„Idy Teatralne 2019” – premiera Polskiego Studia Teatralnego

Tete-a-tete z kolegą Mela Gibsona

Wybija godzina 19.00. Wileński Teatr Kameralny wypełniony po brzegi. Młodzież okupuje nawet schody. Publiczność podekscytowana w oczekiwaniu na... No właśnie na co? Tytuł mówi niewiele, autor sztuki też jakoś mało znany. A do tego debiutant na scenie monospektaklu. Czy udźwignie rolę? Gasną światła...

Widzimy aktora, ubranego w czarny płaszcz, siedzącego za stołem, skutego kajdankami. Rozmawia z komisarzem policji. Czyżbyśmy mieli do czynienia z przestępcą? Nic bardziej mylnego. Przed sobą widzimy prawdziwą gwiazdę! Feliks Rzepka – aktor, którego kariera artystyczna w przeszłości ograniczyła się do jednej, „wielkiej” roli Cyrano de Bergerac, opowiada komisarzowi o swoim życiu, a właściwie usłanego pasmem sukcesu pewnego jego odcinka.

Aktor wybitny, wirtuoz słowa i sztuki teatralnej, pewny siebie artysta, który rozdawał setki „autosów” (bo słowa autograf używają początkujący, nieznani aktorzy) po odegraniu przez kilkanaście lat tej samej roli zostaje zwolniony z teatru. Po początkowej euforii rozpoczyna szukanie pomysłu na siebie. Niestety, nawet posada lektora w windzie jest już zajęta, oczywiście, przez nieudacznika, którego głos bynajmniej nie zachęca do korzystania z wind. Nie poddaje się jednak i w swojej desperacji ostatecznie, bardzo precyzyjnie reżyseruje największą rolę swego życia, która wprawia widza w osłupienie, wywołując jednocześnie salwy śmiechu.

Bo spektakl jak przystało na komedię śmieszy do łez. Tomasz Jachimek (znany w Polsce satyryk, tekściarz i konferansjer), autor scenariusza podkreśla, że pójściem na łatwiznę byłoby doszukiwanie się w głównym bohaterze konkretnej postaci. „Nie tędy droga, nie o to chodzi. Czerpałem ze swoich branżowych kolegów i znajomych pełnymi garściami, z siebie brałem chyba najwięcej. Nie chciałem też bohatera w żaden sposób oceniać – tę przyjemność i to dobre prawo zostawiam Widzowi” – pisał o swojej sztuce.

Łatwo więc bohatera oceniać – na ile jego samoocena jest wysoka, na tyle maleje ona w oczach publiczności, która raczej patrzy nań z politowaniem.

Sukces spektaklu to przede wszystkim fantastyczna kreacja aktorska Łukasza Kamińskiego. Znany wytrawnym widzom z roli Bronisia w spektaklu „Marszałek – Żołnierz z Ducha” i z idealnego Piłsudskiego, tym razem zdany był tylko na siebie. Poradził sobie znakomicie. Przez prawie półtorej godziny nie znudził sobą, wręcz przeciwnie – wykreował nietuzinkową postać. Zlał się z nią na tyle, że już po kilkunastu minutach nikt nie patrzył na niego jak na początkującego aktora, tylko widział doświadczonego Feliksa Rzepkę, który za wszelką cenę próbuje wydostać się ze scenicznego niebytu. Ba! Każdy gest, mimika twarzy, były tak idealnie zsynchronizowane ze słowem, że nikt nie miał wątpliwości, że oto stoi przed nami sam Cyrano de Bergerac. Chapeau bas!

Utrzymanie kontaktu z widzem, pobudzanie do reakcji – śmiechu bądź komentarza to nie lada wyzwanie, wymagające doświadczenia i umiejętności szybkiego reagowania. Patrząc na Łukasza odnosiło się wrażenie, że na tyle dobrze sam bawi się podczas spektaklu, że nie dźwiga na sobie brzemienia roli. Był autentyczny, wiarygodny i naprawdę zabawny. A sztuka komediowa wymaga od aktora szczególnych predyspozycji. Sprostał wyzwaniu!

Atutem sztuki wyreżyserowanej przez Sławomira Gaudyna było zaadoptowanie treści do realiów na Litwie. Liczne aluzje i nawiązania do wydarzeń i postaci związanych z tutejszym kręgiem kulturowym przybliżały i treść, i bohatera. Ciekawym wątkiem była satyra na Polonusów. Wiadomym jest wszem i wobec, że aktorzy chałturzą na amerykańskich scenach, przedkładając dobry zarobek nad własny talent. No, chyba że jest się Feliksem Rzepką – wtedy recytowane fragmenty „Pana Tadeusza” urastają do rangi prawdziwych arcydzieł. Trafionym reżyserskim zabiegiem (to pomysł kierownik teatru Lilii Kiejzik) było włączenie publiczności do wspólnego śpiewania piosenek znanych i lubianych, które grają w każdej polskiej duszy, niezależnie od tego pod jaką szerokością geograficzną się znajdują. Tak więc „Sokoły”, „Szła dzieweczka”, „My Cyganie” – rozśpiewały całą salę.

Ale „Kolega Mela Gibsona” to nie tylko zabawne epizody z życia aktora, to również gorycz porażki, samotności, odtrącenia.

– Mnie po tym spektaklu dopada smutna refleksja, bo w tej postaci może przejrzeć się nie tylko aktor. W każdym zawodzie są osoby, które w jednej chwili tracą grunt pod nogami. To pokolenie, które zaczynało z wielkimi ideałami, a nie spełniło swoich marzeń – opowiada Kiejzik.

A po spektaklu Łukasz, czyli Feliks Rzepka vel Cyrano de Bergerac vel kolega Mela Gibsona (znajomość zawarta została podczas wspólnego lotu klasą business) oddał się ulubionej czynności, jaką jest dla każdego uznanego aktora rozdawanie autografów, a rozbawieni widzowie ustawiali się w długiej kolejce.

Premierę zaszczycili zacni goście, wśród których był m. in.: radca, kierownik Wydziału Konsularnego Marcin Zieniewicz, prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” Mikołaj Falkowski, prezes ZPL Michał Mackiewicz, wicedyrektor DKP Krystyna Zimińska.

Zachwytom nie było końca. – To naprawdę udana premiera – rozmawiali między sobą uśmiechnięci koledzy, znajomi i rodzina. Zapytana o refleksję mama Łukasza, Krystyna Kamińska, odpowiedziała, że denerwowała się tylko na początku.

– Jak zrozumiałam, że Łukasz zaczął dobrze, to spokojnie wytrwałam do końca. Cieszę się z jego sukcesu i podziwiam za to, że tak świetnie sobie poradził i dziękuję Sławkowi Gaudynowi, to on ukształtował sceniczną osobowość Feliksa Rzepki – opowiadała dumna i szczęśliwa mama.

Tę opinię podzielali niemal wszyscy. Bo Łukasz już taki jest – jak mityczny król Midas zamieniał rzeczy w złoto, tak on zamienia w sukces to, czym się zajmuje, a wachlarz działań ma dość szeroki... Kurtyna opadła, ale emocje nadal buszują w umyśle, w duszy.

Idy Teatralne zorganizowane w marcu przez Polskie Studio Teatralne ciągle trwają. Edward Kiejzik zaprasza do godnego uczczenia tego teatralnego święta. – Za nami już kilka przedsięwzięć, ale przed nami ciągle nowe propozycje, zachęcamy do zaglądania na naszą stronę internetową i zapraszamy na spektakle! – zachęca.

Z okazji zbliżającego się Międzynarodowego Dnia Teatru (27 III) życzymy aktorom ciekawych propozycji, nowych wyzwań i satysfakcji, a widzom... by kochali teatr.

Monika Urbanowicz

Na zdjęciu: Łukasz Kamiński w wielkim stylu zadebiutował w roli aktora monospektaklu
Fot.
Bartosz Frątczak

<<<Wstecz