Reforma instytucji opiekuńczych – bez biurokratycznych rozwiązań

Dziecko w pułapce prawa

Jak zadbać o godne warunki dla dzieci, które nie doświadczyły miłości i opieki w rodzinie albo, co gorsza, musiały ją opuścić z powodu przemocy opiekunów – ta kwestia stała się tematem dyskusji w samorządzie rejonu wileńskiego.

Kiedy urzędnicy najwyższych szczebli państwowych zastanawiają się nad udoskonaleniem litery prawa, żeby zapobiec w przyszłości tragedii, która przed kilku tygodniami stała się udziałem czteroletniego Matukasa w Kiejdanach, okrutnie zakatowanego w rodzinnym domu, podstołeczny rejon musi stoczyć walkę z biurokracją i dyskryminującą polityką instytucji rządzących. Założone przez samorząd w 2011 roku Centrum Kryzysowe Rodziny i Dziecka w Kowalczukach oraz w 2016 roku Centrum Dobrobytu Rodziny i Dziecka w Giejsiszkach nie otrzymały licencji na dalsze prowadzenie swojej działalności.

13 lutego do Giejsiszek (starostwo Dukszty) zawitał minister opieki społecznej i pracy Linas Kukuraitis, który spotkał się z mer samorządu rejonu wileńskiego Marią Rekść oraz przedstawicielami społeczności rejonu wileńskiego. Spotkanie zostało zainicjowane przez posłankę Ritę Tamašunienė, starostę frakcji AWPL-ZChR, w celu omówienia działalności ośrodków powołanych przez samorząd do krótkotrwałej i długoterminowej opieki nad dziećmi. Przed kilkoma tygodniami Rada samorządu rejonu wileńskiego zwróciła się do parlamentu i Rządu Litwy o zmianę prawa, aby samorządowe ośrodki opiekuńcze mogły otrzymać licencję na działalność.

Reforma systemu opieki instytucjonalnej zakłada całkowitą likwidację domów dziecka. Placówki tego typu zostały uznane za przeżytek. Natomiast dziecko, pozbawione opieki rodzicielskiej, ma być umieszczane w rodzinach zastępczych, „grupach rodzinnych” (lit. šeimynos) zajmujących mieszkania lub domki jednorodzinne przewidziane na małą liczbę mieszkańców (nie więcej niż 8 wychowanków), oddane do adopcji albo zwrócone do biologicznej rodziny. Ostatni wypadek zakłada uprzednią współpracę z rodzinami i całkowitą ich resocjalizację. Departament Usług Społecznych przy Ministerstwie Ochrony Społecznej i Pracy zablokowanie działalności obu placówek tłumaczy rozpoczęciem planu reorganizacji ośrodków opiekuńczych.

Prawo działa wstecz?

Tak się składa, że na terenie samorządu rejonu wileńskiego nie było dotychczas żadnego domu dziecka. Dzieci opuszczone przez rodziców lub doświadczające przemocy były umieszczane w ośrodkach opiekuńczych na terenie innych samorządów. Doświadczały wtedy podwójnej krzywdy: z jednej strony – pozbawienie rodziny, z innej – wyrwanie z rodzimego środowiska.

– Zależy nam na dobru dziecka, które przeżywa ogromny stres z powodu krzywd doznanych od najbliższych, a potem z powodu zmiany miejsca zamieszkania, szkoły, kolegów, a nawet języka. Dlatego chcieliśmy, żeby dzieci z rejonu pozostały jak najbliżej swego miejsca zamieszkania – mówiła mer Maria Rekść, tłumacząc, że jednym z założeń ośrodków jest ich działalność resocjalizacyjna, czyli współpraca z rodzinami i dostarczenie im wszechstronnej pomocy specjalistów z różnych dziedzin.

Kiedy w lipcu 2013 roku ruszyła budowa Centrum Dobrobytu Rodziny i Dziecka w Giejsiszkach, resort opieki społecznej popierał samorządową inicjatywę, wydzielił nawet finanse na wykończenie prac budowlanych. Oczywiście jeszcze w trakcie budowy projekt był niejednokrotnie konsultowany z ministerstwem i dostosowywany do coraz to nowych wymogów. Ostatecznie, wybudowane w roku 2015 centrum jest wzorowane na znanych w kraju i na świecie tzw. „SOS wioskach dziecięcych”. Ośrodek składa się z 3 dwuskrzydłowych domów, w których dzieci mają być rozmieszczone w tzw. „grupach rodzinnych”, opiekujących się najwyżej 8 wychowankami. Na tym samym terytorium znajduje się budynek administracyjny z przestronną salą, gabinetami dla pracownika społecznego, psychologa, lekarza i innych specjalistów. Zgodnie z założeniem, pomieszczenia budynku administracyjnego (głównie sala), także infrastruktura zewnętrzna (placyk zabaw, boisko) miałaby służyć całej wspólnocie Giejsiszek oraz pomagać wychowującym się w placówce dzieciom w integracji i nawiązywaniu kontaktów z miejscową społecznością. Obecnie w placówce działa tzw. świetlica, w której czas po lekcjach spędzają dzieci i młodzież z Giejsiszek, Dukszt, a nawet z Mejszagoły. I w tym tkwi cała zagwozdka – według wdrażanej w kraju reformy rodzinne ośrodki opiekuńcze dla dzieci nie mogą działać na jednym terenie z instytucjami świadczącymi inne usługi społeczne.

Najgorzej nastolatkom

Ożywiona dyskusja na temat likwidacji domów dziecka trwa od dłuższego czasu. Okres przejściowy – do roku 2020 – ma być wykorzystany m.in. na rozpracowanie systemu, bardziej przyjaznego osieroconym dzieciom niż dotychczasowy.

– Zawsze pobyt dziecka w placówce opiekuńczej wyciśnie „piętno instytucji”. Trudno będzie mu rozpocząć życie w społeczeństwie. W kraju trwa reforma, przewidująca przygotowanie jak największej liczby rodzin zastępczych i adopcyjnych, żeby każde dziecko miało zapewnione wychowanie w rodzinnym środowisku. Niemniej jednak rozumiem zaistniałą sytuację w rejonie i, mam nadzieję, że wspólnie znajdziemy dobre rozwiązanie dla działalności placówki – zapewnił szef resortu opieki społecznej i pracy.

Na dzień dzisiejszy w rejonie wileńskim jest 90 dzieci, korzystających z usług instytucji opiekuńczych. Tymczasem różne wypadki w rodzinach ryzyka społecznego stawiają w pogotowiu służby, które muszą szybko interweniować, żeby nie dopuścić do tragedii. Społeczeństwo Litwy, chociaż ostatnio coraz bardziej otwarte na adopcję, wciąż jest nieprzygotowane, żeby stworzyć odpowiednią liczbę rodzin zastępczych, czy też opiekunów dyżurnych, którzy o każdej porze doby są gotowi przyjąć pod swój dach obce dziecko. „Najlepiej” mają najmłodsi: maluchy i niemowlęta najchętniej są adoptowane, o wiele rzadziej zdarza się, że do adopcji trafiają dzieci starsze. Natomiast interwencji w rodzinach ryzyka często potrzebują nastolatki oraz dzieci upośledzone lub niepełnosprawne, a te, jak wiadomo, mają nikłe szanse na adopcję, czy nawet znalezienie stałych opiekunów. Nie da się więc wyeliminować instytucji. Zdaniem urzędników ministerstwa, rozwiązaniem miałby być system „grup rodzinnych”: mieszkania, ewentualnie domki jednorodzinne, działające niezależnie jedne od drugich, niemieszczące się na jednym terenie (działce).

Ten sam cel

– Placówka w Giejsiszkach w założeniu miała pełnić niejedną funkcję: opieka nad dziećmi oraz centrum szkoleniowe, resocjalizacyjne, współpracujące z rodzinami. Niemniej jednak, już w trakcie budowy okazało się, że formalnie te dwie działalności nie mogą być prowadzone na jednym terenie, co jest nielogiczne. Poza tym, jeśli ośrodek będzie prowadził pracę edukacyjną w społeczeństwie, to jest szansa, że dzieci zostaną zaadoptowane albo powrócą do swoich rodzin – zauważyła posłanka Rita Tamašunienė.

Jej zdaniem, zaistniała sytuacja jest „zasługą” byłej minister Algimanty Pabedinskienė, która, wiedząc, że budowa ośrodka w Giejsiszkach nie będzie wykończona przed 2016 rokiem wydała rozporządzenie zabraniające udostępniania nowym instytucjom licencji na prowadzenie działalności opiekuńczej. Co ciekawe, placówki, które taką działalność dotychczas prowadziły, licencję otrzymały, ale nie samorządowe, jak np. pozarządowy ośrodek społeczny dla dzieci i młodzieży w Niemenczynie.

– Rejon wileński konsekwentnie realizuje przewidzianą przez państwo reorganizację dotychczasowej opieki społecznej dzieci. Najpierw poszukiwanie rodzin zastępczych, przygotowanie pracowników społecznych, organizowanie kształcenia osobom zgłaszającym się do adopcji lub opieki. Niemniej jednak nie da się z dnia na dzień zmienić mentalności społeczeństwa tak, że od razu znajdą się rodziny chętne do przygarnięcia dziecka z kryzysowego środowiska, dlatego nie da się całkowicie zrezygnować z pomocy instytucji, przynajmniej w etapie przejściowym – tłumaczy Danuta Narbut, wicedyrektor Administracji Samorządu Rejonu Wileńskiego, podkreślając, że rejon dąży do tych samych celów, ustalonych przez państwo: zapewnienia bezpiecznego, rodzinnego środowiska dzieciom i wszechstronnej pomocy rodzinom. Taką działalność prowadziła placówka w Kowalczukach, podobnie miało działać centrum w Giejsiszkach.

Opieka zbliżona do rodzinnej

Żeby sprostać wymogom reformy, samorząd rejonu wileńskiego zainicjował nabycie w Kowalczukach dwóch domów, które są w trakcie dostosowywania ich do mieszkania dla 8 osób. Zamieszkałyby w nich dzieci z Centrum Kryzysowego Rodziny i Dziecka w Kowalczukach. Zbudowany według unijnego projektu ośrodek powstał z myślą o zapewnieniu krótkotrwałej opieki dla dzieci, które mogą przebywać w ośrodku do roku. Poza tym centrum świadczy pomoc matkom, które znalazły się w trudnej sytuacji. Przy ośrodku pracują specjaliści, którzy prowadzą spotkania dla osób decydujących się na adopcję lub opiekuństwo. W ubiegłym roku przeszkolono dwie grupy po 13 osób w każdej, rozpoczęto pracę z kolejną ekipą. Z 19 dzieci, które trafiły do ośrodka, 10 powróciło do swoich rodzin.

Jak wynika ze słów dyrektor Leokadii Pawtel, zainteresowanie adopcją w społeczeństwie na Litwie wzrasta, niemniej jednak wciąż jest zbyt niskie. Ze szkoleń, proponowanych przez ośrodek, korzysta sporo krewnych: dziadkowie, wujostwo, starsze rodzeństwo i to oni zostają prawnymi opiekunami dzieci.

– Zabierając dziecko z rodziny, musimy prosić o miejsce w instytucjach pozarządowych lub znajdujących się na terenie innych samorządów na całej Litwie, a jeśli nam odmówią… Posiadamy dwie placówki, a nie możemy z nich skorzystać, i przez to dobrze wypełnić swojej pracy – stwierdziła Silva Lukoševičienė, kierowniczka wydziału ochrony praw dziecka rejonu wileńskiego. Podkreśliła, że rejon realizuje politykę ministerstwa, aby jak najmniej dzieci trafiało do instytucji opiekuńczych. Jej zdaniem, w placówce mogłyby zamieszkać także potrzebujące opieki i pomocy specjalistów matki z dziećmi.

Przed tygodniem w samorządzie odbyło się spotkanie, zainicjowane przez wydział ochrony praw dziecka rejonu wileńskiego. Udział w nim wzięli wicedyrektorzy Administracji Samorządu Rejonu Wileńskiego Danuta Narbut i Albert Narwojsz, specjaliści wydziałów ochrony praw dziecka i opieki społecznej, starostowie gmin i pracownicy społeczni do pracy z rodzinami ryzyka, którym przedstawiciele instytucji „SOS Wioska Dziecięca” w Wilnie i Centrum Społecznego Dzieci i Młodzieży w Niemenczynie opowiedzieli o środkach, podjętych w celu wspierania dzieci skrzywdzonych przez los, o promowaniu opieki zbliżonej do środowiska rodzinnego.

Praca u podstaw

– Dzieciństwo spędziłyśmy w domu dziecka i najgorsze, co nas spotkało, to nie złe warunki mieszkaniowe, że np. w pokoju mieszkało nas po 10 osób i miałyśmy łazienkę jedną na piętro, ale stosowanie psychicznej, a czasem także fizycznej przemocy opiekunów wobec wychowanków – dzieliły się z „Tygodnikiem” swoimi spostrzeżeniami Anna i Maria, byłe wychowanki jednego z domów dziecka. Dorosłe dzisiaj już osoby są przekonane, że to wychowawcy, którzy opiekują się dziećmi w ośrodku, ponoszą największą odpowiedzialność, i mają największe szanse, żeby pomóc pokrzywdzonym przez los.

Nie ma też gwarancji, że dzieci mieszkające w „grupie rodzinnej”, w mieszkaniu jednego z wielu bloków stolicy nie doświadczą stygmatyzacji. Jedna z pozarządowych instytucji, zakupiła domek jednorodzinny na dość prestiżowym osiedlu stolicy, ale ma negatywne doświadczenie sąsiedzkiej współpracy. Na zaproszenie placówki, żeby odwiedzić mieszkańców „grupy rodzinnej” przybyła tylko jedna starsza osoba, która od samego początku przynosiła dzieciom jabłka ze swego sadu. Reszta mieszkańców pozostała obojętna, a może w taki sposób wyraziła swoją niechęć wobec działalności w sąsiedztwie placówki opiekuńczej.

Może reorganizację należałoby zaczynać nie tyle od likwidacji instytucji, ile od zmiany mentalności społeczeństwa, a także utworzenia etatów dla fachowych pracowników społecznych i specjalistów. Kilku z nich pracowałoby z jedną rodziną ryzyka, a nie, jak jest teraz, gdy jeden pracownik ma pod swoją pieczą kilka lub kilkanaście rodzin aspołecznych. Dzisiejsze realia daleko odbiegają od wzoru idealnego społeczeństwa, więc należałoby pamiętać o podstawowej zasadzie: prawo ma służyć człowiekowi, a nie człowiek prawu.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: ministerstwo i samorząd szukają rozwiązań, żeby nowoczesna placówka w Giejsiszkach mogła pełnić funkcje zgodnie z przeznaczeniem;
Fot.
autorka

<<<Wstecz