Pod tym znakiem nie zwyciężycie

Tysiące ludzi wzięło udział w kilku marszach, jakie się odbyły w ukraińskiej stolicy ku czci Stepana Bandery, którego 110. rocznica urodzin przypada akurat na początek stycznia.

W mrocznych pochodach z pochodniami, czerwono-czarnymi flagami oraz portretami przywódcy UPA szła młodzież oraz osoby w wieku podeszłym. Wszyscy oni uważają, że Bandera jest „gierojem”, bo walczył o samostijną Ukrainę. Za to mu się należy od potomnych mores i szacunek. W detale na temat całokształtu obrazu bojów UPA o wolną Ukrainę: jakie metody walki stosowała ta organizacja, jaką ideologię wyznawała, na kim się wzorowała, jaki jest jej „dorobek”, jeżeli można użyć tego słowa w sytuacji, gdy mówimy o jej walce o uwolnienie Lebensraum na Wołyniu na przykład, czy wcześniejszy jej udział w Endlosung der Judenfrage, manifestanci nie wnikają. Bo i po co? Pytania te są – wiadomo – nie na miejscu. Prowokacyjne wręcz.

Gdy ambasador Izraela w Kijowie Joel Liou oświadczył, że był zszokowany decyzją Rady Obwodowej Lwowa, która ogłosiła rok 2019 rokiem Stepana Bandery, reakcji oficjalnego Kijowa nie było. Odezwał się tylko niezawodny w takich sytuacjach Wołodymyr Wiatrowycz, szef ukraińskiego IPN. Zrobił to oczywiście w swoim stylu, stylu historyka, który odporny na fakty historyczne, niczym Pancernik Potiomkin, brnie w absurdalne narracje. Gdy ambasador zapytał, jak to jest możliwe, że Ukraina gloryfikuje tych, którzy „brali bezpośrednio udział w straszliwych antysemickich zbrodniach”, „historyk” Wiatrowycz z kamienną twarzą odpowiada, iż istnieje „potrzeba poparcia faktami tezy ambasadora Izraela o bezpośrednim udziale Stepana Bandery w straszliwych antysemickich zbrodniach”.

Wiadomo, Bandera przecież osobiście nie mordował, za spust karabinu nie pociągał, ma nawet alibi, bo gdy banderowcy mordowali Żydów, on siedział w więzieniu w Sachsenhausen. Więc o co chodzi? Jest niewinny, jako że bestialstw na Żydach dokonywali szeregowi bojownicy UPA, a nie jej „fuhrer”.

Tylko chciałoby się Wiatrowycza pouczyć, że stosując takie argumenty musimy dojść nieuchronnie do wniosku, że Hitler też był niewinny. No, bo przecież on też osobiście pewnie żadnego Żyda nie zamordował. Robili to szeregowi niemieccy esesmani, ukraińscy upowcy, litewscy strzelcy ponarscy i wielu innych kolaborantów. Więc, idąc za słabością myślenia Wiatrowycza, musielibyśmy uznać, że Hitlerowi też należy się jakaś tam eksponowana ulica gdzieś w Austrii albo fest z okazji jego urodzin. Tylko, że jest to kompletna aberracja, która nikomu rozsądnemu w Europie nie przyjdzie do głowy.

Tymczasem na Ukrainie gloryfikacja krwawych zbrodniarzy wojennych jest na porządku dziennym. Wzorując się na nazistowskiej ideologii wolną Ukrainę widzieli w sposób dosłowny: wolną od wszelkich, poza ukraińskim, narodów, dlatego zgotowali im krwawą łaźnię. Unicestwiali ich fizycznie w sposób okrutny, dziki, barbarzyński. Przeprowadzili więc nie zwykły holocaust, tylko genocidiumatrox (szczególnie bezwzględny, cechowany wyrafinowanymi torturami ofiar), przed którym wzdryga się każdy normalny człowiek z wolnego świata, do jakiego ponoć oficjalny Kijów chce doszlusować.

Kierując swój wzrok na Europę, pomajdanowa Ukraina chce równocześnie pokazać Zachodowi, że ma „niepokorny stan”, by użyć słów ze szlagieru zwyciężczyni Eurowizji Junior. Nie zamierza rezygnować z czerwono-czarnych banderowskich flag, ani z gloryfikowania osób, którzy tak naprawdę muszą się znaleźć na jednej liście z nazistowskimi zbrodniarzami, stworzonej jako przestroga dla ludzkości. Gloryfikuje Banderę i jego zbrodniczą UPA, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jakie emocje to wywołuje zarówno u najbliższych sąsiadów, jak też w Izraelu, USA, Zachodniej Europie.

Rada Najwyższa tym się nie przejmuje. Już zadbała, by również w roku 2019 nie zabrakło fet dla kontrowersyjnych historycznych wydarzeń z udziałem UPA. Posunęła się nawet do tego, by przyjąć dekret z żądaniem od prezydenta Poroszenki, aby ten anulował werdykt sądu, unieważniający decyzję prezydenta Juszczenki o przyznaniu Banderze tytułu Bohatera Ukrainy. Tytuł „gieroja” w imieniu państwa ma być przywrócony krwawemu watażce i basta! Cóż, Ukraina jest państwem wolnym i niezależnym. Może podejmować takie lub inne decyzje, może dokonywać takich bądź innych wyborów. Musi jednak przy tym pamiętać o konsekwencjach swych zachowań. Obrażanie poczucia prawdy i zwykłej sprawiedliwości, nieliczenie się z wrażliwością sojuszników, to droga donikąd. To izolowanie się i pozbawianie empatii wśród wolnych narodów na własne życzenie. Czas najwyższy, by krewcy ukraińscy deputaci, słynący z częstych mordobić w Radzie Najwyższej poszli po rozum do głowy. By wbili sobie pod kopułę, że banderowska flaga nigdy nie załopocze w Europie. Pod tym znakiem nigdy nie zwyciężą.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz