Dwie wygrane, czyli kropla drąży skałę
Główna Komisja Wyborcza skapitulowała. Pod naporem rzeczowych argumentów i uporu AWPL, podjęła decyzję zezwalającą na rejestrację koalicyjnego komitetu pod nazwą „Blok Waldemara Tomaszewskiego”, a więc z nazwiskiem lidera AWPL. To wielki sukces, bo do tej pory robiono wszystko, aby wymazać nazwisko „Tomaszewski” z nazwy. Ale to nie jedyna wygrana. Tego samego dnia Sąd Najwyższy oddalił po kilku latach haniebne zarzuty wobec „Tygodnika Wileńszczyzny” za zamieszczenie mojego artykułu na temat dyskryminacji Polaków na Litwie. Racja w pierwszym, a prawda w drugim przypadku zwyciężyły. Trzeba tylko o nie zawsze walczyć do końca, bo warto.
Tomaszewski może być
Nie było łatwo. To była walka kosztująca wiele nerwów, gdyż odbywała się pod presją szybko biegnących terminów wyborczych związanych z rejestracją komitetów. Na miesiąc przed wyborami do rad samorządowych i bezpośrednimi wyborami merów, mniejszościom narodowym, które połączyły się w koalicję, rzucono pod nogi kolejne przeszkody. Niektóre samorządy nie chciały rejestrować nazwy koalicji „Blok Waldemara Tomaszewskiego”, dopóki będzie w niej widniało nazwisko przewodniczącego partii. Nazwy, która była używana zarówno podczas wyborów samorządowych w 2011 roku, jak też podczas ubiegłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego. To skandaliczne postępowanie podyktowane było lękiem, jaki wśród litewskich polityków zasiał Waldemar Tomaszewski swoimi rewelacyjnymi wynikami w kilku ostatnich wyborach. Obawy były tak wielkie, że do działań przeciwko AWPL zaprzęgnięto Główną Komisję Wyborczą. A politycy litewscy, wystraszeni rosnącą pozycją Akcji, w nachalny sposób próbowali „ręcznie” manipulować prawem wyborczym i w niedopuszczalny sposób sterować decyzjami komisji wyborczych. Polakożercze media litewskie i usłużne im niektóre tzw. media polskojęzyczne (wiemy o kogo chodzi) już zacierały ręce z fałszywej radości, wieszcząc kłopoty koalicji AWPL i Aliansu Rosjan. Ale dla AWPL i Waldemara Tomaszewskiego nie ma spraw beznadziejnych i niemożliwych do wykonania. Dzięki szerokiemu nagłośnieniu sprawy i godnemu podziwu uporowi organizacyjnemu, z którego słynie polska partia, cel został osiągnięty. Trafne wypunktowanie naruszeń prawa na konferencjach prasowych przez starostę sejmowej frakcji Ritę Tamašuniene i prezesa partii sprawiło, że piątkowa decyzja GKW pokryła się ze słusznie stawianymi przez nich żądaniami. Oznacza to, że nazwa koalicji „Blok Waldemara Tomaszewskiego” nie będzie już więcej przez urzędników kwestionowana. Osiągnięty sukces do końca wisiał na włosku. Zacietrzewienie podjudzanych w ostatnich dniach członków GKW było tak wielkie, że z ogólnej ich liczby 14, sześciu nie poparło wniosku, ośmiu zaś było za. A zatem zwycięstwo przyszło jednym głosem, bo remis w głosowaniu oznaczałby zablokowanie propozycji. Jeden głos, ale jakże ważny. Tym bardziej docenić trzeba silną wolę i konsekwencję, z jaką liderzy partii walczyli o słuszną sprawę do końca. Bo jak widać, było warto.
Tygodnik oczyszczony
Druga wygrana to sprawa związana z próbą narzucenia cenzury na „Tygodnik Wileńszczyzny”. W numerze 17. tegoż pisma w 2013 roku ukazał się artykuł mojego autorstwa zatytułowany „Represje na Litwie oburzyły Brukselę”. Opisałem w nim rażące naruszanie praw polskiej mniejszości narodowej na Litwie, zamach na polską oświatę, zakaz używania dwujęzycznych tablic informacyjnych oraz zakaz pisowni nazwisk w formie oryginalnej. Wykazałem też łamanie przez Litwę prawa i standardów europejskich. Do dziś podpisuję się pod każdym zawartym tam zdaniem. Artykuł w myśl powiedzenia, że prawda w oczy kole, wywołał wściekłą reakcję pełnomocnika rządu w Rejonie Wileńskim, niejakiego Skaistysa. Oskarżył on autora i „Tygodnik” o „tendencyjne zniekształcanie informacji w celu rozniecania waśni narodowościowych pomiędzy Polakami a Litwinami, złamanie podstawowych zasad rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, funkcjonowania państwa i budowy demokracji” (sic!). Ponadto wystąpił o skierowanie do sądu wniosku o zawieszenie działalności ww. medium, a w przypadku stwierdzenia złamania zapisów ustawy – o zastosowanie prawnych środków oddziaływania na „Tygodnik”. Służba Inspektora Etyki Dziennikarskiej ukarała wydawcę gazety naganą, co groziło utratą niektórych źródeł finansowania i ulg podatkowych.
Sprawa trafiła do sądów. W dwóch pierwszych instancjach, a jakże by inaczej, „światli” sędziowie wydali niekorzystne orzeczenia. Ale w ubiegły piątek Sąd Najwyższy nie zostawił suchej nitki na oskarżycielach i oddalił ostatecznie zarzuty wobec „Tygodnika Wileńszczyzny”. To wielkie zwycięstwo prawdy i wolności słowa nie byłoby możliwe, gdyby wystraszono się i poddano naciskom politycznym. Na szczęście redakcja „Tygodnika” podjęła niełatwą i ciężką walkę o zasady i nie uległa presji władzy i sądów. I za to jestem im szczególnie wdzięczny, bo jak mawiał Jan Paweł II, „jeśli chcesz znaleźć źródło musisz iść do góry, pod prąd”. Redakcja nie dała narzucić sobie urzędowej cenzury rodem z czasów totalitaryzmu. Odparła zamach pełnomocnika rządu na wolność słowa w polskich mediach i obroniła swobodę wypowiedzi. To dobry przykład na przyszłość.
Obie sprawy pokazały, że polska społeczność na Litwie może z powodzeniem walczyć i wygrywać z przeszkodami rzucanymi pod nogi przez nieprzychylnych urzędników, polityków czy władze. Aby to osiągać potrzebna jest jedność i upór w wytrwałym dążeniu do celu. Warto o tym pamiętać, nigdy się nie zniechęcać i nie poddawać, zwłaszcza wtedy, gdy racja i prawda są po naszej stronie. Bo kropla drąży skałę.
dr Bogusław Rogalski,
doradca ds. międzynarodowych EKR w Parlamencie Europejskim