Tak jak każe tradycja

Kiedy kończą się święta

Wernisaż obrazów Mariana Garczewskiego, przedstawienia kolędnicze w wykonaniu zespołów „Rudomianka” i „Czerwone Maki” złożyły się na koncert zatytułowany „Kiedy kończą się święta”. W Dworze Houwaltów zabrzmiały pastorałki, bożonarodzeniowe piosenki, przywołując jeszcze na chwilę atmosferę tych najbardziej rodzinnych świąt.

Połączone siły Centrum Rzemiosła Tradycyjnego (kier. Jolanta Łapińska), Muzeum Księdza Józefa Obrembskiego (kier. Józefa Markiewicz) i Wspólnoty Mieszkańców Mejszagoły (prezes Andrzej Adamejtis), pozwoliły na zorganizowanie widowiska z udziałem mejszagolan i zaproszonych gości.

Wprawdzie tradycyjny okres śpiewania kolęd kończy się wraz ze świętem Matki Bożej Gromnicznej, ale karnawał ciągle trwa. Dlatego niedziela, 29 stycznia, była idealną datą, żeby powiązać obie okazje w jeden węzeł radości i jedności.

Na ten Nowy Rok

Zaroił się Houwaltowski hol od przebierańców. Jak przystało na kolędników – „Rudomianka” przybyła z całym orszakiem jasełkowych postaci. Obok Maryi i Józefa, nad Dzieciątkiem czuwał anioł zwiastujący Dobrą Nowinę, długą drogę przebyli Trzej Królowie z darami, i… uroczy diabełek, w którego z wdziękiem wcieliła się szefowa zespołu i dyrektor Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie Wioleta Cereszka. Była betlejemska opowieść, pieśni i kolędy, a także życzenia, które złożone przez kolędników mają zadziwiającą moc spełniania.

O tym, jak to trudno żegnać stary rok i witać nowy opowiedział zespół „Czerwone Maki” z Jawniun. I tu nie brakło oryginalnych przebrań, a barwny kogut (Janina Wołejszo) donośnym głosem wszem i wobec oznajmił, że teraz nastał jego czas.

Goście, którzy dość licznie stawili się na koncercie nie szczędzili braw i głośnym zachwytem doceniali trud występujących. Posłanka Rita Tamašunienė, nie kryła dumy, że w Mejszagole kultura zajmuje poczesne miejsce w działalności i historii miasteczka.

– Dzięki temu, że tak wielu mieszkańców Wileńszczyzny angażuje się w działalność społeczną, kulturową dzieją się u nas dobre rzeczy, wyrastamy ponad przeciętność. Spotykamy się, by wspólnie spędzać czas treściwie i ubogacać się tym, co piękne i wzniosłe. Za to wszystkim z serca dziękuję – mówiła starosta frakcji AWPL-ZChR w Sejmie, która stara się uczestniczyć we wszelkich przedsięwzięciach organizowanych przez polskie środowiska.

W krainie sztuki

Dodatkową atrakcją niedzielnego popołudnia był wernisaż prac malarskich mejszagolanina Mariana Garczewskiego. Z inicjatywy Wspólnoty Mieszkańców Mejszagoły zorganizowano wystawę prezentującą 15 prac z bogatego (ok. 400 obrazów) dorobku malarza.

Jak zaznacza prezes Wspólnoty Andrzej Adamejtis, promowanie lokalnych artystów to ważne zadanie, bo przyczynia się też do popularyzowania różnorodnych dziedzin kultury i sztuki, stawia wzorce i podnosi świadomość mieszkańców miasteczka.

– Często zachwycamy się obcymi wytworami, odwiedzamy oddalone miejsca, by odnaleźć jakiś głębszy sens, czy przeżyć uniesienie, a tymczasem to, czego szukamy po szerokim świecie, jest tak naprawdę bardzo blisko. Niektórzy mieszkańcy Mejszagoły wiedzieli, że Marian Garczewski to chodzący talent, ale niewiele osób miało szanse podziwiać jego prace. Stąd pomysł wystawy, żeby dotrzeć do szerszej publiczności z informacją – Mejszagoła nie tylko talentem muzycznym stoi – z uśmiechem puentuje Andrzej Adamejtis.

Wyeksponowane obrazy dotykają tematyki sakralnej, chociaż w obszarze zainteresowań malarskich artysty są też pejzaże i portrety. Ale większość prac powstaje na zamówienie i po skończeniu natychmiast znajduje się w posiadaniu odbiorców. Malarstwo to dla pana Mariana prawdziwa pasja. Zawodowo zajmuje się dość przyziemnymi sprawami (m.in. naprawa samochodów), ale kiedy chwyta za pędzel staje się innym człowiekiem „patrzącym lepiej i mądrzej” na otaczający świat.

– Wcześniej nie planuję, co będzie przedstawiał obraz. Czasem coś wzbudzi mój zachwyt, innym razem zobaczę jakąś reprodukcję, która mi się spodoba i wykonuję pracę nadając jej mój kształt, ale maluję to, co widzę wokół siebie – mówi skromny artysta, którego długo trzeba było namawiać na wystawę.

Absolwent wieczorowej szkoły plastycznej malarstwem pasjonował się od dzieciństwa. W pamięci kolegów ze szkolnych lat zapisał się jako ten, który zawsze przygotowywał dekoracje, rysunki, plakaty. Kiedyś podziwiali jego talent, a dziś z dumą oglądają imponujących rozmiarów obrazy i cieszą się, że nareszcie z domowego atelier wyszły na świat...

Jak widać, w Dworze Houwaltów ciągle coś się dzieje, warto śledzić propozycje kulturalne Centrum Rzemiosła Tradycyjnego i muzeum ks. Obrembskiego, bo z bogatej oferty z pewnością każdy wybierze coś dla siebie. A już w marcu tradycyjne „Józefinki”, na które już dziś organizatorzy zapraszają.

Monika Urbanowicz

Na zdjęciach: rozbrzmiewały pastorałki, hasał domowy inwentarz, a wszystko po to, żeby karnawał odbył się zgodnie z tradycją; Marian Garczewski maluje od lat, ale swoje obrazy wystawił po raz pierwszy.
Fot.
Marian Dźwinel

<<<Wstecz