Bracia Narutowiczowie – u źródeł odbudowy państwowości Litwy i Polski
Niepodległość ze żmudzkim charakterem
Synowie powstańca styczniowego – Stanisław i Gabriel Józef Narutowiczowie (Narutavičiai) – nie mogli zostać w stronie kiedy ważyły się losy Ojczyzny. Tak się stało, że urodzeni na tej samej ziemi zostali bohaterami dwóch różnych państw.
Stąd ich ród
Pierwszy dwór w Brewikach (Brėvikiai, wieś na Żmudzi, niedaleko Olsiad (Alsėdžiai)) został zbudowany w 1592 roku. Przez wieki zmieniał właścicieli, aż w roku 1813 został zapisany jako posag Annie Kossakowskiej. Panna Anna wyszła za mąż za Aleksandra Narutowicza i młodzi zamieszkali właśnie w Brewikach, które odziedziczył po nich Jan Narutowicz – pan na bez mała 500-hektarowych włościach.
Jan Narutowicz pełnił funkcję sędziego powiatowego w odległych o 10 km Telszach, gospodarką się nie zajmował, dwór był oddany w dzierżawę. Jesienią 1861 roku ożenił się po raz trzeci, tym razem z Wiktorią ze Szczepkowskich. Rok później w Telszach przyszedł na świat syn Stanisław, a po następnych trzech latach – Gabriel Józef. Jeszcze po roku pan Jan umiera.
Po śmierci męża wdowa wraca do Brewik, ale zastaje gospodarstwo w opłakanym stanie, jest przez dzierżawcę zastawione. Dzięki pomocy sąsiada z pobliskiego Rennowa, barona Antoniego von Rönne (Antanas Renė) – uczestnika, razem z śp. Janem, Powstania Styczniowego – a później jego zięcia, Mikołaja Ogińskiego (Mykalojus Oginskis), udaje się zachować dwór od rozparcelowania i zostaje w całości własnością Narutowiczów.
Matka była pierwszą nauczycielką braci, później nauczał ich wysokiej klasy nauczyciel Wawrzyniec Iwiński (Laurynas Ivinskis), autor pierwszego litewskiego kalendarza, znawca folkloru żmudzkiego, propagator języka litewskiego. Aby nie uczyć się w zrusyfikowanych szkołach na Litwie, dalsze nauki obaj bracia pobierają w gimnazjum niemieckim w Lipawie (Liepaja).
Obaj zostają studentami uniwersytetu w Petersburgu, Stanisław na Wydziale Prawa, Gabriel – na Fizyczno-Matematycznym. Nie zostają jednak absolwentami tej uczelni, Stanisław już po roku – z powodu uczestnictwa w kółku rewolucyjnym – studiuje w Kijowie i ostatecznie otrzymuje dyplom prawnika na Uniwersytecie św. Włodzimierza. Gabriel studiując zachorował na gruźlicę i w 1886 r. wyjechał na kurację do Szwajcarii. Powróciwszy do zdrowia kontynuował studia na Wydziale Inżynieryjno-Budowlanym Eidgenössische Technische Hochschule w Zurychu, który ukończył w 1891 r. Prawdopodobnie w Zurychu bracia widzieli się po raz ostatni – nie ma żadnych relacji o takim spotkaniu w XX w., kiedy bracia żyli w sąsiednich, niezależnych państwach.
W Zurychu studiowała filozofię Joanna Billewiczówna ze Żmudzi – pracę dyplomową pisała z pedagogiki i została pierwszą litewską nauczycielką z zagranicznym dyplomem. Poznała tam Gabriela, a poprzez niego Stanisława, za którego wyszła za mąż w 1888 r. Tak Stanisław spokrewnił się z Józefem Piłsudskim. Młodzi małżonkowie osiedli w Brewikach, by gospodarzyć na rodowych włościach.
Gabriel z powodu przypadkowego zaangażowania się w działalność rewolucyjną – pomógł zatrzeć ślady produkcji bomby przez jego kolegę, a władze carskie dowiedziały się o tym – nie mógł już powrócić do ojczyzny, chociaż udało uniknąć większych represji.
Budowniczy elektrowni
Gabriel został więc w Szwajcarii. Karierę inżynierską rozpoczął w 1891 roku od projektowania linii kolejowych. Największe sukcesy odniósł w zakresie budownictwa wodnego, już w 1895 roku kierował budową odcinka kanału spławnego w dolinie Renu, którego głównym przeznaczeniem było odwadnianie obszarów położonych powyżej Jeziora Bodeńskiego.
Uzyskał obywatelstwo szwajcarskie. Mała Szwajcaria, pozbawiona rezerw naturalnych paliw, wcześnie sięgnęła po „biały węgiel” – energię wodną, którą – dzięki ukształtowaniu terenu – miała pod dostatkiem. W krótkim czasie stała się krajem przodującym w dziedzinie budowy elektrowni wodnych i eksporterem energii elektrycznej.
Był przede wszystkim praktykiem, praca twórcza była jego pasją, w niej się wyżywał. Mawiał, że „inżynier doznaje tej przyjemności, jaką ma Bóg”. Nie bez oporów dał się nakłonić do pracy dydaktycznej na Politechnice Związkowej (ETH) w Zurychu. Fakt, że podjął się tego zadania, wydaje się bardzo charakterystyczny dla jego osobowości – po prostu dał się przekonać, że na tym stanowisku będzie najbardziej przydatny społeczeństwu.
W 1907 r. przyjął docenturę i objął katedrę budownictwa wodnego. W rok później mianowano go profesorem. Na stanowisku tym pozostał do 1919 r. W latach 1913-1920 pełnił funkcję dziekana Wydziału Inżynierii. Wykładał znakomicie, w sposób jasny i zwięzły, ograniczając się do przekazywania studentom tylko najważniejszych, najpotrzebniejszych wiadomości.
Nie ograniczył jednak swej działalności do dydaktyki i pracy naukowej. Nie pozwoliła mu na to jego czynna natura i zamiłowanie do praktyki inżynierskiej. W 1908 roku otworzył w Zurychu własne biuro inżynierskie. Jego działalność polegała na przeprowadzaniu wstępnych studiów, opracowywaniu projektów oraz fachowym nadzorze ich realizacji. Ponadto wielokrotnie dokonywał ekspertyz i udzielał konsultacji. Wkrótce zyskał europejski rozgłos, a jego firma objęła działalnością, obok Szwajcarii, wszystkie graniczące z nią kraje oraz cały Półwysep Pirenejski.
Prawdziwym majstersztykiem, wieńczącym wieloletnią karierę inżynierską, była elektrownia Mühleberg na rzece Aar w pobliżu Berna, podówczas jedna z największych i najnowocześniejszych w Europie. Kierował jej budową w latach 1917-1920, pokonując liczne przeszkody wywołane trudnościami związanymi z wojną i sytuacją po jej zakończeniu, a także z niezwykle gwałtowną epidemią grypy, wymagającą organizowania szpitali na placu budowy.
Minister i Prezydent
Z ziem polskich mógł w tym okresie odwiedzić tylko Galicję – w zaborze austriackim. W roku 1911 objechał ją automobilem, badając możliwości wykorzystania energii wodnej rzek Podkarpacia, a zwłaszcza Dunajca. W rezultacie tej podróży, jego biuro bezpłatnie opracowało projekt elektrowni wodnej Szczawnica-Jazowsko.
Nie od razu zdecydował się powrócić do ojczyzny. Miał ciężko chorą żonę. Głównie chodziło jednak o rozpoczęte projekty, podjęte zobowiązania, nieograniczone możliwości twórcze, z których trzeba by zrezygnować, wracając do kraju. Misję nakłonienia do powrotu powierzono Ignacemu Mościckiemu, który znał go dobrze z czasów, gdy sam pracował w Szwajcarii. W kwietniu 1919 r. doszło do rozmowy na ten temat. Wedle relacji Mościckiego, Narutowicz powiedział: „Jakżeż ja mogę od tego warsztatu pracy odejść – w którym leży na stole niewykończonych robót samego rządu szwajcarskiego za sto milionów franków. W odpowiedzi na te słowa nie potrafiłem się zdobyć na inny argument, jak tylko ten, że przecież Polska nie co rok powstaje. Po pewnej chwili oczekiwania usłyszałem znowu głos Narutowicza – jak gdyby do siebie zwrócony: Tak – to prawda”.
Ostatecznym bodźcem do powrotu stała się decyzja rządu polskiego powierzenia Narutowiczowi teki ministra robót publicznych w czerwcu 1920 r. Prawdopodobnie dowiedział się o niej z gazet, przebywając w Hiszpanii. Zlikwidował wówczas do końca swoje interesy za granicą i udał się do kraju, by pełnić odpowiedzialne obowiązki za pensję mniejszą niż gaża, którą płacił w Zurychu swej gosposi.
W kwietniu 1922 r. wydelegowano Narutowicza, obok ówczesnego ministra spraw zagranicznych Konstantego Skirmunta, na ważną konferencję międzynarodową w Genui. Przyczynił się tam do sukcesu polskiej delegacji – chyba wielu dyplomatów zagranicznych miało wówczas więcej zaufania do Narutowicza, uważanego na Zachodzie za coś w rodzaju instytucji, niż do rządu nowo utworzonego państwa, którego poczynania obserwowano jeszcze w Europie z pewną rezerwą. Stąd był już tylko jeden krok do mianowania go w czerwcu ministrem spraw zagranicznych.
Wysunięcie w grudniu jego kandydatury na prezydenta było dla niego dużym zaskoczeniem. Kandydowanie odradzał mu m. in. Piłsudski. Jednak ostatecznie przyjął propozycję złożoną mu przez działaczy PSL „Wyzwolenie”.
9 grudnia 1922 r. Sejm Ustawodawczy wybrał go na pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej, dzięki głosom posłów lewicy, centrum, mniejszości narodowych i niespodziewanie PSL „Piast”. Zwycięstwo Narutowicza było bardzo dużym zaskoczeniem dla prawicy, która spodziewała się, że bez problemu dojdzie do wyboru jej kandydata. Zaraz po wyborze prawica rozpoczęła przeciwko niemu napastliwą kampanię prasową, zarzucając mu ateizm, przynależność do masonerii oraz zdobycie urzędu dzięki głosom mniejszości narodowych.
11 grudnia, w dniu zaprzysiężenia prezydenta, owo „oburzenie narodu” próbującego nie dopuścić prezydenta elekta do Sejmu przyniosło, wobec całkowitej bierności władz porządkowych, rozruchy, w wyniku których jedna osoba została zabita, 28 rannych, w tym 9 ciężko. Prezydenta obrzucono błotem, grudami lodu i kamieniami. Jeden z nich ugodził go w czoło, raniąc mocno. „To Polka we mnie rzuciła grudą lodu – Polka w Prezydenta Rzeczypospolitej” – skarżył się następnego dnia.
16 grudnia zginął na wernisażu w Zachęcie, zastrzelony przez malarza Eligiusza Niewiadomskiego, znanego z sympatii do endecji. Prezydent Gabriel Narutowicz został pochowany w podziemiach Bazyliki Archikatedralnej św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
Przyrodzony przywódca
Tymczasem Stanisław, nie tylko gospodarzył w Brewikach, ale zajął się działalnością oświatową i polityczną. W 1890 roku wydawał pismo „Tygodnik Powszechny”. Już w 1905 r., podczas rozruchów rewolucyjnych, dał się poznać jako przywódca. Kiedy z Olsiad uciekł przestraszony rosyjski „uriadnik”, Stanisław z miejscowej ludności zorganizował służby porządkowe, obrony, z nawet sądy – „Republikę Olsiadzką”. Jednak po kilku miesiącach Kozacy wrócili, kładąc kres „republice”. Taka działalność mogła mieć poważne konsekwencje, ale dzięki znajomościom i przyjaciołom spędził „tylko” kilka miesięcy w areszcie.
Trochę później został przedstawicielem Olsiad w Wielkim Sejmie Wileńskim. Jak jest zapisane w wspomnieniach z tamtych lat nawet w kręgu największej szlachty z przyjemnością rozmawiał „po mużycku” – w języku żmudzkim.
W 1917 roku został członkiem Rady (Taryby) Litewskiej, w 1918 r. – sygnatariuszem Aktu Niepodległości (Odrodzenia Państwowości) Litwy, jako jedyny podpisał się zachowując polską pisownię nazwiska. Dwa razy rezygnował z udziału w Radzie, bo nie chciał pogodzić się z polityką uległości wobec Niemiec – kiedy ogłoszono o „nierozerwalnych więziach z Niemcami” i po ogłoszeniu królem Wilhelma Uracha.
Wrócił do swojego gospodarstwa w Brewikach. Znowu, tym razem w obronie przed bolszewikami, zorganizował w Telszach „republikę”. W latach 1919-1931 był radnym okręgu, zorganizował spółkę mleczarską. Później pracował w sądzie okręgowym w Kownie, jego żona była dyrektorką polskiego gimnazjum im. Adama Mickiewicza.
W noc sylwestrową, na początek 1933 roku, zastrzelił się w mieszkaniu, przyznanym służbowo żonie. W liście pożegnalnym do najbliższych pisał: „Proszę Was o przebaczenie za to, że materialny byt mojej rodziny zaniedbałem, uganiając się za działalnością społeczną i za pogodzeniem Litwy z Polską. Mam nadzieję, że to z czasem nastąpi”. Pochowano go na cmentarzu w Olsiadach.
Działalność w kierunku pojednania polsko-litewskiego próbował kontynuować jego syn – Kazimierz. Po radzieckiej inwazji w 1940 roku został zesłany wraz z rodziną. Potem zamieszkał w Poznaniu, gdzie zmarł w 1987 roku.
Opracował Tadeusz Fedorowicz
Na zdjęciu: dwór w Brewikach, zabudowa 1794 r. – od około 15 lat właścicielem jest Gediminas Šilinas, były leśniczy, corocznie przy dworze organizuje uroczyste obchody Święta 16 lutego
Fot. www.efoto.lt