W 150. rocznicę Powstania Styczniowego

Różne losy

Po raz siódmy udajemy się wileńskimi śladami Powstania Styczniowego. W tych wędrówkach nie tropimy tajemnic politycznych gabinetów. Szukamy śladów ludzi, którzy dobrowolnie i z głębokim przekonaniem o słuszności swoich wyborów, stanęli w szeregach powstańczych. Kim byli, jak się ułożyły ich losy? O tym poniżej.

Duma z tradycji rodzinnej

Profesor Irena Sławińska (1913-2004), należąca do plejady wybitnych wilnian, jedna z wielkich humanistów, wybitny teoretyk literatury, teatrolog i badacz C. K. Norwida, absolwentka Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, wykładowca Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz uniwersytetów europejskich i amerykańskich w swoim tomie wspomnień i refleksji pt. „Szlakami moich wód” nawiązuje m. in. do Powstania Styczniowego.

Wspominając swojego dziadka Michała Kurnatowskiego pisze: „Dom był gościnny (od red.: modrzewiowy dwór w Kukawce, nieopodal Niemenczyna), a dobry humor cioci Hani i młodych przyciągał mieszkańców okolicznych dworów. Oczywiście należało uważać w doborze gości: obowiązywał subtelny kodeks społeczny i towarzyski, pewne tabu. O granicach tzw. sfery nie decydowała bynajmniej liczba hektarów; pamięć historyczna tych okolic przechowała przecież dzieje popowstaniowych konfiskat i zesłań. Słyszałam czasem wyrazy zdziwienia: „Więc dziadowie ich nie byli w powstaniu?”. Mój dziad Kurnatowski był w powstaniu i na zesłaniu; nie musiałam się peszyć”.

Natomiast nawiązując do wileńskiego domu Sławińska dodaje: „Dziadek Kurnatowski (…) – uczestnik powstania styczniowego, o czym przypominał weterański mundur – był zimnym, milczącym starcem. Z dziećmi nie raczył rozmawiać, a tym bardziej dzielić się wojennymi wspomnieniami. Byłyśmy jednak dumne z takiej tradycji rodzinnej oraz z faktu, że oficerowie wszystkich stopni oddawali mu honory wojskowe (…), nie rozstawał się niemal z mundurem powstańczym, na którego widok – na ulicy – przybiegali natychmiast chłopcy, by przeprowadzić weterana przez jezdnię (…) Odwiedzali go tylko żyjący jeszcze weterani i współwyznawcy z „Jednoty” (ewangelickiej).

Takie to były czasy! Ci chłopcy, którzy przeprowadzali weterana przez wileńską jezdnię, nie zawahali się ani przez chwilę, gdy Ojczyzna znalazła się w niebezpieczeństwie i stanęli w jej obronie…

Różnie się układały losy powstańcze. Jedni ginęli, drudzy poprzez konfiskaty majątków tracili cały dorobek kilku pokoleń, inni poszli etapami na Sybir. A jeśli przypadkiem im się udawało wrócić z wygnania, udowadniali, że są ludźmi mocnymi. Oto jeden z przykładów.

Franciszek Siekierzyński

Na wileńskim Cmentarzu Bernardyńskim znajduje się dość okazały pomnik z następującym zapisem:

Ś.P.
FRANCISZEK
SIEKIERZYŃSKI
PREZES WETERANÓW KRES. 1863 R.
APTEKARZ
ZM. DN. 23 GRUDNIA
1931 R.
ŻYŁ LAT 85.
Cześć Jego świetlanej pamięci!

Ciekawe są jego losy. Urodzony koło Piotrkowa, wychowywał się w rodzinie generała Siemieńskiego, którego podczas Powstania Listopadowego rannego z pola walki wyniósł jego dziadek. Uczył się w Szkole Realnej w Piotrkowie, od 1862 odbywał praktykę w aptece w Noworadomsku. Walczył w szeregach powstańców w okolicach Piotrkowa i Częstochowy. Jako jeniec był uwięziony w Cytadeli Warszawskiej, został skazany na odbycie kary w „rotach aresztanckich”, później zesłany do gub. jenisiejskiej. W 1868 r. otrzymał zezwolenie na powrót z wygnania. Mieszkał w Warszawie, a od roku 1876 – w Wilnie. Jeśli kiedykolwiek zajrzymy na ul. Zarzeczną (Użupis), warto zwrócić uwagę na kamienicę pod nr. 20. Na parterze znajduje się apteka. Do nastąpienia tzw. prywatyzacji wyposażona była w misternej roboty meble drewniane i ciekawe sprzęty aptekarskie. Nie wiadomo, gdzie to się wszystko podziało… Otóż, tę aptekę Franciszek Siekierzyński początkowo wynajął, a potem wykupił. Był pierwszym przewodniczącym Wileńskiego Towarzystwa Farmaceutycznego, od roku 1919 – prezesem Towarzystwa Weteranów Kresowych 1863 roku. Odznaczony Krzyżem Walecznych, Krzyżem Niepodległości i innymi orderami Rzeczypospolitej Polskiej.

Niespełnione nadzieje

Zamieszczamy dokument zupełnie unikalny, nigdy dotąd niepublikowany. Jest to stronica rękopisu pamiętnika zasłużonego dla Wilna księgarza i drukarza Wacława Makowskiego. Czytamy: „Mniej więcej rok temu, daty dobrze nie pamiętam, zmarł w Tule brat mój śp. Aleksander, nieszczęśliwy uczestnik powstania 1863 roku, po 20 latach tam pobytu powrócił zbiedzony do kraju razem z Żoną – jednak nie mógł tu wytrzymać – wyjechał do Tuły znów na tułaczkę – robił figurki z porcelany i z tego się utrzymywał. Bracia, o ile mogli, posyłaliśmy zasiłki pieniężne. Ostatni list miałem na krótko przed śmiercią i już w tych… dostałem list od Żony jego, że list mój zastał jeszcze go na łożu żywego. Wieczny odpoczynek”.

W historii polskiej fotografii złotymi zgłoskami zapisało się Powstanie Styczniowe. Było to pierwsze w świecie zastosowanie na ogromną skalę fotografii do celów patriotycznych. W wielu domach przechowywano zdjęcia uczestników tego zrywu narodowego, każdy niemal znał portrety przywódców i uczestników powstania. Wilno nie było wyjątkiem. Wspomnijmy chociażby zakład fotograficzny Abdona Korzona, założony przez niego w połowie XIX wieku przy ul. Wielkiej. Był autorem pierwszych zdjęć pejzażu i zabytków Wilna. Fotografował też dowódców i uczestników Powstania Styczniowego, w którym również brał udział. Jego praca i walka zakończyły się smutno: zesłany został na Sybir.

Halina Jotkiałło

Na zdjęciu: Zygmunt Sierakowski, rok 1862 – fotograf Abdon Korton.

<<<Wstecz