Wspomnienia o legioniście Antonim Kowalczyku

Wyróżniała go prawość

Każdego roku w ostatnią niedzielę czerwca Bronisława Kowalczyk przychodzi do swej szkoły, z którą łączy ją wiele wspomnień. Do wileńskiego gimnazjum na Piaskach nie miała tak odległej drogi, jaką mieli niektórzy jej koledzy z klasy. Rodzina Kowalczyków mieszkała przy Trakcie Batorego, nieopodal Belmontu, więc na Antokol szło się pieszo, bo autobusy stąd nie kursowały. Był to okres powojenny, w Wilnie rządzili Sowieci.

Bronka była grzeczną, raczej cichą koleżanką i taką pozostała do dziś. Tej skromności i pokory uczyli rodzice i samo życie.

Skromny listonosz

Wychowywała się w rodzinie, w której było pięcioro dzieci, a każde z nich przed i po wojnie uczyło się w szkołach. Bracia – w Szkole Technicznej na Holenderni (jeden z braci ukończył tę słynną w Polsce uczelnię jeszcze przed wojną), dziewczynki chodziły do „Piątki” – gimnazjum polskiego na Antokolu. Jeden z braci w czasie okupacji niemieckiej był wywieziony na roboty do Niemiec. Gdy wrócił, a właściwie uciekł, musiał żyć tak, aby nie narazić się władzy sowieckiej, która wywózki do Niemiec różnie traktowała. Wrócił schorowany do swej rodzinnej wsi na Białorusi; po kilku latach zmarł.

Koledzy klasowi wiedzieli, że w tej licznej rodzinie się nie przelewa. Ojciec dbał o utrzymanie rodziny, pracował jako listonosz, a matka zajmowała się domem. Dzieci rozumiały, że o ojcu nie trzeba zbyt wiele opowiadać – kim był przedtem, jakie drogi życiowe przeszedł. Ten temat w domu też nie był szeroko omawiany.

Rodzinna relikwia

Antoni Kowalczyk, ojciec Bronki, był legionistą. Walczył w szeregach Wojska Polskiego w wojnie z bolszewikami. Wiadomo, czym się mogło skończyć głośne mówienie w czasach władzy sowieckiej o zasługach ojca jako dzielnego strzelca, sierżanta WP. Pan Antoni czasem wyjmował ze schowka swoje nagrody, a wśród nich Order Virtuti Militari, najwyższe polskie odznaczenie wojskowe. Czytywał dokumenty, które zachował oraz te, które choć w czasie wojny zaginęły, udało się uzyskać dzięki archiwum wojskowemu im. mjr. Bolesława Waligóry i skopiować w 1937 roku.

Bronisława te dokumenty skrzętnie przechowuje. Dba również o fotografie ojca – wszystko to rodzinne relikwie. Te zdjęcia to cenna pamiątka dla niej, jej synów i wnuków.

Nie tracił panowania nad sobą

Antoni Kowalczyk urodził się w roku 1896 w niewielkiej wsi Konwaliszki w powiecie oszmiańskim Ziemi Wileńskiej. Tutaj też ukończył szkołę podstawową. Był rolnikiem, całą swoją duszą oddany rodzinnej ziemi. Wierność i oddanie sprawie, której służył, przyświecało mu przez całe życie. Gdy był na wojnie – jeszcze bardziej, bo walczył o wolność Polski.

W zaświadczeniu wydanym sierżantowi liniowemu Antoniemu Kowalczykowi czytamy: „Znałem go w całej jego służbie w Wojsku Polskim, do którego wstąpił jako ochotnik dn. 2/12- 1918 r. Odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Kawaler Orderu Virtuti Militari. Był pierwszorzędną siłą bojową, dowodził stale plutonem. Wypełniał świetnie poruczone mu oficerskie obowiązki. W krytycznych momentach nie tracił panowania nad najgroźniejszym choćby położeniem. Ranny dwukrotnie – w bitwie pod Leplem oraz w bitwie pod Czernicą, stracił oko. Wyróżniała go prawość, fanatyczna ofiarność w służbie dla Ojczyzny. Wyjątkowy typ sierżanta bojowego. Podany na chorążego, lecz przemęczony służbą, zwolnił się” – taką opinię dali mu przełożeni w wojsku – kapitan i dowódca baonu Kulczyński oraz podporucznik i dowódca kompanii Przetrzewiński.

Do Samoobrony Ziemi Wileńskiej, o czym wspominają przełożeni Antoniego Kowalczyka, przystąpił już jako żołnierz „z doświadczeniem”. Miał 19 lat, gdy w roku 1915 był pobrany do wojska rosyjskiego, gdzie służył prawie dwa lata.

Wrócił do rodzinnej wsi, żeby uprawiać ziemię, dbać o rodzinę, wychowywać dzieci, prowadzić normalne życie człowieka, który od kolebki jest związany z ziemią. Ale już w grudniu 1917 roku zaciągnął się do Wojska Polskiego, służył w 1. Kompanii 1. Pułku Inżynieryjnego I Polskiego Korpusu na Wschodzie. Był jednym z uczestników w zdobywaniu twierdzy Bobrujsk.

Dalszy swój los Antoni Kowalczyk powiązał z obroną Ziemi Wileńskiej przed bolszewikami. Jako ochotnik w grudniu 1918 roku wstąpił do jej samoobrony.

I znów sięgamy do dokumentów archiwalnych: „ …brał udział we wszystkich walkach oddziału z bolszewikami, a w szczególności odznaczył się przy zdobywaniu Dworca Kolejowego oraz obronie Zielonego Mostu na Śnipiszkach w Wilnie. Mając powierzoną obronę wspomnianego mostu, Kowalczyk, pomimo opuszczenia przez jego oddział m. Wilna w dniu 5 stycznia 1919 r. obronę tę trzymał do ostatniej chwili i dopiero w dniu 6 stycznia zabierając rannego kolegę, dotarł do swego oddziału w Białej Wace, położonej 6 km od Wilna”…

Pani Bronisława nieco prostuje tę informację: „Ojciec czasami w naszym rodzinnym gronie wspominał o fakcie uratowania rannego żołnierza polskiego. Nie był on sam w tej pomocy – uratowali rannego razem z innym żołnierzem, wynosząc go na własnych barkach z pola walki. Do Białej Waki dotarli pomyślnie”.

Dekretem Naczelnego Wodza

O dalszych odważnych czynach żołnierza polskiego czytamy w zapisie protokolarnym: „Po przedarciu się Oddziału Samoobrony przez terytorium zajęte przez Niemców, wstąpił do Dywizji Litewsko-Białoruskiej. W bitwach Dywizji pod dowództwem mjra Bobiatyńskiego był dwukrotnie ranny – pierwszy raz w nogę, drugi – w głowę, wskutek czego stracił oko”.

Mimo wszystko pan Antoni nie składa broni: w miarę możliwości, po zaleczeniu ran nadal jest w służbie ojczyzny. Na przełomie lat 1921-1922 pełnił służbę w straży granicznej na pograniczu polsko-litewskim, a po objęciu ochrony pogranicza przez wojsko, został zwolniony ze służby w straży granicznej.

I jeszcze: „Legitymacja sierżanta Kowalczyka Antoniego… uprawnionym jest do noszenia „Krzyża Walecznych” z okuciem nadanego mu rozkazem nr 19 z dnia 3.7. 1921 r. Zatwierdzenie nadania nastąpiło DEKRETEM NACZELNEGO WODZA, ogłoszonego w Dzienniku Personalnym M.S. Wojskowych…”.

„ADJUTANTURA GENERALNA WODZA NACZELNEGO NR. 4909. Legitymacja sierż. KOWALCZYK ANTONI …uprawniony jest do noszenia Odznaki Orderu VIRTUTI MILITARI klasy V. nadanego mu przez WODZA NACZELNEGO…”.

Pamięć w samotnej modlitwie

Wódz Naczelny Marszałek Józef Piłsudski cenił swych żołnierzy. Jako kawaler Orderu Virtuti Militari Antoni Kowalczyk otrzymał należny mu nadział ziemi, ale uprawiać jej nie miał już sił – rany wojenne dawały o sobie znać. Rodzina przyjechała do Wilna, gdzie na trwałe się zakorzeniła.

Zachowane dokumenty Antoniego Kowalczyka dla jego potomków są bardzo cenną pamiątką. Z licznej rodziny Kowalczyków żyją dziś tylko Bronisława i jej młodsza siostra – Maria, która mieszka w Szczecinie. Wyjechała do Polski jednym z ostatnich transportów w roku 1958, już po ukończeniu „Piątki” i czterech latach studiów w Kowieńskim Instytucie Medycznym. Ostatni rok studiów medycznych ukończyła w Polsce.

Jeszcze jeden egzamin z życia czekał bohatera wojny polsko-bolszewickiej, gdy rozpoczęła się II wojna światowa… Częste bombardowanie Wilna zmusiło go do wykopania na Belmoncie schroniska dla całej rodziny. Bronisława pamięta tę „jaskinię”, gdzie stale leżała licha pościel i inne niezbędne do przetrwania rzeczy. Rodzinę udało się zachować. Po wojnie niedługo sądzone mu było żyć – w roku 1950 zmarł. Pochowany jest na wzgórzu koło kaplicy na Cmentarzu Bernardyńskim.

Bronisława, córka Antoniego Kowalczyka, każdego roku w dniach polskich świąt narodowych, gdy delegacje oficjalne składają hołd poległym żołnierzom polskim, spoczywającym na Ziemi Wileńskiej, w ciszy i samotności idzie na grób ojca – legionisty, prawego żołnierza, by zapalić znicz pamięci.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciach: Antoni Kowalczyk (siedzi trzeci od prawej) wraz z kolegami, żołnierzami WP; grób kawalera Orderu Virtuti Militari na Cmentarzu Bernardyńskim.
Fot.
archiwum rodzinne

<<<Wstecz