Prezentacja książki o Michale Węsławskim

Z wielkiej miłości do Wilna

Postać zapomnianego dziś Michała Węsławskiego – pierwszego mera-Polaka Wilna – była głównym tematem spotkania w Domu Kultury Polskiej w Wilnie z wyjątkowym znawcą grodu nad Wilią, wilniukiem z Opola, Waldemarem Wołkanowskim.

Temat spotkania nieprzypadkowy. Waldemar Wołkanowski – historyk, pracownik naukowy Uniwersytetu w Opolu – jest autorem książki o pierwszym obieralnym merze-Polaku Wilna pt. „Michał Węsławski. Biografia prezydenta Wilna w latach 1905-1916”. To pierwsza tak obszerna monografia o początkach nowoczesnej samorządności w Wilnie i pierwszym polskim włodarzu.

„Biografia Michała Węsławskiego powstała przede wszystkim z mojej wielkiej miłości do Wilna i pasji poznawania jego dziejów” – we wstępie do swej książki napisał autor, którego ojciec pochodzi z Wileńszczyzny. Podczas spotkania z wilnianami zdradził, że ma potężną bibliotekę wileńską. „To cała ściana w pokoju i gdzie nie sięgnę, to wszędzie książki dotyczące bezpośrednio lub pośrednio Wilna” – mówił historyk, interesujący się tematyką wileńską, szczególnie z okresu 1870-1944.

Dawny litewski ród

Na prezentację swej publikacji do Wilna Wołkanowski przyjechał nie sam. Towarzyszyła mu Mariquita Compa z Warszawy – żona Jerzego Węsławskiego (zm. 1997), wnuka Witolda, rodzonego brata Michała Węsławskiego. Panią Mariquitę autor poznał podczas pracy nad książką. Wiele zamieszczonych w monografii niezwykle cennych fotografii i materiałów dotyczących Węsławskich pochodzi właśnie ze zbiorów rodzinnych pani Mariquity. Dzięki niej zaprzyjaźnił się, między innymi, z litewskim historykiem Edmundasem Mickunasem, który, jak się okazało, mieszka w jednym z dawnych dworów Węsławskich na Żmudzi i zajmuje się historią tego rodu.

„Węsławscy nie pojawili się na Litwie nagle. Pierwsze zapisy o Węsławskich w Wilnie mam z XVI w., kiedy Mikołaj Węsławski był rotmistrzem zamku wileńskiego. Do historii przeszedł najsławniejszy – Samuel Węsławski – dworzanin królewski, adiutant hetmana Wincentego Gosiewskiego” – o przodkach pierwszego mera-Polaka Wilna opowiadał Wołkanowski. W połowie XVIII w. Węsławscy weszli w posiadanie Giegran nieopodal Telsz na Żmudzi. Tu w 1849 r. przychodzi na świat przyszły mer Wilna – Michał Węsławski – syn Antoniego i jego drugiej żony Kazimiery z Gadonów.

Po Powstaniu Styczniowym majątek rodzinny skonfiskowano i rodzina przyjeżdża do Wilna. Michał miał już kilkanaście lat. W Moskwie i Petersburgu studiuje prawo. Po powrocie w 1878 roku do Wilna rozpoczyna pracę adwokacką, zajmując znaczącą pozycję wśród wileńskiej społeczności.

Prezydent miasta gubernialnego

W 1876 roku zniesiono stan wojenny w Wilnie i mogły się odbyć pierwsze wybory samorządowe. Pierwsi czterej merowie, wybierani przez zarząd miasta i zatwierdzeni przez gubernatora i Petersburg, byli Rosjanami. Dopiero w 1905 roku, w czasie odwilży w wyniku kryzysu z powodu wojny rosyjsko-japońskiej, pojawiły się ukazy wolnościowe i szansa wyboru Polaka na mera. Wybrana przez radnych kandydatura Michała Węsławskiego pomyślnie została zatwierdzona przez odpowiednie władze wyższe.

„Węsławski, zanim został prezydentem, przez 8 lat był radnym i dosyć znanym prawnikiem” – opowiadał pan Waldemar. Był też obrońcą posiłkowym w słynnym na cały świat procesie krożan. (W Krożach doszło do konfliktu pomiędzy wojskiem carskim a mieszkańcami broniącymi kościoła. Krożan aresztowano jako winnych zajścia). O tym procesie pisała prasa polska, niemiecka, brytyjska i nawet amerykańska, a Węsławskiego wymieniano jako odważnego adwokata, który mimo nacisków urzędu gubernatora zgodził się bronić krożan.

„To jest dla mnie fenomen odwilży. Węsławski, który jako obrońca krożan nie był mile widziany przez Rosjan, mimo tego został zaakceptowany” – powiedział historyk. Dodał, że w czasie zamętu, który panował w Rosji po 1905 roku, Polacy byli prezydentami w prawie każdym mieście na kresach: Kownie, Mińsku, Grodnie, Wilnie. „Węsławski nie był wyjątkiem, ale sam fakt, że był prezydentem miasta gubernialnego, to znaczyło dużo” – podkreślił pan Waldemar.

Węsławski zrezygnował z kariery adwokackiej i rozpoczął urzędowanie. Jak zaznaczył historyk, to trudny czas, bo rewolucja w Rosji. Ponadto okazuje się, że za poprzedników miasto było źle zarządzane, a nawet wykryto wątek kryminalny z udziałem księgowego.

Przez 24 godziny na dobę

Węsławski mógł całkowicie poświęcić się sprawom miasta, bo, jak podkreślił badacz z Opola, nie miał przy boku żony. Jego połowica, Maria z Grużewskich, była pod opieką krewnych w Santekli, gdyż miała problemy psychiczne.

Węsławski mieszkał wtedy w domu przy ul. Niemieckiej 3, a magistrat znajdował się na rogu Dominikańskiej i Niemieckiej, gdzie obecnie ma swą siedzibę gimnazjum im. S. Neris. „Pracę od domu dzieliło 50 metrów. On mówił, że wszyscy, którzy mają jakąś sprawę, możecie przychodzić do mnie nawet w nocy – opowiadał Wołkanowski. – Miastu poświęcił się całkowicie. Czy ktoś to docenił? Doceniono. Bo trzy razy był wybierany na prezydenta”. Dodał, że nawet gdy Węsławski przez jakiś czas był zawieszony w czynnościach, to cały zarząd siedział u niego na Niemieckiej, czyli każda sprawa była konsultowana z merem.

Pierwszy mer-Polak Wilna próbuje zacofane miasto, jakim wtedy był gród nad Wilią, zmodernizować. Do pracy dobrał sobie takich ludzi, którzy mogli mu w tym pomóc. Władze Wilna postanowiły zainwestować w modernizację miasta: zbudować wodociągi, kanalizację, nową gazownię, elektryczny tramwaj. Niestety, I wojna światowa przerwała próby europeizacji miasta, której po latach zaniedbań carskiej władzy dokonać chciał „polski” Magistrat i Rada Miasta.

W 1916 r. Węsławski ustąpił ze stanowiska włodarza miasta, bo nie chciał być pionkiem za rządów Niemców. Zmarł 22 sierpnia 1917 roku, żegnany przez całe Wilno został pochowany w rodzinnym grobowcu na Rossie. (O grobowiec Węsławskich dotychczas dba rodzina pani Marquity).

Znać prawo, to podstawa

„Dorzucam cegiełkę do historii Wilna” – tak o swej monografii poświęconej pierwszemu merowi-Polakowi Wilna powiedział autor. Historyk dodał, że cieniem na biografii Węsławskiego łoży się rzeczywistość, w jakiej ten człowiek działał, czyli zabór carski. Nie było całkowitej wolności, a „z każdym głupim papierkiem należało chodzić do gubernatora”. Podkreślił jednak, że Michał Węsławski może dziś służyć przykładem, jak walczyć o pewne rzeczy. „To, że się ma ludzi, którzy dobrze znają prawo, to podstawa. Znając prawo możemy zawalczyć na argumenty. (...) To musi być wasza siła, siła Polaków na Wileńszczyźnie – dobre wsparcie prawne” – stwierdził historyk.

Dodał, że marzy o tym, by z litewskimi historykami napisać wspólną historię Wilna. „Miasto tak ważne dla unii polsko-litewskiej powinno mieć napisaną wspólną historię” – mówił Wołkanowski.

Chciałby też życzyć obecnym merom, żeby kiedyś, za 20 czy 30 lat, nowa Rada Miasta doceniła ich zasługi dla miasta i nazwała plac albo ulicę miasta ich imieniem.

Zapomniany Michał Węsławski nie został upamiętniony jednak przez żadną kolejną władzę Wilna. A może warto podążyć przykładem Warszawy, która ma plac Sokratesa Starynkiewicza – rosyjskiego generała, w latach 1875-1892 pełniącego obowiązki prezydenta Warszawy, dla którego rozwój tego miasta był celem życia. Może Wilno kiedyś też doceni zasługi dla miasta Michała Węsławskiego – pierwszego mera-Polaka Wilna?

Iwona Klimaszewska

Na zdjęciu: Waldemar Wołkanowski przywiózł książkę do Wilna.
Fot.
autorka

<<<Wstecz