Polskiej w Wilnie, stary album, który mówi wiele, tyle wspomnień, tyle losów… Otwierając kolejne jego karty dziadek (Władysław Kiruzel) opowiadał swym wnukom (Partycja i Adrian) o panu w mundurze, o pięknej pani w kapeluszu. Wiele pamięta, ponieważ im bardziej starano się tę pamięć zabić, tym więcej w rodzinach starano się ją pielęgnować i ocalać od zapomnienia. Jego dziadek wyzwalał Wilno od bolszewików, ojciec walczył w Armii Krajowej, brał udział w operacji „Ostra Brama”.

– Bo to taki paradoks – mówił do wnuków – że im cięższa niewola, tym patriotyzm większy. Nie to, co teraz!

Na bogate, nasycone i barwne teatralizowane widowisko oprawione w kwitnące tulipany i sady złożyły się dobrze znane i lubiane pieśni patriotyczne: „Raduje się serce, raduje się dusza”, „Wojenko, wojenko”, „Legiony”, „Rozkwitały pąki białych róż”, które wykonał chór, a chętnie podchwytywała również cała sala. Nie mogłoby w nim zabraknąć mazura, majestatycznego poloneza, wesołych poleczek, czy, na przykład, wesołej piosenki „Na jarmarku”, którą z młodzieńczą werwą zaśpiewali Agnieszka Dubicka i Dominik Adamaitis. Wdzięcznie zaprezentowała się w roli zielarki Lilia Bartoszewicz.

Zanim wojna wstrząsnęła Polską i całą Europą w Wilnie kwitła kultura i nauka. Na Uniwersytecie Stefana Batorego studiowało wielu wybitnych ludzi, na kawę i pyszną czekoladę do kawiarni braci Sztrallów wpadali profesorowie, artyści, dziennikarze. Tego dnia do zaimprowizowanego „Białego Sztralla” właśnie zajrzał poeta Konstanty Ildefons Gałczyński (Wiktor Błażewicz). Gościła tu także Hanka Ordonówna (Ewa Szturo), która nie odmówiła przyjemności zgromadzonym przy stolikach i zaśpiewała słynny „Uśmiech Wilna”. Przy fortepianie zasiadła pianistka Jolanta Klenowska, a w półmroku krążyła para tancerzy (Eleonora i Stanisław Żyliński) zaś Ernest Czernis przypomniał dziś już zapomniane rozmarzone tango „Graj skrzypku, graj”.

Złowrogie komunikaty prasowe i wybuchy bomb położyły kres spokojnemu, szczęśliwemu życiu na ziemi dziadów-pradziadów i skazały na los wygnańców wiele rodzin z Wileńszczyzny.

Podczas przedstawienia zabrzmiały dotychczas nieprezentowane utwory napisane specjalnie do tego programu przez Bożenę Ptak, autorkę libretta, do których melodie skomponował kapelmistrz zespołu „Ojcowizna” Krzysztof Stankiewicz. Tytułowa piosenka „Stary album” i „My, wygnani”, którą z duszą wykonała Justyna Leonowicz przy akompaniamencie skrzypaczki Katarzyny Stankiewicz, wpisały się w nostalgiczną atmosferę obrazu powojennej tułaczki Polaków z Wileńszczyzny. Przekaz potęgowały raz po raz wyświetlane zdjęcia archiwalne, które organizatorom widowiska udostępnił Waldemar Wołkanowski z Opola, inne życzliwe osoby, jak również nagrania żywych świadków tamtych dni – m.in. Marianny Błażewicz, Genowefy Leszczewskiej, Heleny Siemaszko, braci Kutyszów, których ojciec w 1939 roku wyszedł na wojnę i nie wrócił. Dla swych dzieci na zawsze pozostał bohaterem.

 

Przed oczyma widzów na ekranie pojawiały się twarze zasłużonych działaczy społecznych, dziennikarzy, lekarzy, księży, naszych znajomych, przyjaciół i bliskich, którzy jeszcze wczoraj byli pośród nas, pełnili przeznaczoną przez los misję, a dzisiaj już przekroczyli bramy wieczności. Na Ziemi Wileńskiej pozostawili głęboki ślad i ich portrety na zawsze zajęły poczesne miejsce w jakże pojemnym, pełnym wspomnień naszym wileńskim albumie. Wśród nich m. in.: Jerzy Orda, ks. Adolf Trusewicz, Anna Krepsztul, Zofia Gulewicz, Marian Wojtkiewicz, ks. Józef Obrembski, Stanisław Michalkiewicz, Halina Jotkiałło, Jan Gabriel Mincewicz, Jadwiga Pietkiewicz, ks. Antoni Dilys, Henryk Sosnowski, Helena Gładkowska…

Jak pielgrzymi wędrowali do miejsc nowych i nieznanych. Jednak w Wilnie duch pozostał, nikt zagłuszyć go nie zdołał. Dzięki wierze, wytrwałości, polskiej mszy i polskiej szkole, polskie groby gdzieś na Rossie, mówią do nas polską mową. Wilia dzieje opowiada, szumią w falach polskie słowa… – wieść narratora i kolejne utwory – m. in. sztandarowa pieśń Jacka Kaczmarka „Mury”, prowadziła do finału tego wspaniałego, dynamicznego patriotyczno-muzycznego przedstawienia – do NADZIEI. Pojawiła się ona nie tylko w formie słowa rzuconego na ekranie, ale przebrzmiała również w zaprezentowanych utworach, bo nadzieja przyświeca wszelkim zrywom, towarzyszy wszystkim poczynaniom i zawsze pole boju opuszcza ostatnia. I po wszystkich perypetiach znowu zamieszkuje w sercach…

Zauroczona widowiskiem publiczność oklaskiwała występujących na stojąco. Na piękne przedstawienie złożył się wysiłek i inwencja twórcza wszystkich członków „Ojcowizny”, a przede wszystkim jej zarządu – kierownika artystycznego, niestrudzonej Wioletty Leonowicz, która potrafiła zespół scalić jak jedną rodzinę, Teresy Andruszkiewicz, kierowniczki grupy tanecznej, Krzysztofa Stankiewicza, kapelmistrza. Na uznanie zasługuje zaangażowanie i pomoc wielu ludzi, których ogromny wkład, a nawet minimalny gest życzliwości został zauważony i wspomniany przez prowadzących – Czesławę Szablińską i Tomasza Kierbiedzia. W poważnym przedstawieniu doskonale swą rolę odegrała młoda generacja – śpiewające dzieci z Progimnazjum im. Jana Pawła II i ze Szkoły im. Szymona Konarskiego w Wilnie, które pięknie tańczyły.

Szczególne wyrazy wdzięczności popłynęły do Bożeny Ptak, autorki libretta, poetki i nauczycielki z Gdańska o wileńskim rodowodzie.

– Jestem tak wzruszona, że nie wiem, czy utrzymam równowagę… Libretto to nic, gdyby nie to wykonanie i ten wysiłek. W ciągu tego przedstawienia cały czas myślałam czy mój ojciec tam, wysoko, widzi to wszystko?.. Chyba w największych marzeniach i snach nawet mu się nie śniło, że jego córka będzie tutaj z Polakami z Wilna pisała libretto i słowa piosenek. Bardzo chcę podziękować za to przedstawienie wszystkim wykonawcom, którzy włożyli trud i wysiłek, również dzieciom, a zwłaszcza chłopcu, który grał na trąbce – powiedziała Ptak. – Mój ojciec, który był dowódcą AK i działał w Nowej Wilejce, nigdy nie mówił, że brał udział w repatriacji. Zawsze mówił: „Jestem wygnańcem”.

– Dla nas to naprawdę była premiera, niesamowite przeżycie. Ogromna trema i odpowiedzialność, bo najtrudniej jest występować przed swoimi rodzinami, przed własną publicznością. Ale staraliśmy się, jak mogliśmy – powiedziała na zakończenie kierownik artystyczna zespołu „Ojcowizna” Leonowicz, kierując słowa podziękowania do wszystkich, którzy pomogli zrealizować to duże przedsięwzięcie.

Podziękowała także zespołowi „Wilnoteki” i fotografikowi Marianowi Dźwinelowi oraz osobom zaangażowanym w realizację teledysku do piosenki „Jechałem przez lasy”, wykonaną przez Irenę Tarejlis. Wkrótce przed oczyma całego gremium zgromadzonego w DKP rozpostarły się malownicze krajobrazy Kałnobrydzi, miejscowości znajdującej się w odległości 7 km od Niemenczyna.

Jak w rozmowie z „Tygodnikiem” podkreśliła Leonowicz, pierwsza przymiarka do przedstawienia odbyła się wiosną ubiegłego roku, zaś pełną parą przygotowania ruszyły w październiku.

– Pomysł zwykłego koncertu pieśni patriotycznych, przeplatanych tańcami na stulecie niepodległości rozwinął się i urósł do dużego widowiska. Na naszym horyzoncie pojawiła się pani Bożena, która była zaprzyjaźniona z Jadwigą Stankiewicz, Teresą Andruszkiewicz i zaoferowała swoją pomoc. Napisała libretto, potem wspólnymi siłami – całym zespołem – całość dokomponowaliśmy – opowiada kierowniczka zespołu, dla której ważne było, w kontekście historii ostatniego stulecia, szczególne zaakcentowanie losów mieszkańców Wileńszczyzny, wygnanych, po świecie rozsianych. Ten moment był bodajże najbardziej wzruszający i zapadł w pamięć widzów.

W sobotni wieczór zespół, który niedawno zabłysnął na wileńskim firmamencie, odbierał zasłużone gratulacje. Pozo¬stawił też nadzieję, że mając taki potencjał, wsparcie rodzin i osób zupełnie postronnych, grono wiernych sympatyków, jeszcze nie raz zaskoczy nas oryginalnymi pomysłami.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciach: niczym kartki albumu – pieśni i tańce odsłaniały historię Polski najnowszych stu lat, wtajemniczając w jej treść młode pokolenie
Fot.
Marian Dźwinel

<<<Wstecz