List Schreibikusa do św. Mikołaja (zabrali mnie...)

Mój kochany Święty Mikołaju, pisze do Ciebie mały Schreibikus z Niemiec. Chcę Cię poprosić o prezent na święta, bo byłem cały rok grzeczny. Słuchałem rodziców i pani z przedszkola.

Na początku tylko mam do Ciebie, Mikołaju, prośbę. Nie mów proszę nikomu, że Cię nazywam świętym, bo pani w przedszkolu nam powiedziała, że jest to zabobon. Kościół wymyślił świętych z aureolkami nad głową, co to niby mieszkają w Niebie, bo gdy przebywali na Ziemi, to pełnili dobre uczynki i kochali bliźnich. Nie wiem, Mikołaju, co to znaczy ten zabobon, ale ja jestem pewien, że Ty to na pewno jesteś święty, bo tyle prezentów rozdajesz dzieciom na całym świecie. I w ogóle jesteś cały taki fajny!

Nie myśl, Mikołaju, że się Tobie podlizuję, bo chcę prezent. Ja naprawdę bardzo Cię lubię i zawsze na Ciebie czekam. Nawet nocami staram się długo nie spać, żeby Cię zastać, gdy przychodzisz po kryjomu do mego domu. Ale jakoś to mi się dotychczas nie udało. Ale tym razem to Ty, Mikołaju, postaraj się naprawdę przyjść do nas skrycie, żeby Cię rodzice nie zauważyli. Schowaj też prezent dobrze pod choinkę, aby go nikt nie dostrzegł. Nie chcę, aby moi rodzice z powodu wymarzonego przeze mnie prezentu mieli jakieś przykrości. Bo ja chcę Ciebie, Mikołaju, poprosić, tylko ciiiii…, o ołowiane żołnierzyki, którymi nie wolno mi się bawić.

Pani w przedszkolu zabroniła mi i powiedziała rodzicom, że jeżeli będę się bawić żołnierzykami, to wyrosnę na tego, jak tam... militarystę (to taki zły pan, który – gdy urósł – sam został żołnierzykiem). A po drugie, Ty tylko się nie śmiej Mikołaju, w przedszkolu każą mi się bawić lalkami. Wychowawczyni mówi, że tak trzeba, bo musi być różnorodność. Różnorodność to jest wtedy, gdy nikt nie wie, kto w przedszkolu jest chłopczykiem, a kto dziewczynką. (To pewnie taka zabawa w przebieranki, choć ona mi się nie podoba). Dopiero jak wyrośniemy, sami o tym zadecydujemy.

Kiedyś u nas w przedszkolu był taki Helmut, który na początku był chłopczykiem, ale kazano mu się bawić lalkami i ubierać w „dziewczyńskie” ubranka, więc z czasem poczuł się Helgą i został dziewczynką. Potem znowu mu coś się odmieniło, aż w końcu został neutralny. Na razie nie wiem, co to jest, bo pani nam jeszcze tego nie tłumaczyła. Może to jest tak, że jak ktoś dużo razy się przebiera, to w końcu zapomni, kim jest naprawdę?..

Wiesz, Mikołaju, przyznam Ci się, że niedawno niechcący podsłuchałem, jak mój rodzic A (po dawnemu znaczy tata) mówił do rodzica B (czyli po prawdzie do mamy), że nasze przedszkole to zupełnie zwariowało, tylko tego nie wolno mówić głośno. „Bo nam jeszcze naszego Schreibikusa odbiorą”, powiedziała szeptem przerażona mama, oj, przepraszam, chciałem powiedzieć rodzic B. I obaj rodzice zamilkli, rozglądając się wokół trwożliwie.

A czy Ty wiesz, Mikołaju, że nam w przedszkolu ze świątecznej szopki zabrali Jezuska, a na Jego miejsce położyli Batmana. Bo Jezuska niektórzy ludzie wcale nie lubią, wyobraź sobie, i nie chcą widzieć Go na oczy. Co innego Batman. To jest superman. Jeżeli Ty, drogi Mikołajku, nie wiesz, co to jest ten superman (nie gniewaj się, ale w Twoim wieku nie wszyscy nadążają za nowinkami), to ja Ci chętnie objaśnię. Superman – to taki super wujek, najsilniejszy od wszystkich na świecie, który nosi maskę i umie nawet latać. Złych ludzi grzmoci, a dobrym – pomaga. Ale Jezuska i tak szkoda. Cóż On, biedny, winien, że nawet ze stajenki Go ludzie wypędzili...

Ach, Mikołaju, jeszcze nie powiedziałem Tobie, że i świąteczną choinkę w tym roku zabronili nam w mieście wystawić. Nie wolno, bo rodzice i dzieci, którzy przyjechali do nas z dalekiej Efiofii nie chcą choinki. Może w tej Efiofii choinki nie rosną i dlatego tamtejsi ludzie nie wiedzą, jaka ona jest piękna na święta?.. Jak płonie setkami kolorowych lampek, girland, gwiazdek i różnych tajemniczych, bajecznych zabawek.

Ale może przyczyna jest też inna. Powiem Ci w sekrecie, Święty Mikołaju, że jedna moja koleżanka z przedszkola, co to jej rodzic A w policji służy, szepnęła jakoś mi do ucha, że przy choince może być niebezpiecznie w tym roku. Może stać się jakaś krzywda dzieciom. Prawda, ona nie wie jaka, bo jej rodzic nie zdradził tajemnicy. Ale myślę, że pewnie chodzi o ostre igliwia, które mają choinki i dzieci w zabawie mogą się nimi czasami boleśnie ukłuć. Ale żeby tak z powodu jakichś tam kolców zabraniać choinki, to chyba ci dorośli już naprawdę przesadzają. Jakież to Boże Narodzenie może być bez świątecznej choinki?

O jejku. Święty Mikołaju, znowu muszę Cię prosić o dyskrecję, by nikomu nie mówić, że święta nazwałem Bożym Narodzeniem. Teraz tak mówić nie wolno. Dziś prawidłowo się mówi, że jest to święto Wesołego Krasnoludka, patrona dobrej zabawy, beztroskiego życia i wszelkich uciech. A wiesz dlaczego, Mikołaju? Bo święto musi być zdystansowane. Pewnie i tego nie rozumiesz, mój Staruszku. To znaczy takie, żeby nikt z jego nazwy nawet się nie domyślił, jakie to święto. I wtedy wszystkim będzie dobrze, wszyscy będą weseli i szczęśliwi.

Ale ja, mój Mikołaju, szczęśliwy nie jestem. Bo zabrali mi choinkę, Jezuska, mamę z tatą i ołowiane żołnierzyki…

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz