Rekordowa liczba uczestników na trasie rowerowej w Niemenczynie

Rodzinny maraton

Około 400 miłośników rowerowego szaleństwa wzięło udział w 3. edycji Międzynarodowego Maratonu Kresowego „Wilia”, która odbyła się w niedzielę, 14 maja, w Niemenczynie. Oprócz rekordowej obsady, ta edycja była też szczególna i wyjątkowa pod względem uczestników z Litwy – stanowili oni ponad 60 proc. ogólnej liczby startujących.

Maraton „Wilia” jest jednym z 16 etapów rowerowych zawodów kresowych, jakie odbywają się na terytorium Polski, Białorusi oraz Litwy. Do miasta nad Wilią przybyli cykliści z Białorusi, Rosji, Polski oraz różnych miejscowości Litwy. Wzorem do naśladowania był Jonas Vilūnas, najstarszy uczestnik, który mimo 78 lat na barku jest w dobrej kondycji fizycznej i nie przestraszył się trudnej trasy. W ogóle rozpiętość wiekowa uczestników jest imponująca, gdyż na rowerach ścigali się również przedszkolacy, a najmłodsi z nich mieli dopiero 3 latka.

Pogoda dopisała i międzynarodowe zawody przekształciły się w weekendowy piknik w malowniczym zakątku przyrody – nad brzegiem spokojnie płynącej Wilii. Organizatorzy zadbali o to, by w trakcie zawodów dzieci nie nudziły się i prowadzące konkursy, gry i zabawy animatorki miały pełne ręce roboty. Były też zorganizowane punkty sprzedaży kawy, herbaty, koktajli i wypieków, w innym miejscu oferowano oleje, kaski i inne rowerowe akcesoria. Uczestnicy maratonu za darmo mieli wodę, owoce surowe i suszone, ciastka, herbatę i kasze. Te ostatnie przygotowały i serwowały panie z Ośrodka Kultury w Sużanach, a „dowodził” nimi ubrany na biało administrator Jan Szpakow, który dumnie wypinał pierś, prezentując koszulkę z napisem „Najlepszy kucharz”.

Zachwycona organizacją zawodów była pewna pani z Kiejdan, która była nieco zaskoczona tym, że do Niemenczyna przybyli ludzie całymi rodzinami i dla wszystkich znalazło się jakieś zajęcie. Narzekała, że u nich miały się odbyć zawody rowerowe na szosie, ale zostały odwołane z powodu braku sponsorów…

– Aż zazdrość bierze, że w waszym rejonie jest takie święto z koncertem i loterią z nagrodami – mówiła mieszkanka Kiejdan.

Aleksandr Miljantej z Grodna przyznał, że lubi tu przyjeżdżać, gdyż ludzie są serdeczni i mili, a organizacja zawodów świetna.

– W młodości lubiłem skoki ze spadochronem. Przed trzema laty miałem zawał i po nim wsiadłem na rower. Czuję się lepiej i wszystkim niedowiarkom i zbyt ostrożnym radzę, że dla zdrowia najlepszy jest ruch i wysiłek – dzielił się własnymi przeżyciami i doświadczeniem gość z Białorusi.

Niemenczynianin Antoni Żakiewicz, pracownik Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Wilnie, w zawodach wystartował po raz pierwszy. Na początek wybrał półmaraton.

– Przed startem postawiłem sobie cel – dojechać do mety i nie być ostatnim. Oba zadania zrealizowałem – autentycznie cieszył się Żakiewicz.

Zwycięzców w różnych kategoriach wiekowych na dużej scenie nagradzali: Robert Komarowski, wicemer samorządu rejonu wileńskiego, Edmund Szot, kierownik rejowego Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki, Mieczysław Borusewicz, starosta Niemenczyna i Marian Kaczanowski, dyrektor Szkoły Sportowej Samorządu Rejonu Wileńskiego. Warto nadmienić, że Szot przybył specjalnie na to sportowe przedsięwzięcie, chociaż w rodzinie świętowano pierwszą komunię hołubionych przez niego wnuczek.

Zwycięzcy w kategorii open otrzymali nagrody w wysokości 40-100 euro, zdobywcom pierwszych trzech miejsc na podium w poszczególnych kategoriach wiekowych wręczone zostały puchary i dyplomy, a najmłodszym dyplomy i medale. Były też nagrody rzeczowe ufundowane przez polską spółkę „Kellys” oraz samorząd rejonu wileńskiego.

Wszyscy z uznaniem wyrażali się o trasie. Była w miarę pofałdowana, jednak zawierała wiele odcinków szybkich. Nie brakło zakrętów i stromych podjazdów. Dech w piersi zapierał odcinek wzdłuż rzeki Wilii, który trzeba było pokonywać po wysokiej (prawie 100 m) skarpie w odległości kilkudziesięciu centymetrów od jej brzegu. W kilku miejscach rowerzyści musieli pokonać wartki strumyk, a przed finiszem czekał na nich „Everest” – tak uczestnicy żartobliwie nazwali stromą górkę, którą nie wszyscy zdołali pokonać na rowerze i niektórzy musieli zeskakiwać z siodełka i piąć się w górę biegnąc obok swego „rumaka”.

Widzowie te sceny mogli oglądać z bliska, a więc emocji nie brakowało zarówno uczestnikom, jak i kibicom. Dzięki wspólnemu wysiłkowi organizatorów: wydziału kultury, sportu i turystyki samorządu rejonu wileńskiego, Wielofunkcyjnego Centrum Kultury i Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny w Niemenczynie, starostwa miasta i Szkoły Sportowej Samorządu Rejonu Wileńskiego oraz sponsorów, przedsięwzięcie wypaliło na sto dwa, a i pogoda w tym dniu była wprost jak na zamówienie.

Maratony w Niemenczynie nabierają barw. Mówi się o nich coraz głośniej i pochlebniej, a to wystawia dobre świadectwo gospodarzom tego święta sportowego, które ma łączyć ludzi różnej narodowości pod hasłem „Pasja – Varžybos – Drużba”.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciach: ponad 60 proc. startujących stanowili miejscowi; zwycięzcom w poszczególnych kategoriach wiekowych wręczono puchary, dyplomy i nagrody rzeczowe.
Fot.
Dariusz Borusewicz

<<<Wstecz