Spotkanie imieninowe w Muzeum Księdza Józefa Obrembskiego

„Tu są zapisy i harmonia słowa...”

„A ja cieszę się z tej chaty – baraku, bo tu był barak dla wygnańców. On przyjmował i przechowywał karanych za polskość i swoje przekonania. A ja stróż tego baraku, to mój pałacyk” – mawiał prałat ks. Józef Obrembski o plebanii, w której przyszło mu zamieszkać po przyjeździe do Mejszagoły.

Dziś na straży pałacyku stoi inny gospodarz – Algimant Baniewicz, dyrektor Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny, którego filią jest – powołane w czerwcu 2013 roku – Muzeum Księdza Józefa Obrembskiego. I to właśnie dyrektor dokłada wielu starań, by pracownicom nowej placówki muzealnej stworzyć idealne warunki do działania.

Kierownik Józefa Markiewicz, kustoszki, pani Walentyna odpowiadająca za porządek – traktują swoją pracę jak misję, we wszystko wkładają cząstkę serca, bo tego wymaga atmosfera miejsca i to nie tylko w wymiarze duchowym.

Wspomnienie patrona – św. Józefa – dało pracownikom placówki asumpt do zorganizowania imieninowego spotkania, by podobnie jak za życia prałata, pałacyk wypełnił gwar i rozmowy, śpiew i śmiech – wszytko to, co było udziałem licznie odwiedzających w tym dniu przyjaciela.

„Józefinki” stały się więc okazją do wyrównania „rachunku strat” – bo mimo iż, gospodarz przygląda się nam teraz już tylko z Domu Ojca, to otwarte na oścież drzwi jego ziemskiego domu ogłaszały wszystkim, że „w gościnę zapraszają”. Tym bardziej, że w Mejszagole Józefów nie brakuje – i proboszcz i kierownik muzeum – o pamięć swego imiennika zadbali należycie. Było więc jak dawniej...stół rozstawiony, pączki według przepisu pani Stasi upieczone, herbatka, wspomnienia, i nawet głos prałata. Bo teraz, dzięki wsparciu Ambasady RP muzeum wzbogaciło się o rzutnik multimedialny i ekran. Można więc odtwarzać dawne filmy, archiwalne nagrania i posłuchać co i jak mówił prałat, przed dwudziestu laty...

Tego dnia nie mogło zabraknąć w pałacyku mer rejonu wileńskiego Marii Rekść, która do ostatnich chwil była przy prałacie, a imienin i tym samym urodzin nigdy nie opuszczała. Dlatego 19 marca stanowi w kalendarzu pani mer ważną datę. Wraz z wicemerem Czesławem Olszewskim, dyrektor administracji Lucyną Kotłowską, kierownikiem wydziału informacji i współpracy zagranicznej Dorotą Lewko, po modlitwie przy grobie prałata, zasiedli wspólnie z innymi gośćmi, przy kuchennym stole, by podzielić się wspomnieniami, przypomnieć najzabawniejsze sytuacje i powiedzonka prałata, tak zwyczajnie pobyć razem.

Ozdobą spotkania były dzieci, uczniowie polskiej szkoły. Pod batutą Wioletty Leonowicz śpiewały i o św. Józefie, i o drodze do Boga, i o sile jaką daje Boża radość. „Wspaniale, że rozbrzmiewają tutaj dziecięce głosy. Prałat tak lubił śpiew, i tak bardzo lubił dzieci. Zawsze się nimi otaczał i cieszył się, gdy go odwiedzali. To, że właśnie dzieci nadal przychodzą i są tutaj, nadaje sens naszemu działaniu i świadczy o tym, że muzeum spełnia swoją rolę” – mówiła wzruszona pani mer.

Zresztą śpiew był nieodłącznym elementem każdego spotkania z prałatem. Potwierdzają to chórzyści, a także „Mejszagolanki”, które i tym razem w pełnym składzie stawiły się, by jak dawniej, w pałacyku pośpiewać. Jasia Mackiewicz, kierowniczka zespołu, podawała dźwięk i płynęły, śpiewane na głosy, pieśni o ojczyźnie...

Pamiętali w tym dniu o prałacie członkowie Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” z Solecznik. Ks. Szymon Wikło przywiózł przyznaną prałatowi pośmiertnie nagrodę – „Złoty medal za Zasługi dla „Sokoła” Polskiego na Litwie”.

Czcigodny Ks. Prałat był również honorowym członkiem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” i często o tym wspominał. Z wdzięcznością i pamięcią przekazujemy złoty medal. (prezes Michał Sienkiewicz, kapelan ks. Szymon Wikło, wypis z księgi gości)

Piękne zostały wspomnienia...

Dla wychowanek księdza prała, Józefy Markiewicz i Walerii Adamejtis, każda rzecz w pałacyku staje się reminiscencją minionych czasów, przywołuje wspomnienia tych chwil, kiedy pod bacznym – troskliwym, choć wymagającym – okiem duszpasterza kształtowały się podstawowe wartości w ich życiu. Przesiąknięte zasadami wpajanymi przez księdza Józefa są dziś takim solidnym pomostem pomiędzy ludźmi, którzy pierwszy raz stykają się z legendą Patriarchy Wileńszczyzny. Podobnie Walentyna Murawiowa troszcząca się o ogólny wygląd i czystość w muzeum. Zna to miejsce od przysłowiowej podszewki. Od jubileuszu 100-lecia urodzin prałata była prawą ręką pani Stasi. Pomagała prowadzić gospodarstwo domowe, pielęgnowała ogród, wspólnie z gospodynią przygotowywała przetwory na zimę. Jej wiedza to nieocenione źródło informacji o takim codziennym, zwyczajnym życiu gospodarzy.

Ma więc pałacyk szczęście do ludzi. Począwszy od inicjatorów powołania muzeum: europosła Waldemara Tomaszewskiego, mer rejonu wileńskiego Marii Rekść, posłanki Rity Tamašunienė, publicystki Czesławy Paczkowskiej, poprzez obecnego proboszcza ks. Józefa Aszkiełowicza, który często żartuje, że idzie po śladach prałata, ks. Tadeusza Jasińskiego z Wilna, ks. Henryka Naumowicza z sąsiadujących z Mejszagołą Dukszt, a skończywszy na każdej osobie, która swoją obecnością podkreśla znaczenie tego miejsca.

Wzruszona dziękuję, że mogłam pobyć chwilę tutaj, gdzie Ks. Prałat był, uczył, i potrafił swoją energię przekazać innym. (Alina K.)

On tu jest

Od dnia otwarcia muzeum-pałacyk odwiedziło 1430 osób. Geografia miejsc, z których przybywają, sięga często poza granice Wileńszczyzny, a nawet kraju. Każdy przyjeżdża z innymi oczekiwaniami i nie boi się ich głośno konfrontować. Pielgrzymów z Polski często zadziwia fakt, że pamięci kapłanów i historii Kościoła poświęca się muzeum. Odkrywają też postać prałata, dumni z tego, że ich rodak zasłużył sobie na takie uznanie.

Serdecznie dziękuję za utworzenie Muzeum, poświęcone ks. Józefowi – wielkiemu patriocie Ziemi Wileńskiej (Marian Szmidt, Łódź)

Przychodzą do pałacyku ci, którzy znali ks. Józefa, przyjaźnili się z nim, byli stałymi gośćmi domu. Czasem chcą tylko posiedzieć chwilę w pokoju, bywa, że zadumają się nad jakąś konkretną rzeczą, sięgają do albumów i odszukują się na zdjęciach, przyprowadzają bliskich i sami opowiadają o nieprzeciętnym gospodarzu i klimacie domku.

Smutno, że tym razem nie zastałem Ks. Prałata. Ale On tu jest. (Stanisław Cygnarowski, Konsul Generalny RP)

Parafianie z Turgiel nigdy nie zapomnieli swojego duszpasterza. Ich wizyty dostarczają ważnych informacji o tym, jaki ks. prałat był w młodości, kto wpływał na kształt jego kapłańskiej drogi. Przywołują osobowość ks. dziekana Szepeckiego, przywożą ze sobą zdjęcia, pokaźny zbiór wspomnień i stanowią istotną cząstkę muzeum.

Kochanemu Józefowi, z dni mojej młodości, z wielkim wzruszeniem i szacunkiem te kilka słów piszę. Z podziękowaniem za religię. (Tadeusz)

Pielgrzymują do Mejszagoły parafianie z różnych miejscowości Wileńszczyzny. Wraz ze swoimi proboszczami, starostami przybywają, by upewnić się, że siła tego miejsca to te skromne pomieszczenia przesiąknięte obecnością gospodarza. I że pomnik, do którego dokładali swoje cegiełki rzeczywiście jest...

Z wielkim wzruszeniem, pełni szacunku, podziwu dla ogromu pracy duszpasterskiej ks. prałata Józefa Obrembskiego zwiedziliśmy „pałacyk”. Bóg zapłać za możliwość zwiedzania, zebrany materiał i przechowanie pamięci o księżach, którzy poświęcili swe życie umacnianiu wiary katolickiej na Wileńszczyźnie. (Parafia i starostwo w Bujwidzach i Balingródku)

Ks. prałat Obrembski ogarniał swym wielkim sercem wszystkich przybyszów, niezależnie od narodowości, czy poglądów politycznych. Cechował go wielki szacunek do człowieka, wyrozumiałość dla ludzkich słabości. Dawał rady, ale nie narzucał swojego zdania. Dziś owocuje to dobrym życiem tych, którzy z owych rad skorzystali. Przychodzą więc do muzeum i Litwini, i Rosjanie i mieszkańcy innych krajów. Bo to też ich kapłan.

Chociaż każdy z nas mieszka daleko, to wciąż polskie serce w piersi kołacze. Dobre słowo tak wiele znaczy, wzruszenie i podziw, modlitwa w skupieniu. (poetka Helena Mazur-Nowak, Londyn)

Przesłanie dla następnych pokoleń

Pracownicy, mejszagolanie, wszyscy poczuwający się do odpowiedzialności za muzeum, z nadzieją patrzą w przyszłość. Perspektywy są bowiem optymistyczne. Miejsce coraz bardziej wpisuje się w świadomość mieszkańców Wileńszczyzny, co napawa dobrą myślą, że dalsze działania tylko poszerzą horyzonty. A jeżeli będzie temu towarzyszyć pasja i zaangażowanie to jest gwarancja, że nie tylko pamięć o prałacie Obrembskim, ale i o kapłanach kształtujących sumienia, nadających charakter Kościołowi na Wileńszczyźnie znajdzie godne miejsce.

Pozostaję pod ogromnym wrażeniem głębokiej duchowości tego miejsca. Czuję obecność Księdza Prałata i żałuję, iż nie zdążyłem poznać Jego osobiście. Prawdziwą wielkość człowieka poznaje się też po opiece, którą jest otaczany wtedy, gdy tej opieki potrzebuje. To muzeum jest oczywistym i kolejnym dowodem Jego wielkości. Wdzięczny jestem tym wszystkim mieszkańcom Mejszagoły i Wileńszczyzny, którzy wtedy i dzisiaj opieką otaczają ślady Księdza Prałata. (Jarosław Czubiński, Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Litewskiej).

Monika Urbanowicz

Na zdjęciach: znowu tu rozlega się śpiew dzieci i młodzieży – dla nich ks. prałat Józef Obrembski wciąż pozostaje duchowym przewodnikiem; troska o dziedzictwo przodków, pielęgnowanie wartości to ważne zadanie samorządu rejonu wileńskiego.
Fot.
Marian Dźwinel

<<<Wstecz