Oratorium dla poległych w Ponarach

Dzwon pamięci o tragedii ludzkości

Ludobójstwo, przez wiele lat okryte zasłoną milczenia, omodlone tylko przez bliskich ofiar, którzy zginęli dlatego, że byli tej, a nie innej narodowości, ciągle jest krwawiącą raną. Zdaje się, że dotychczas jedynie sosny, będące świadkami tragicznych wydarzeń w Ponarach, w czasie II wojny światowej, szumiały „requiem” nad zbiorowymi mogiłami. A jednak pamięć przetrwała. W ubiegłym tygodniu, 25 stycznia, wilnianie usłyszeli historię tej zbrodni, wypowiedzianą językiem sztuki. W Litewskiej Filharmonii Narodowej odbyła się premiera „Oratorium Ponarskiego”, kompozycji przekazującej tragiczne wydarzenia w formie spowiedzi jednego z oprawców.

W ciągu trzech lat okupacji nazistowskiej w ponarskim lesie wymordowano około 100 tys. mieszkańców – głównie Żydów, ale ofiarami Niemców i ich litewskich sojuszników byli także Polacy. Temat ten nie jest wygodny dla Litwy, której trudno jest zmierzyć się z faktem, że naród litewski był nie tylko ofiarą, ale także oprawcą w czasie wojny...

Producentem oratorium, autorem libretta i pomysłodawcą muzycznego upamiętnienia ponarskiej tragedii jest Edward Trusewicz, wiceprezes ZPL. Utwór wykonany przez Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej (solista – Maciej Nerkowski) oraz Kowieńską Orkiestrę Symfoniczną (pod batutą Martynasa Staškusa) skomponowany został przez ukraińskiego muzyka Maxa Fedorova. Tekst libretta na potrzeby muzyki śpiewanej zaadoptował wileński poeta Henryk Mażul. Reżyser z Białegostoku Rafał Supiński przygotował wymowną wizualizację. Jest to pierwszy utwór muzyczny, ukazujący jeden z najstraszniejszych epizodów II wojny światowej na Wileńszczyźnie.

– Nie chodzi o przekartkowanie dziejów celem ujawnienia sprawców. Historii nie zmienimy, aczkolwiek jesteśmy w stanie tworzyć lepszą przyszłość. Stąd też oratoryjny motyw w postaci spowiedzi kogoś, kto tysiąckrotnie pociągał za spust, odbierając ludzkie życie. Zbrodni ponarskiej nie wolno zapomnieć. Nigdy. O niej trzeba wiedzieć, o niej mają pamiętać również przyszłe pokolenia – twierdzi Edward Trusewicz, który w rozmowie z „Tygodnikiem” zaznaczył, że pomysł utworu zrodził się mniej więcej 1,5 roku temu w Ponarach, podczas upamiętnienia jednej z rocznic bestialskiego mordu. Temat zgłębiał m.in. studiując dokumenty w Litewskim Archiwum Specjalnym.

Język kultury

Nieprzypadkowo premiera oratorium odbyła się na dwa dni przed ustalonym przez ONZ Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu, przypadającym 27 stycznia i upamiętniającym wyzwolenie nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau w 1945 r. przez żołnierzy Armii Czerwonej.

– Historia mordu ponarskiego została opowiedziana z punktu widzenia języka kultury, jest to element łączący i czytelny – powiedział producent widowiska.

Jeden z oprawców – strzelec z litewskiej ochotniczej formacji „Ypatingasis būrys” – nękany wyrzutami sumienia, a może wystraszony wizją zbliżającej się śmierci i sądu Bożego, klęka po latach przed kratkami konfesjonału. Poprzez muzykę i słowa dokonuje się spowiedź, a w tle uporczywie powracają obrazy tamtych dni i zdjęcia ofiar zbrodni. Narrator zadaje pytania: dlaczego to się wydarzyło, co się stało z ludzkością, że dopuściła do takiej tragedii. Oratorium składa się z prologu i ośmiu części.

– Zanim zaproponowano wykonanie utworu kowieńskiej orkiestrze, nic nie wiedziałem o Ponarach. Tematu tego nie było w podręcznikach historii. Nie wiedziałem, co się tam stało, choć mieszkam w Wilnie, a Ponary są tuż obok. Dzięki pracy nad oratorium zacząłem zgłębiać ten temat. Poczytałem, co piszą o tym historycy, którzy znajdują dzisiaj różne interpretacje dla ówczesnych wydarzeń. Oratorium nie ma nic wspólnego z polityką, a historię opowiada językiem muzyki – twierdził po koncercie Martynas Staškus, dyrygent Kowieńskiej Orkiestry Symfonicznej.

Podobnie kompozytor utworu Max Fedorov, o tragedii w Ponarach dowiedział się dopiero po otrzymaniu propozycji skomponowania muzyki. Jest zadowolony ze współpracy z orkiestrą i chórem, twierdzi, że muzycy z wielkim profesjonalizmem potraktowali dzieło. Cieszyła go również frekwencja i odbiór publiczności.

Krok ku porozumieniu?

Wśród widzów znalazły się osoby reprezentujące Stowarzyszenie „Rodzina Ponarska”, z prezes Marią Wieloch na czele, która w Ponarach straciła ojca. Nie kryła wzruszenia po premierze utworu.

– Trudno mówić o wrażeniach, bo są ogromne. Od pewnego czasu wiedziałam, że pan Edward szykuje oratorium, dlatego się cieszę, że w końcu zostało zrealizowane i będzie takim światłem na to, co się wydarzyło w Ponarach. Śledziłam tekst angielski tłumaczenia, można mieć zastrzeżenia, że np. w utworze skupiono się przede wszystkim na mordzie Polaków, bo oprócz Żydów, ginęli też jeńcy sowieccy i przedstawiciele innych narodowości; sporo jest mowy o nazistach, gdy wykonawcami byli głównie Litwini… Ale i tak ten przekaz jest dużym krokiem ku temu, żeby litewskie społeczeństwo przyjęło i zrozumiało, co było zrobione – w rozmowie z „Tygodnikiem” dzieliła się swoimi spostrzeżeniami Maria Wieloch, podkreślając wielką wagę książki „Nasi” (lit. Mūsiškiai”) wydanej przez Rūtę Vanagaitė. Publikacja została przetłumaczona na język polski z podtytułem „Wędrując z wrogiem” (współautorem polskiego wydania jest Efraim Zuroff). Przed laty na łamach „Tygodnika Wileńszczyzny” zamieszczaliśmy w odcinkach publikację Piotra Niwińskiego „Ponary: miejsce ludzkiej rzeźni”, wydaną w 2011 roku przez Instytut Pamięci Narodowej, co przybliżyło czytelnikom temat.

Niestety, dla litewskiego społeczeństwa holokaust pozostaje tematem tabu. Minęło ponad 70 lat od zakończenie wojny, a nawet trzecie pokolenie nie potrafi dokonać rozliczenia z czynów swoich przodków. Jednym z przebłysków jest właśnie wspomniana powyżej książka Rūty Vanagaitė. Publikacja „Mūsiškiai” wzbudziła niemało kontrowersji, a po jej wydaniu autorka doświadczyła negatywnych reakcji ze strony swego środowiska. A przecież fakt pozostaje niezmienny – na Litwie zamordowano około 200 tys. Żydów.

Brak odwagi w rozliczeniu z tą tematyką powoduje ciągłe kontrowersje i różne interpretacje, a premiera „Oratorium Ponarskiego” została zdominowana przede wszystkim przez ludność polską.

Nie pozwolić zasnąć pamięci

Na premierę oratorium przybyli ambasadorowie: Polski – Jarosław Czubiński i Izraela – Amir Maimon. Obecny był także wiceminister MSZ Litwy Darius Skusevičius. Przedstawiciele władz zgodnie przyznawali, że najważniejszym pomnikiem dla ofiar zbrodni holocaustu jest nasza pamięć o zabitych.

Ambasador Czubiński podkreślił, że Polacy ginęli dlatego, że byli Polakami. W swoim przemówieniu nawiązał do XVII-wiecznego poety angielskiego, Johna Donne’a, który napisał: Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.

– „Oratorium Ponarskie” jest takim właśnie donośnym dźwiękiem dzwonu, który nie pozwala zasnąć naszej pamięci. Budzi nas i każe szukać odpowiedzi, drażni być może, ale przede wszystkim daje świadectwo. Jest bowiem dowodem na to, że poprzez zbiorową pamięć świadkowie historii, którymi dzisiaj my jesteśmy, przenoszą w przyszłość wszelkie dobro i zło, którego jako okruchy narodu doświadczaliśmy i doświadczamy – podsumował ambasador.

Premierowa prezentacja utworu została wyreżyserowana przez mieszkającego w Białymstoku Rafała Supińskiego, który stworzył wizualizację. Na ekranie pojawiały się sceny spowiedzi strzelca, wojenne łapanki, Lasy Ponarskie. Widz musiał skonfrontować słowo, dźwięk i obraz. Niektóre sceny z filmu zostały przeniesione na salę: aktorzy Polskiego Studia Teatralnego – Bartosz Urbanowicz i Grzegorz Jakowicz – zagrali dramatyczną scenę łapanki. Wcześniej Bartek wraz z bratem Szymonem uczestniczył w zdjęciach do filmu, co – jak twierdzi – stało się niemałą przygodą. Z kolei rodzice chłopców – Beata i Jarosław – cieszą się z tego, że ich dzieci dotknęły historii, z której potrafią wyciągnąć wnioski.

Ponary – znane i nieznane

Ponary – dzielnica dzisiaj już wcielona do Wilna – w pierwszej połowie XX wieku były podwileńską miejscowością, uznawaną przez wilnian za ustronne ciche letnisko. Wojna zburzyła tę podwileńską idyllę na zawsze – odtąd Ponary są kojarzone z zagładą ludności. Wzgórza pokryte lasami, poprzecinane torami kolejowymi i szosą prowadzącą z Wilna do Grodna, niewielka liczba zabudowań, przede wszystkim letniskowych, zostały wybrane przez Sowietów na bazę paliw płynnych dla Armii Czerwonej. W tym celu w 1941 roku wykopano siedem olbrzymich dołów, połączonych rowami. Do czerwca 1941 roku wykończono zaledwie część planowanych prac budowlanych, a nowi okupanci – Niemcy – uznali to miejsce za odpowiednie do przeprowadzenia masowych egzekucji. Odpowiednia odległość od większych skupisk ludzi i zalesienie terenu zapewniały częściową dyskrecję – huk strzałów był stłumiony. Bliskość linii kolejowej i szosy pozwalała na sprawny transport osób przeznaczonych do zagłady. Teren obejmował 5 km kwadratowych i otoczony był siatką kolczastą, wokół płotu utworzono pola minowe.

W latach 1941-1944 poniosło tu śmierć ok. 70 tys. Żydów i około 20 tys. Polaków zamordowanych przez hitlerowców i kolaborujący z nimi Specjalny Oddział SD Policji Bezpieczeństwa (z czasem otrzymał on pogardliwą potoczną nazwę „strzelców ponarskich”). Ginęli tutaj także jeńcy sowieccy, Romowie, Białorusini, Tatarzy – osoby, które zgodnie z niemieckimi rasistowskimi planami miały zostać zabite ze względu na narodowość. Ofiary rozstrzeliwano i grzebano w dołach, potem przysypywano je wapnem i ziemią. W Ponarach zginęli naukowcy, duchowieństwo, nauczyciele, prawnicy, lekarze, działacze niepodległościowi, a także spora część wileńskiej młodzieży gimnazjalnej, zaangażowanej w działalność podziemną. Wśród rozstrzelanych w Ponarach byli m.in. – prof. Kazimierz Pelczar, światowej sławy lekarz, prekursor leczenia chorób nowotworowych; Mieczysław Engiel, ceniony adwokat, poseł na Sejm Wileński; Mieczysław Gutkowski, prawnik, profesor nauki skarbowości i prawa skarbowego na USB w Wilnie; adwokat, Stanisław Węsławski, kompozytor; geograf; Wanda Rewieńska, zasłużona działaczka harcerska i niepodległościowa. W Ponarach zginął też 17-letni Bronisław Komorowski, stryj byłego prezydenta Polski.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: po ponad 70 latach martyrologia ponarska doczekała się muzycznego upamiętnienia; na premierę licznie przybyli członkowie „Rodziny Ponarskiej”.
Fot.
Marian Paluszkiewicz

<<<Wstecz