„Kaziuczek Niemenczyński” odświętował jubileusz 30-lecia

Promuje nie tylko miasto

Barwnie, wesoło, głośno, w prawdziwie wiosennym nastroju i z bogatą ofertą jubileusz 30-lecia odznaczył kiermasz „Kaziuczek Niemenczyński”. W sobotę, 9 marca, centralną ulicę miasta nad Wilią zalały tłumy mieszkańców oraz gości z bliższych i dalszych miejscowości kraju. Jak na jubileusz przystało, na jarmark zgłosiła się rekordowa liczba handlarzy.

Według starosty Artura Komarowskiego, wydano 116 oficjalnych zezwoleń na udział w kiermaszu, a swe wyroby oferowali nie tylko złote rączki z Niemenczyna i okolic, ale też przyjezdni z Wiłkomierza, rejonu poniewieskiego, jurbarskiego, kowieńskiego, Ejszyszek, Szyrwint, Podbrodzia, Święcian, Janowa itd. Drewniane kosze i kobiałki, kolorowe palmy, lukrowane pierniki, sznury obwarzanków, ryby wprost z wędzarni, wędliny, wyroby z wikliny i słomy, rzeźby i szyldy z drewna, budki dla szpaków, brzozowe miotły oraz tzw. wieniki do łaźni, trzonki do siekier, wideł, łopat i młotków, kosiska, zydle i zydelki, wyroby z kutego żelaza – wszystko to można było nabyć podczas jubileuszowego kiermaszu kaziukowego w Niemenczynie.

Uroczystego otwarcia tradycyjnego kiermaszu dokonał gospodarz jedynego w rejonie miasta – Artur Komarowski. Podziękował mieszkańcom miasta za aktywność podczas wyborów i złożył gratulacje dla pań z okazji minionego Międzynarodowego Dnia Kobiet.

Radny Zygmunt Żdanowicz, inicjator i pomysłodawca „Kaziuczka Niemenczyńskiego”, przypomniał, że była to inicjatywa społeczna, a zrealizowana została wspólnym staraniem członków ówczesnego Zarządu Kół ZPL m. Niemenczyna oraz Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna w Węgorzewie, któremu przewodniczył mający podwileńskie korzenie Tadeusz Karaźniewicz. – Odczuwam wielką satysfakcję, że „Kaziuczek” na dobre zadomowił się w Niemenczynie i stał się jednym z najbardziej popularnych i rozpoznawalnych świąt. Promuje nie tylko miasto, ale i rejon wileński – powiedział radny, którego mieszkańcy Niemenczyna nazwali „ojcem chrzestnym” kiermaszu.

Nowo wybrana, „stara” mer rejonu Maria Rekść zwracając się do licznie zgromadzonych uczestników jarmarku życzyła wszystkim dobrych wrażeń, wiosennego nastroju oraz udanych zakupów. Wyraziła nadzieję, że nikt nie opuści kiermaszu z pustymi rękoma, bo wybierać naprawdę jest z czego. Przypomniała, że żyjemy oczekiwaniem na przyjście Wielkanocy, a więc życzyła, by doczekać tego wspaniałego święta w dobrym zdrowiu, w atmosferze zgody rodzinnej i wzajemnego szacunku. Podziękowała również za okazane zaufanie i wsparcie podczas wyborów i zapewniła, że nadal będzie pracowała sumiennie i oddanie dla dobra wszystkich mieszkańców wielonarodowościowego rejonu.

Po uroczystym otwarciu święta okazałą scenę opanowali muzycy, którzy przybyli nie tylko z rejonu wileńskiego, ale też z Białorusi oraz rejonu ignalińskiego. Właśnie członkowie dobrze już w rejonie znanej kapeli „Keiziai” z Cejkiń rozpoczęli prawdziwy maraton artystyczny, podczas którego wystąpili: kapela „Suderwianie”, wokalista Waldemar Dudojć, wokalny zespół ludowej piosenki ukraińskiej „Ojranka”, zespół wokalny „Bez słów” oraz gość szczególny – zespół „Gastiniec” z Grodna. Artyści stworzyli wspaniałą atmosferę, przez co targ też szedł jak z płatka i w tym dniu nie było zawiedzionych.

Stały bywalec Grzegorz Butkiewicz z Bujwidz wysprzedał wszystko: poszły miotły, budki dla szpaków, trzonki, „wieniki” do łaźni.

– W tym roku szczególnym wzięciem cieszą się budki dla szpaków. Pewien pan z Molat zamówił ich aż 500 sztuk, ale nie dałbym rady tyle zrobić, umówiliśmy się, że do następnej wiosny wykonam ich 200 – podniosłym głosem opowiadał pracuś z Bujwidz.

Zadowoleni byli również Lilia i Ryszard Nowikiewiczowie z Ejszyszek. Przywieźli pierniki, cukierki i inne słodycze domowego wyrobu. Przy okazji ponarzekali, że w tym roku aby otrzymać miejsce na handel podczas „Kaziuka” w Wilnie trzeba było wyłożyć sporą sumę pieniędzy.

– W ubiegłym roku za dwa miejsca w stolicy zapłaciliśmy 100 euro, a w bieżącym za jedno miejsce trzeba było uiścić 145 euro – z goryczą w głosie mówili ejszyszczanie, którzy do Niemenczyna przyjeżdżają każdego roku.

Wszyscy handlujący podkreślali, że warto tu przyjeżdżać, bo ceny za miejsce są symboliczne (0,80 euro za m kw.), a kupujących nie brakuje.

Serapinas Martinionis do Niemenczyna przyjechał z rejonu poniewieskiego. Sprzedawał kosze i koszałki wiklinowe. Na brak klientów nie narzekał, czego świadectwem był szeroki uśmiech na twarzy.

Stasys Cemnickas po raz drugi wziął udział w „Kaziuczku” i przyjechał tu z rejonu wiłkomierskiego. Oferował ceramiczne gwizdki, skarbonki, drewniane żaglówki. Przyznał, że do przyjazdu zachęcił go ojciec, który w poprzednich latach sprzedawał tu wyroby drewniane – łyżki, widelce, różnej wielkości łopatki, deski do krojenia itd.

– Żałuję, że wcześniej tu nie przyjeżdżałem, teraz już nie opuszczę żadnej edycji – zapewniał młody twórca.

Prawdziwą furorę zrobiły panie z miejscowego oddziału Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Napiekły pysznych placków, pączków, ugotowały smakowite domowe pyzy. Okazały się doskonałymi gospodyniami i przy ich stoisku uformowała się spora kolejka. Ceny były bardziej niż przystępne, a więc placki, pączki i pyzy popijane ziołową herbatką szły jak z płatka.

Podczas kiermaszu uwijały się też wolontariuszki, które na propozycję pracowników Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Niemenczynie zbierały datki na Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie. Uzbierały kilkaset euro, a więc ich wysiłek nie pozostał bez echa i praca nie poszła na marne.

Słowem, „Kaziuczek Niemenczyński” godnie i z rozmachem odznaczył 30-letni jubileusz. Nie słychać było głosów rozczarowania czy niezadowolenia. Przedsięwzięcie było ze wszech miar udane i organizatorom należą się słowa najwyższego uznania.

Z. Ż.

Na zdjęciach: koła zamachowe "Kaziuczka Niemenczyńskiego" – Artur Komorowski, Maria Rekść, Zygmunt Żdanowicz;
bracia stryjeczni z Pogir – Tomasz Mickiewicz i Romuald Bujel – wystawili na sprzedaż całą orkiestrę grajków wiejskich;
gość szczególny – zespół „Gastiniec”
Fot.
vrsa.lt

<<<Wstecz