Honory dla polonofobów

Gdzieś przed dekadą (byłem akurat w gronie doradców premiera Gediminasa Kirkilasa) do tajnej kancelarii rządu wpłynęło pismo. W piśmie sygnowanym przez organizację „Vilnija” z podpisem jej niestrudzonego prezesa Kazimierasa Garšvy było żądanie, by rząd RL niezwłocznie zbadał, jak to możliwe, że uzbrojony oddział obcego wojska na czele z generałem bez przeszkód przekroczył granicę naszego państwa i potem przez nikogo niepowstrzymany zapuścił się marszem w głąb Wileńszczyzny.

Wpada z „tajnym pismem” do mego pokoju jeden z doradców premiera i prosi o pomoc, bo do pisma dołączony został (jako dowód) wycinek prasowy w języku polskim z jednej z gazet ukazujących się na Litwie. Był to reportaż o rajdzie ułanów na Wileńszczyźnie, który – rzecz oczywista – został opatrzony licznymi zdjęciami szarżujących gdzieś tam w pobliżu miednickiego zamku jeźdźców w mundurach z okresu międzywojnia. Uspokoiłem nieco skonfudowanego doradcę, że to nie to, o czym myślą autorzy „tajnego pisma”, że ułani – to w rzeczywistości grupa rekonstrukcyjna, a generał – to sędziwa, ponad 90-letnia pani Zawacka, legendarna emisariuszka AK, która objęła honorowym patronatem marsz miłośników historii i militariów na Litwę.

Piszę o tym komicznym wydarzeniu, by przypomnieć o działalności z lekka zapomnianej ostatnio hałaśliwej organizacji „Vilnija”, której prezesa i prominentną działaczkę Nijolė Balčiunienė podczas ostatniego święta Koronacji Mendoga prezydent Dalia Grybauskaitė uhonorowała Krzyżem Oficerskim Orderu „Za zasługi dla Litwy”.

Za jakie zasługi udekorowała Grybauskaitė piersi wspomnianych działaczy zaszczytnym państwowym odznaczeniem? Tego nie sprecyzowano. Możemy jedynie się domyślać. Może za wykazaną kabaretową czujność przed zagrażającą nam stale (przynajmniej w umysłach działaczy „Vilniji”) polską agresją, o której wspomniałem powyżej? A może Garšva i jego ideologiczna wspólniczka zostali odznaczeni przez prezydent np. za organizację konkursów o okrutnościach polskiej okupacji Wileńszczyzny, jakie „Vilnija” organizowała wśród uczniów litewskich szkół Litwy Południowo-Wschodniej? Kto bardziej barwnie i dosadnie opisze okupację, temu nagroda i przy okazji porcja antypolskiej indoktrynacji. Może ordery nagrodzonym przypadły, bo w przeszłości wyprodukowali setki niewybrednych, zakłamanych, idiotycznych paszkwili na temat naszego zachodniego sąsiada? Nie wiadomo. Zresztą mniejsza o to, za co dokładnie zostali „pamaloninti” przez prezydent. Fakt, że za tępy, prymitywny antypolonizm, bo innej działalności u „Vilniji” trudno się dopatrzyć.

Kilku litewskich obserwatorów, którzy się wyłamali z ogólnej zmowy milczenia litewskich mediów na temat skandalicznych odznaczeń Grybauskaitė, nie kryło swego oburzenia zachowaniem głowy państwa akurat w dniach natowskiego szczytu w Warszawie. Sygnatariusz Aktu Niepodległości, znany publicysta Rimvydas Valatka napisał dosłownie tak: „To wielki wstyd, do jakiego nacjonalizmu jest spychana Litwa. W bezpośrednim tego słowa znaczeniu. Podwójnie boli, ponieważ robi to prezydent kraju należącego do UE i NATO. Potrójnie boli, ponieważ wiadomo, że jest to świadomy wybór Grybauskaitė (...)”. Z kolei komentator „Lietuvos rytas” Vytautas Bruveris zaznaczył, że taki wyskok Grybauskaitė z państwowymi odznaczeniami pokazuje, kto rzeczywiście jest odpowiedzialny za ochłodzenie stosunków polsko-litewskich.

To, że Grybauskaitė świadomie idzie na chłodzenie stosunków z naszym najbliższym sąsiadem i partnerem nawet w sytuacji zagrożeń w regionie jest faktem. Trudno tylko do końca pojąć, czy powodem takich zachowań są ultranacjonalistyczne odchyły przywódczyni naszego kraju, czy są też inne przyczyny. Bruveris zastanawia się, a może z tymi odznaczeniami dla Garšvy i Balčiunienė to tylko niewiedza głowy państwa, pomyłka jej doradców. Wolne żarty. Wystarczy sobie przypomnieć, jak Grybauskaitė wychwalała organizatorów tzw. marszów patriotów (Panka and company) nazywając ich „patriotyczną młodzieżą”, nie zaś skrajnymi nacjonalistami, by pozbyć się wszelkich złudzeń. Grybauskaitė – to niezaprzeczalnie moczaryzm w czystej postaci, kiedy ortodoksyjna komunistka (skąd wiedzie swój rodowód polityczny obecna prezydent), która z definicji musiałaby być internacjonalistką, jest tymczasem ultranacjonalistką. Takie anomalie, odchyły ideologiczne zdarzały się w przeszłości (vide przypadek peerelowskiego gen. Moczara), ale nie w przypadku głowy państwa. Państwa, dodajmy, unijnego, a nie – jak wspomniany przypadek – komunistycznego.

Możliwe, że takiej anomalii winien jest indukowany obłęd w dziedzinie polonofobii, jaki od zarania niepodległości do głów Litwinów wtłaczała właśnie „Vilnija”. Wtedy musimy uznać, że Grybauskaitė stała się jego ofiarą. A może też po prostu prezydent wie, komu służy...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz