Nie wylać dziecka z kąpielą

Jest takie polskie powiedzonko: „Nie wylać dziecka z kąpielą”. Znaczy tyle, by nie zaszkodzić sprawie, którą akurat próbujemy naprawić.

Od tygodni cała Litwa żyje tragedią 4-letniego malucha, którego wyrodna matka i ojczym zakatowali na śmierć. Makabryczny wypadek wstrząsnął opinią publiczną w kraju, zmusił urzędników odpowiedzialnych za prawa dziecka do działań i niekończących się tłumaczeń, że brak pieniędzy, że system niewłaściwy, że złe przepisy. Również politycy poczuli się do obowiązku, by jakoś zareagować na patologie w rodzinach, które na Litwie stają się groźne z powodu ich skali i czasami niewyobrażalnej wręcz brutalności. Przewodniczący Sejmu Viktoras Pranckietis zwołał na 14 lutego sesję nadzwyczajną parlamentu, by sprawą się zająć. W specjalnym piśmie na tę okazję napisał do kolegów posłów, by w sprawie proponowanych poprawek do ustaw broniących praw dziecka „głosowali odpowiedzialnie”.

– To najmniej, co możemy uczynić (...). Wzywam wszystkich posłów 14 lutego głosować odpowiedzialnie. Sama wiedza, że nieszczęśliwe dzieci mieszkają obok, nie pomoże tym dzieciom poradzić sobie z zagrożeniami. Musimy zainicjować zmiany – emocjonalnie wzywał do poparcia zmian prawnych.

Takowe, niestety, są potrzebne, bo śmierć zakatowanego przez rodziców czterolatka nie jest odosobnionym przypadkiem w litewskiej rzeczywistości. Statystyki przemocy w rodzinach wobec dzieci są przygnębiające. Wynika z nich, że w niespełna trzymilionowym kraju aż 19 tysięcy dzieci wychowuje się w rodzinach o tzw. podwyższonym ryzyku socjalnym. Tylko w ostatnim roku oficjalnie zarejestrowano aż 1669 przypadków przemocy fizycznej wobec nich. Około tysiąca dzieci każdego roku zabiera się rodzicom.

Jest oczywiste, że w takiej sytuacji odpowiedzialna władza musi reagować adekwatnie. Zwłaszcza, że problem nie zmniejsza się od lat, a wręcz pogłębia. Pytanie jednak brzmi: „Jak pomóc dziecku, by przypadkiem nie wylać go z kąpielą?”. W projekcie poprawek, które posłowie mają głosować, przemoc fizyczna wobec dzieci ma być zabroniona definitywnie. Problemem jest jednak, jak tę przemoc definiujemy. Projekt zakłada, że jest to „bezpośrednie bądź pośrednie działanie fizyczne, sprawiające dziecku ból, szkodę albo niebezpieczeństwo dla jego życia, zdrowia, rozwoju bądź uszczerbek dla jego honoru i godności”. Wydaje się, że jest to definicja dość ogólna, pojemna i nieprecyzyjna. Z łatwością można pod nią podciągnąć takie działanie wychowawcze jak np. postawienie dziecka do kąta, czy klapnięcie rozwydrzonego po tyłku.

Posłowie muszą uważać, by nie zrobić po skandynawsku. Tam przemoc i brak troski wobec dzieci są definiowane bardzo rozlegle, czasami aż do absurdu. Wystarczy ostrzejsza słowna reprymenda rodzica wobec swej pociechy, a czynność ta może być uznana za przemoc psychologiczną (za co oczywiście jest kara – zabranie dziecka rodzicom). Nadgorliwemu sąsiadowi może się wydać, że dziecko jego współlokatorów jest jakieś smutne, doniesie więc tam, gdzie trzeba i rodzice w zasadzie mogą się już żegnać ze swą latoroślą. Samo dziecko może też się poskarżyć tam, gdzie trzeba, że np. rodzice nie kupili mu żądanej zabawki albo ubrania i skutek będzie natychmiastowy. Rodzice zostaną uznani za niewydolnych wychowawczo, dziecko zostanie zabrane natychmiast. Ilość absurdalnych przepisów skandynawskich jest przerażająca. Dziecko, zgodnie z nimi, jest zachęcane wręcz do skarżenia się na swych rodziców z byle powodu, co czyni z natury niedojrzałą emocjonalnie osobę adwersarzem swych rodzicieli.

Tego kopiować nie należy na Litwie, choćby Aušrinė Pavilionienė, eksposłanka, wrzeszczała jak egzaltowana aktorka w teatrze Koršunovasa. Życzę więc posłom, by nie zwariowali, ani nie ulegli presji chwili. W historii parlamentaryzmu znamy nie jeden przykład, kiedy poszczególne, jednostkowe przypadki (owszem drastyczne i ze wszech miar godne potępienia) były wykorzystywane do wywrócenia całego systemu wartości i pojęć. Było tak dla przykładu kilka lat temu w Irlandii, kiedy po brutalnym gwałcie na niepełnoletniej media i część polityków chciała wymusić zmianę prawa w tym kraju tak, by zalegalizować tam aborcję. Nie udało się.

Na Litwie też nie należy wprowadzać prawa, które zamiast pomóc dziecku – zaszkodziłoby mu. Nie rozumiem np., dlaczego u nas tak pomajstrowano przy prawie, że w rejonie wileńskim nie wolno uruchomić dwóch bardzo nowoczesnych placówek, których celem jest właśnie niesienie pomocy pokrzywdzonym przez los i rodziców dzieciom. Kiedy były one budowane, powszechnie uznawano ten projekt za nowatorski i godny pochwały. Gdy budowy sfinalizowano, okazało się, że nie są już potrzebne. Czyż nie jest to przykład cynicznego naplucia na los potrzebujących pomocy dzieci przez urzędników i polityków? Odpowiadam: „Jest”.

I tak jak Pranckietis czekam na odpowiedzialne zachowanie polityków.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz