Instytut Myśli Polskiej w Wilnie zainaugurował swą działalność

Kresy nie zapomnieć i nie wymazać

Nowo powstały Instytut Myśli Polskiej w Wilnie 28 września zainaugurował swoją działalność dyskusją na temat przeszłości, teraźniejszości i przyszłości polskiego dziedzictwa narodowego na Kresach.

– Ten temat wybraliśmy nieprzypadkowo, bo jako mniejszość polska na Litwie czujemy się swojego rodzaju strażniczką tego dziedzictwa, więc spoczywa na nas też wielka odpowiedzialność i musimy codziennie mierzyć się z różnymi wyzwaniami na ten temat – powiedział współzałożyciel i dyrektor Instytutu Myśli Polskiej w Wilnie Tadeusz Andrzejewski, rozpoczynając dyskusję, która odbyła się w Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Prelegentami były znane osobistości życia społecznego w Polsce, wielcy miłośnicy Kresów i obrońcy tam Polaków – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, ekspert do spraw kresowych i propagator pamięci o ludobójstwie wołyńskim oraz dr Bogusław Rogalski, politolog, były europoseł i lider Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin. W dyskusji wziął też udział ks. Wiesław Wójcik TChr, dyrektor Instytutu Duszpasterstwa Emigracyjnego w Poznaniu. Spotkanie zgromadziło liczne grono miłośników tematyki kresowej. Na dyskusję przybyli duchowni, politycy, społecznicy, młodzież.

Polityka kresowa rozczarowuje

Rozpoczynając dyskusję Andrzejewski przywołał czasy powojenne, kiedy Polska utraciła swoje ziemie wschodnie – tzw. Kresy. W tym czasie, jak podkreślił, wyjawiła się opcja polityki wschodniej, zwanej giedroyciowską, która przewidywała, że państwo polskie, wyrzekając się swych pretensji do Kresów, nie będzie też ingerowało w sprawy polskiej mniejszości na Kresach w zamian za dobrosąsiedzkie stosunki z państwami, które posiadały te tereny. Andrzejewski zapytał więc prelegentów o to, czy tzw. polityka giedroyciowska jest aktualna również dzisiaj, zważywszy na to, że dzisiaj sytuacja polityczna jest całkowicie odmienna od powojennej i że w Unii Europejskiej wymogi w stosunku do mniejszości narodowych są ustandaryzowane.

Ks. Isakowicz-Zaleski podziękował serdecznie za zaproszenie na inaugurację działalności Instytutu, przyznał jednocześnie, że jest to jego pierwszy pobyt w Wilnie, choć jest powiązany rodzinnie z Kresami Wschodnimi, gdyż stąd właśnie wywodzili się jego rodzice.

Odpowiadając na pytanie ksiądz Isakowicz-Zaleski nie krył rozczarowania pewnymi kwestiami.

– III RP istnieje prawie 30 lat, w przyszłym roku będzie 30-lecie Okrągłego Stołu, natomiast idzie błędną drogą, powszechnie nazywaną mitem Giedroycia (...), która usprawiedliwia wypędzenie Polaków, usprawiedliwia wynaradawianie Polaków na terenach czy to Wileńszczyzny, czy Grodzieńszczyzny, czy okolic Żytomierza, gdzie są największe skupiska Polaków i po trzecie, przerzuca taką narrację – zapomnij o Kresach – ksiądz jest natomiast propagatorem zachowania pamięci o tych ziemiach. – Bo jak można zapomnieć o Kresach – pytał retorycznie. – Gdyby nagle wycięto z naszej literatury Adama Mickiewicza. Tu jest wiele jego śladów w Wilnie. Państwo to lepiej ode mnie wiecie. Ale przecież to jest ogromny inny dorobek, to są i poeci i artyści – na przykład Czesław Niemen, który przyjął nazwisko od rzeki, nad którą się urodził. To są politycy, dowódcy wojskowi, Piłsudski z Kościuszką na czele, to jest Rejtan, to jest cała tradycja tak mocna. Takich przykładów moglibyśmy dać setki i teraz gdybyśmy to wszystko wycięli i powiedzieli – zapomnij o Kresach to nie tylko z kanonów literatury należałoby wyrzucić „Pana Tadeusza”, „Dziady” czy „Beniowskiego”, ale trzeba byłoby wszystkie dziedziny okaleczać – i piłkę nożną, i muzykę, i kulturę, i tradycje, i nawet zwycięstwa polskie. Bo byśmy powiedzieli, że tylko to, co było do Buga, patrząc od strony Warszawy, jest dla Polaków ważne – przekonywał duchowny.

Ks. Isakowicz-Zaleski wyjaśnił także wszystkim zebranym czym są Kresy w jego rozumieniu.

– Dla mnie Kresy w pojęciu właściwym to są tereny, które są bardzo odległe od Wilna, bo wtedy, kiedy to pojęcie powstawało – jeszcze przed zaborami – a później w czasie zaborów to chodziło o tereny nad Dnieprem, czyli Zaporoże, Dzikie Pola, Smoleńsk, ewentualnie Inflanty, natomiast Kresami nie były Lwów czy Wilno, czy Brześć, bo to można powiedzieć było centrum Polski. To wiele późniejsze wypadki, zabory, a także rok 1921, kiedy wyznaczono granice traktatu ryskiego, zostawiając za tą granicą ogromne ilości Polaków, kilka milionów w Związku Radzieckim, także na Litwie Kowieńskiej. To spowodowało, że, moim zdaniem, trochę błędnie zaczęto mówić, że ziemie na wschód od Bugu to są Kresy. Ja rozumiem pewną specyfikę i pewne potrzeby używania tego określenia, natomiast, niestety, w czasach PRL to tak to przyjęto, że Polska jest do Buga, patrząc od strony Warszawy i Krakowa, a wszystko, co jest za Bugiem to są Kresy, z których Polacy powinni odejść.

– Ze smutkiem obserwuję działania poszczególnych ekip rządowych, proszę mnie uwolnić od wypowiadania nazw partii, bo, moim zdaniem, główne partie są jednakowe w tej sprawie, uważają, że właśnie o Kresach trzeba zapomnieć, natomiast przez 30 lat nie wytworzono takich mechanizmów świadomie, które by wspierały polskość na tych terenach. Tu nie chodzi o przesuwanie granic. Nikt przy zdrowych zmysłach nie myśli o tym, żeby granicę, zresztą sztucznie wyznaczoną najpierw przez lorda Curzona, a później przez Józefa Stalina, zmieniać, natomiast trzeba stworzyć takie warunki, żeby Polacy tutaj mieszkający mogli funkcjonować jako Polacy, obywatele danego państwa, ale mając prawo do wszystkiego. Z kolei wszystkie mniejszości w Polsce mają te prawa – Litwini w Puńsku, Ukraińcy, których jest już kilka milionów, i tak dalej – to jest absurd – k. Isakowicz-Zaleski nie szczędził też słów krytyki pod adresem rządzących w ostatnich dekadach polityków polskich.

Mimo gorzkich słów, które padły z ust duchownego, konkluzja jego wypowiedzi miała pozytywny wydźwięk.

– Jest ogromny renesans zainteresowania Kresami, to pokazały wydarzenia ostatnich lat. Pokolenie ludzi urodzonych w Polsce, których nie tyle dziadkowie, co już raczej pradziadkowie zostali z tych Kresów wypędzeni, ale bardzo często ludzie, którzy nie mają żadnych korzeni kresowych, starają się przez różne stowarzyszenia, oddolne wydarzenia, rekonstrukcje i wiele innych spraw, przywracać tę pamięć. Ale nie robią tego politycy odgórnie, tylko robią to oddolnie społeczeństwa – mówił.

Wędrówka pod prąd

Dr Rogalski wyraził wielkie zadowolenie z powstania Instytutu Polskiej Myśli w Wilnie.

– Społeczność polska tutaj, na Wileńszczyźnie, zasługuje na ten Instytut, który, mam nadzieję, będzie takim instytutem wolnej myśli, wolnej, dalekiej od poprawności politycznej, tej która dusi prawdę, dalekiej od kagańca narzucanego przez media. Mam nadzieję, że Instytut Myśli Polskiej będzie też taką wędrówką wspólną, pod prąd, po to, żeby poszukiwać odpowiedzi na wiele pytań dotyczących Kresów” – kontynuował dr Rogalski.

Lider Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin podkreślił też, że Kresy należy postrzegać w kilku wymiarach: historycznym, kulturowym i emocjonalnym.

Mówił również o obowiązkach Polski wobec Polaków mieszkających na Kresach. – My, w Koronie, powinniśmy mieć święty obowiązek dbania o polskość na Kresach i o Polaków na Kresach, jako tych, którzy są tutaj strażnikami lat minionych, wieków minionych, jako tych, którzy są strażnikami polskości, kultury, języka i co najważniejsze – tożsamości. Żeby można było utrzymać tożsamość – to do tego potrzebna jest edukacja. Zauważcie państwo, co tu jest atakowane na Wileńszczyźnie bardzo mocno? Edukacja, wychowywanie przyszłych pokoleń, język, nabożeństwa w języku ojczystym są najważniejsze, bo one pozwalają czuć tożsamość, przywiązanie, wiarę, a za wiarą idzie język, edukacja i ziemia – własność, tej której np. na Wileńszczyźnie państwu nie zwrócono.

– Od 1994 roku, czyli od chwili podpisania traktatu polsko-litewskiego, nie jest on w ogóle wypełniany przez stronę litewską w części dotyczącej polskiej mniejszości narodowej na Litwie – powiedział dr Rogalski. – To co jest istotne – utrzymać na Kresach jedność wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, bo tylko jedność działania, jedność organizacyjna jest gwarancją zachowania wspólnoty, gwarancją zachowania tożsamości i gwarancją przekazania jej kolejnym pokoleniom i to jest, moim zdaniem, najważniejszym zadaniem. Polskość na Kresach jest skarbem, perłą w koronie Rzeczypospolitej szeroko rozumianej – podsumowując swoją wypowiedź, podkreślił znaczenie jedności w utrzymaniu na Kresach polskości.

Posługa duszpasterska dla wszystkich

Ks. Wójcik podkreślił wielką troskę polskiego Kościoła o Polaków żyjących na Kresach Wschodnich. Dyrektor Insty¬tutu Duszpasterstwa Emigracyjnego w Poznaniu mówił m. in. o działalności powstałego blisko przed 30 laty Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie, którego głównym zadaniem jest wysyłanie polskich księży zakonnych i diecezjalnych na posługę na tereny byłego ZSRR.

Ks. Wójcik wyraził również zadowolenie z sytuacji jaka jest obecnie w Polsce, gdzie jest możliwość sprawowania Mszy świętej w 14 językach.

– Polski Episkopat otwiera się nieustannie na tych, którzy przybyli czy przybywają wciąż do Polski, ażeby z tą posługą duszpasterską wychodzić nam naprzeciw i to są standardy, które spotyka się w cywilizowanych krajach, w świecie, Stanach Zjednoczonych i teraz m.in. w Polsce i z tego jesteśmy bardzo dumni – powiedział na zakończenie ks. Wójcik.

Wg L24.lt

Na zdjęciu: Tadeusz Andrzejewski (w centrum) zainaugurował działalność Instytutu debatą nt. polskiego dziedzictwa narodowego na Kresach, zapraszając ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego i politologa dra Bogusława Rogalskiego

<<<Wstecz