Dzień poświęcony ks. prałatowi Józefowi Obrembskiemu

Pamięć zza Kuźnicy

W Białymstoku i Wysokim Mazowieckim pamięć o naszym prałacie Obrembskim nie gaśnie. Rozpalana jest ciągle na nowo przez ludzi, którzy mieli szczęście spotkać na swej drodze tego wyjątkowego kapłana. Jedną z takich osób jest Wanda Leonowicz, sekretarz Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna, inicjatorka spotkań poświęconych prałatowi.

W ramach XVIII Dni Kultury Kresowej w niedzielę, 12 marca, zaplanowano prezentacje filmu i publikacji na temat prałata w Muzeum Wojska w Białymstoku i w Miejskim Ośrodku Kultury w Wysokim Mazowieckim. Zaproszono pracowników Muzeum ks. Józefa Obrembskiego w Mejszagole i wicestarostę Andrzeja Adomaitisa, by opowiedzieli o doświadczeniach, spuściźnie i ocalaniu pamięci o człowieku, który kształtował sumienia pokoleń nie tylko na Wileńszczyźnie.

Pieśń ujdzie cało

Pierwsze spotkanie miało miejsce w Muzeum Wojska w Białymstoku. Zainaugurował je prezes Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna Oddział w Białymstoku Rafał Cierniak. Po emisji filmu „Jak promień słońca. Wysłali mnie z krzyżykiem w świat” była okazja do wysupływania z zakamarków pamięci osobistych wspomnień. Gościem honorowym spotkania był prof. Bohdan Łukaszewicz, wieloletni nauczyciel muzyki i oboista w białostockiej filharmonii. Miał 11 lat, kiedy z rodzinnego majątku Naliszki koło Uciany 11 czerwca 1941 r. sowieci wywieźli go wraz z matką i dwoma braćmi do Barnau w Kraju Ałtajskim. Przeszedł Golgotę Wschodu, potem przez 15 lat był oboistą w zespole „Mazowsze”. W końcu osiadł w Białymstoku, grał w filharmonii, wychowywał młodzież licealną i stał się bohaterem niedawno wydanej książki „Pieśń mojego życia”. A do Mejszagoły kilka lat temu przyjechał... rowerem, odwiedzał bowiem swoje rodzinne strony, by jeszcze raz posłuchać, o czym szumią brzozy, czy upływ czasu zmienił ich melodię...

Kolejną niespodzianką było spotkanie z rodowitą suderwianką, wychowanką profesora, Krystyną Kotłowską. Los rzucał ją w różne strony. Liceum Muzyczne ukończyła w Białymstoku (również gra na oboju), germanistykę w Niemczech, gdzie przez kilka lat mieszkała, a teraz układa swoje życie w Krakowie. Do Białegostoku przyjechała na zaproszenie pani Wandy Leonowicz, bo jak nie być na spotkaniu, gdzie brzmieć będzie kresowy zaśpiew i pachnieć wileński chleb... Onegdaj śpiewała dla ks. prałata Obrembskiego na urodzinowo-imieninowym spotkaniu lubianą przez kapłana piosenkę „Na drogę życia dostałam trzy kwiatki”, tym razem uniosła na duchowe wyżyny pieśnią „Ave Maria” J.S. Bacha.

Duchowy testament

Na uroczystości w Wysokim Mazowieckim bardzo licznie stawili się spadkobiercy duchowej spuścizny ks. Józefa Obrembskiego. Jako Honorowy Obywatel Miasta ma szczególne miejsce w panteonie zasłużonych. Spotkanie zorganizowała i prowadziła Małgorzata Sałęga, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury. Burmistrz, Jarosław Siekierko, dzielił się wspomnieniami z licznych odwiedzin u prałata.

– Pamiętam, jak podczas jednego ze spotkań powiedział do nas: przyjeżdżacie z Polski, z której ja nigdy nie wyjechałem, ale czy myślicie po polsku? Po pierwszym zdziwieniu dotarł do mnie sens tego pytania, do dziś często o tym myślę podejmując jakiekolwiek decyzje – czy to jest myślenie po polsku, zgodnie z duchem i wartościami tak mocno zakorzenionymi w polskiej tradycji. Dlatego wysyłamy na Wileńszczyznę naszą młodzież, by nauczyła się patriotyzmu – mówił włodarz miasta, którego prałat zawsze nazywał tym dużym burmistrzem z Wysokiego.

Wicestarosta Andrzej Adomai­tis w kilku słowach opowiedział o roli, jaką odegrał samorząd rejonu wileńskiego w pielęgnowaniu pamięci o prałacie, a więc trosce o zachowanie oryginalnego wystroju pałacyku, wspieranie działalności muzeum, organizowanie pielgrzymek „śladami pamięci”.

Wanda Leonowicz, niestrudzona organizatorka i filantropka przed laty odnalazła ks. prałata na prośbę sąsiadki, która znała rodzinę i przyjaźniła się z bratem ks. Obrembskiego. Już wtedy imię go wyprzedzało. Od tamtej pory czuje się odpowiedzialna za to, żeby coraz więcej osób poznało wartość nauczania prałata.

Jak kręgi na wodzie

Im dłużej trwało spotkanie, tym więcej osób chciało podzielić się wspomnieniami. Janina i Krzysztof Obrembscy przypomnieli o tym, że stryj nauczał przede wszystkim o tolerancji i szacunku do starszych.

– To przywiązanie do drugiego człowieka, szacunek, jakim się darzy osoby starsze, to wizytówka każdego człowieka i o tym ciągle ks. prałat nam przypominał i na ten szacunek pracował. Dziś widzimy, że była to dobra droga i dziękujemy osobom, które przyczyniają się do zachowania pamięci o tych słowach i czynach – mówiła żona bratanka zapewniając o pełnej dyspozycyjności z ich strony i pomocy.

Długo jeszcze, po zakończeniu oficjalnej uroczystości, płynęły wspomnienia. Waldemar Gołaś wielokrotnie odwiedzał prałata – przewodnika duchowego i autorytet niemal w każdej dziedzinie życia. Rozwiązania spraw powierzanych prałatowi, w jego przypadku, dotykają cudów, i być może proces beatyfikacyjny, o którym od czasu do czasu jest mowa, nabierze z czasem realnych kształtów.

Ksiądz Józef mawiał, że działania człowieka są jak kamień rzucony do wody. Wokół niego powoli tworzą się kręgi coraz szersze i szersze. Po niedzielnym spotkaniu nie ma wątpliwości, że Pan Bóg wrzucił kiedyś swego sługę w odmęty Wileńszczyzny, i już kręgi pozostawione na wodzie wyszły daleko poza jej granice.

Ślad historii

Muzeum ks. Józefa Obrembskiego od samego początku współpracuje z Odziałem Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku. Odwiedzając to miasto nie można było nie złożyć krótkiej wizyty. Zwłaszcza, że w planach jest jeszcze wiele wspólnych przedsięwzięć, z czego w najbliższym czasie promocja książki „Duszpasterstwo polskie na Wileńszczyźnie w okresie sowieckim (1944-1990).

Po spotkaniu z dyrektor Barbarą Bojaryn-Kazberuk i omówieniu terminów wystaw i prezentacji, przyjaciele muzeum – dr Ewa Rogalewska i dr Waldemar Wilczewski oprowadzili nas po zakamarkach Instytutu. Ależ to było przeżycie. W archiwum, które na co dzień jest zamknięte na osiem spustów, niemal dotykaliśmy losów ludzi. Naczelnik Eugeniusz Korneluk z wielką pasją opowiadał o pracy archiwistów. Uchylił rąbka tajemnicy jak na co dzień wygląda odczytywanie, dygitalizowanie i opracowywanie materiałów. Przez moment znaleźliśmy się w innym świecie. Wiele w nim smutku, ran trudnych do zagojenia, ale i troski o drugiego człowieka, życzliwości i prób zrozumienia, choć czasem tak ciężko...

W pamięci rodaków

Wyjechaliśmy z Białegostoku z nowym doświadczeniem, ale i przeświadczeniem, że prałat „ciągle działa”. Zostawiliśmy „Drogowskazy”, by i inni czerpali ze skarbnicy mądrości kapłana.

– Bardzo cieszymy się z takiej frekwencji. Na spotkaniu w Wysokim Mazowieckim było ok. 300 osób. Byli nie tylko mieszkańcy z rodzinnych stron, którzy chcieli dzielić się wspomnieniami, ale byli też ci, którzy pierwszy raz zetknęli się z osobą prałata. Przyszli, by go poznać, uszczknąć dla siebie cząstkę mazowiecko-wileńskiej duszy, by nieco jaśniej się zrobiło – mówiła kierownik muzeum Józefa Markiewicz.

„Pochodnie życia ludzkiego, chrześcijańskiego są dziś mocno przygaszone. Żeby je na nowo rozpalić, trzeba dużo czasu i starań. Czeka nas wielka robota. Nie wiadomo, ile zdążymy zrobić. Ale robić trzeba. Uparcie i nieustępliwie” – mawiał ks. prałat. Te słowa dotyczą nie tylko mieszkańców Wileńszczyzny, ale tych zza Kuźnicy także.

Monika Urbanowicz

Na zdjęciu: Wanda Leonowicz, inicjatorka spotkań, wręczyła Józefie Markiewicz kierowniczce Muzeum ks. Obrembskiego grafikę, wykonaną przez jej śp. męża
Fot.
Wiesław Litowczenko

<<<Wstecz