Samotna pielgrzymka ks. Stańczyka na Syberię (II)

Ślad dobrych wspomnień

Ostatnie podjazdy „zmęczonego roweru” – św. Jana Pawła II na Górach Uralskich zakończyły się także i dla mnie radosnym przekroczeniem granicy geograficznej Europa – Azja.

Wjazd do pierwszego miasta Azji, Jekaterynburga, okazał się kompletnym zaskoczeniem. Miałem wrażenie, że wjeżdżam raczej do Madrytu czy Buenos Aires, a nie do aglomeracji na trakcie syberyjskim. Inny świat, ogrom nowości, szał pędzącej cywilizacji technicznej i konsumpcyjnej, wulkan wzrastającej potęgi dumy narodu i państwa rosyjskiego, co już jest faktem i pewną przestrogą dla zbyt zadufanych w sobie ludzi i państw Europy, a szczególnie Ameryki. Tutaj wszyscy kochają swoje państwo – Rosję i traktują to jako obowiązek prawny.

Satysfakcja z pokonania trasy

Świadomość pokonania ponad 3100 km na bezpiecznych i niebezpiecznych drogach Rosji to sprawia satysfakcję. W osiem dni (1150 km) przedarłem się dosłownie przez pasmo gór Uralu, a każdy podjazd i zjazd w klimacie pięknych widoków zostawił we mnie ślad dobrych wspomnień. To działo się na etapie od Kazania, przez Iżewsk, aż do Permu, a potem Jekaterynburga. A dzieje się naprawdę wiele, każdego dnia coś nowego i godnego uwagi.

Dobroć prostych ludzi

W Tatarstanie bogaciej i dynamiczniej toczy się życie, a gdy przejechałem Republikę Udmurcji ze stolicą w Iżewsku, poczułem swoistą dobroć prostych ludzi i los „uciemiężonych Ugrofinów” znad rzeki Iż, z dopływem do rzeki Kamy. Dumą ich jest i zostaje historia mieszkańca Michaiła Kałasznikowa (AK - automat Kałasznikowa), który rozsławił ich miasto i rejon. Jego muzeum jest ponoć imponujące. Lecz ZOO, jakie mają od 2008 roku, jest w tej chwili największą atrakcją turystyczną dla ludzi z republiki i rejonów Uralu.

Miejscowi myśliwi dużo mi opowiadali, jak w tym roku powiodło im się upolować 15 niedźwiedzi, 10 łosi i 25 dzikich świń. Chełpili się, że ich żony od 15 lat nie kupują mięsa w sklepie. Dziwili się, że nie mam przy sobie topora, że nie wiozę nic do łowienia ryb. Przyjąłem wiele dobrych uwag, gdzie i kiedy atakują wilki oraz gdzie nie należy rozbijać namiotu.

Z szacunkiem do każdego

Perm – miasto rocznego przebywania św. Rafała Kalinowskiego i wielu innych zesłańców powstań listopadowego i styczniowego, również z czasów stalinowskich, z miejscem zesłania ks. Sigitasa Tamkevičiusa, arcybiskupa Kowna, z licznie żyjącymi naszymi potomkami – pozostawił we mnie z tych ostatnich dni pielgrzymowania najwięcej wrażeń i duchowego wzbogacenia. Miasto z 1723 roku zawdzięcza wiele Polakom, zesłańcom XIX wieku, którzy aktywnie tworzyli ośrodki kultury jako architekci, inżynierowie, kompozytorzy, wydawcy książek, aktorzy. Śladów ich twórczości jest ogrom w mieście i w okolicach. Jakież wielkie szczęście, że kościół zbudowany przez nich w 1875 roku przetrwał dzieje walki z Kościołem i dzięki staraniom ks. Andrzeja Grzybowskiego z Polski od wielu lat jest już czynny.

Praca czterech sióstr Matki Teresy z Kalkuty w tym mieście, w ośrodku rehabilitacji, przeniknięta jest największą miłością i szacunkiem do każdego człowieka, alkoholika czy upośledzonego, nieważne jakiej narodowości czy wyznania. Wspólnota podopiecznych Rosjan umie się gorliwie modlić, choć ich historie są straszne.

Mogiła polskiego „Straussa”

Z parafianami udało mi się dotrzeć na cmentarz, aby pomodlić się na grobach zesłańców. Liczba tych mogił jest wyjątkowo duża. Miejscowi nawet nie słyszeli wielu nazwisk tych ludzi, gdy prosiłem znaleźć jeszcze i takie rodziny. Dobrze, że przeczytałem wcześniej dwie książki o Polakach z Permu i okolic. Na koniec udało się znaleźć mogiłę w zaroślach „permskiego Straussa”, polskiego kompozytora Ludwika Winiarskiego. Ważne, że mieszkający tu chętnie przyznają się do swoich korzeni i rodów. Stali się dla mnie bardzo bliscy sercem, przyjaciółmi, którym powinniśmy pomagać i nigdy ich nie zapominać.

Prawdziwa przygoda syberyjska

Wiele miejsc i wrażeń z trasy pielgrzymkowej ku czci św. Rafała Kalinowskiego i wdzięczności za kanonizację św. Jana Pawła II pomijam, bo nie sposób je opisać w krótkim tekście. Również przekładam na inne listy i wspomnienia oraz przeżycia ze świąt tatarskich, udmurckich i pobytu w Jekaterynburgu.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zapraszam na dalszą część mojej podróży, która rozpocznie prawdziwą przygodę syberyjską poprzez Tobolsk, Omsk, Nowosybirsk, aż do Irkucka, czyli jeszcze ok. 4000 km z pomocą Bożą i wstawiennictwem Matki Bożej Miłosiernej oraz świętych patronów.

ks. Dariusz Stańczyk
Rosja, 4 lipca 2014

Na zdjęciach: polskie ślady w Permi; syberyjski miód – doskonały środek na regenerację sił i zdrowia.

<<<Wstecz