Samotna pielgrzymka ks. Stańczyka na Syberię (V)
Tolerancyjny Krasnojarsk
Księga polskiego czy litewskiego pielgrzymstwa odradza naród i wzrusza każdego, kto ją sercem czyta i doświadcza. Pielgrzymując na rowerze od tronu Matki Bożej Miłosierdzia z wileńskiej Ostrej Bramy szlakiem syberyjskich zesłańców z relikwiami św. Rafała Kalinowskiego, mogę to przeżyć i potwierdzić.
Życie bohaterów tej księgi – to los cierpienia i moc powstania w duchu wiary, drogi nawrócenia, aż po pełne dzielenie się owocami miłości Boga i człowieka do człowieka. Przejazd z Tomska do Krasnojarska (trasa długości 615 km) był dla mnie bardzo przyjemny, gdyż droga wiodła przez lasy, pagórki, malownicze wioski, ciche tereny, bez licznych samochodów na drogach. Pogoda była śliczna, a spotykani ludzie chętnie rozmawiali i dzielili się historią swojego życia. W każdej grupie osób ktoś otwarcie mówił, że jego babcia czy dziadek byli Polakami, choć sami czują się bardziej już Rosjanami, lecz pamięć o nazwiskach swoich pradziadków bardzo pozytywnie świadczy o nich. W okresie letnim sprzedają przy ruchliwych drogach ziemniaki, pomidory, ogórki, czosnek, grzyby, poziomki, szyszki sosny syberyjskiej, miód, „wieniki” do bani, wyprawione skóry niedźwiedzi i wilków oraz ozdobne „suwieniry” z drewna lokalnych mistrzów. Mogłem po rozmowie z nimi wypić spokojnie kawę i posmakować ich wyrobów, co czyniło nas bardziej zaprzyjaźnionymi. Chcieli wiedzieć o mnie i o celu jazdy wszystko. To naprawdę mili ludzie, choć trzeba ich zdobyć swoim zaufaniem i szacunkiem do nich, a wówczas znika wszelka obawa czy podejrzliwość. Na drogę pielgrzymowania z uśmiechem życzą szczęścia, a wielu mówiło: „Jedźcie z Bogiem”.
Krasnojarsk na początku zbytnio mnie nie zachwycił, być może zbyt byłem zmęczony po 181 km jazdy. Miasto, założone w 1628 roku, odsłania swoje piękno i różnorodność kulturową, gdy przekroczymy nowe dzielnice i dojedziemy nad rzekę Jenisej, gdzie początek temu grodu „Krasny Jar” dał wychodźca z polskiego szlachectwa, bojar Andrzej Dubieński. Czczony w tym mieście – ma swój pomnik nad rzeką – a, dla przypomnienia, jego przodkowie pochodzili z Wielkiego Księstwa Litewskiego. W roku 1425 wyjechali do Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Pomyśleć, że miasto w 1911 roku miało ok. 19 tysięcy mieszkańców. Było to w tym samym roku, kiedy Polacy zakończyli budowę neogotyckiej świątyni; dziś przemysłowa syberyjska metropolia liczy ponad milion osób. Wśród nich są liczni potomkowie zesłańców polskich i litewskich, ukraińskich i tatarskich, łotewskich i niemieckich.
Spacer ulicami starego miasta i wzdłuż rzeki Jenisej to wielka przyjemność dla turysty. Muzułmanie są obecnie większością wyznaniową, ale ich stosunek do innych religii tutaj jest przykładny. Akurat trafiłem na ich wielkie święto – „Kurban Baj-Ram”, gdzie tysiące mężczyzn oddaje cześć Panu Bogu. Lecz na wstępie uroczystości, po przemówieniach delegacji gubernatora i osób z administracji miasta, poproszono również o słowo ks. prob. Antoniego Badura, przedstawiciela Kościoła katolickiego. Wszyscy odwoływali się do postawy miłosierdzia, czynienia dobra, niesienia pokoju i przebaczania. Później pojechaliśmy do kościoła katolickiego pw. Przemienienia Pańskiego, okazało się jednak, że wciąż nie jest oddany dla wiernych, lecz oficjalnie stanowi salę organową, a katolikom wynajmuje się na ustalony czas służby. Księża klaretyni w 2011 roku wybudowali kościół pw. Św. Rodziny, w dzielnicy „Słoneczna”. Ich praca jest tutaj wyśmienita i godna podziwu, a ks. dziekan Antoni Badura mówi, że jego dekanat jest 8 razy większy niż Polska. Klimat plebanii wyjątkowy, masa ludzi przewija się o każdej porze dnia, a wspólnotę parafialną zjednoczyły z księżmi pielgrzymki piesze, rowerowe i traktowanie siebie nawzajem jako braci i sióstr. Szkoda będzie stąd odjeżdżać w stronę Irkucka.
Po wczesnej porannej Mszy św. pożegnaliśmy ks. Jacka Kwiatkowskiego, klaretyna, który po 12 latach pracy duszpasterskiej na Syberii wraca do Polski. Odjechali moi przyjaciele z Rajdu Katyńskiego, motocykliści, którzy wracali znad Bajkału. My natomiast: ks. Antoni, ks. Juan z Madrytu, ja – „ks. pielgrzym rowerowy” – udaliśmy się samochodem 195 km na północ, w stronę miasta Jenisej, by zdążyć na prom przez rz. Jenisej i spotkać się z braćmi Litwinami.
Misja młodzieży z Litwy – „Sibiras’14” jest po to, by odnawiać groby litewskich zesłańców z lat 1948-1953 i tam, na cmentarzach pośród lasów i bagien tajgi syberyjskiej, stawiać masywne krzyże z napisami po rosyjsku i litewsku. Ta akcja trwa już kilk lat i godna jest najwyższej pochwały i naśladowania. I tak, we wtorek, 29 lipca 2014 roku, odbyła się uroczystość postawienia i poświęcenia krzyży na dwóch kolejnych cmentarzach, które znajdują się przy wioskach Momotowo i Piskunowka, wzdłuż rzeki Jenisej. Grupa 15 młodych ludzi, dobrze zorganizowana, pracowita, świadoma wartości i sensu swojej misji, wspierana przez lokalne władze rosyjskie i miejscowych Litwinów, zwłaszcza rodzinę Merkis, wywołała w nas, kapłanach z Polski i Hiszpanii, bardzo wzniosłe uczucia. Ich patriotyzm, połączony z modlitwą i zapaleniem świec na mogiłach, pod postawionymi krzyżami, z dala od Ojczyzny – to zdobyty na całe życie skarb cnót i busoli, wyznaczających kierunek dalszego wędrowania dla chwały Bożej i drogiej Ojczyzny Litwy.
ks. Dariusz Stańczyk,
Rosja, 30 lipca 2014 roku
Na zdjęciach: na ruchliwych drogach kobiety “dzielą” darami przyrody; przy jednym z zesłańczych grobów.