Piękna i godna wizytówka Mejszagoły
Rozmowa z Jasią Mackiewicz, kierowniczką zespołu wokalnego „Mejszagolanki”.
Zespół wokalny „Mejszagolanki” w najbliższą sobotę będzie obchodził 15-lecie swojej działalności. Jednak zanim na dobre się wyemancypował, przeszedł nie jedną transformację: zmieniła się nazwa niegdyś bardzo licznego chóru z Mejszagoły, jego skład, repertuar, styl śpiewania...
Zespół „Mejszagolanie”, podobnie jak inne zespoły ludowe w różnych zakątkach Wileńszczyzny, powstał na fali odrodzenia narodowego. W Mejszagole, w końcu lat 90-tych, zostało założone prężnie działające koło Związku Polaków na Litwie. Jedną z najważniejszych inicjatyw koła było właśnie powołanie zespołu śpiewaczego. Zespół „Mejszagolanie”, którego kierownikiem była Teresa Isielonis, w początkowym składzie liczył ponad 40 osób, a na jego repertuar składał się szeroko pojęty polski folklor, piosenki patriotyczne, tak chętnie śpiewane zarówno w kręgach towarzyskich, jak i na spotkaniach rodzinnych. Repertuar zespołu nie był wyszukany, ponieważ w tamtym okresie głównie chodziło o to, aby być razem, wspólnie obchodzić święta narodowe i religijne. Deklarować to, iż jesteśmy Polakami.
Gdyby zespół istniał w takiej formie do dzisiaj, miałby już ponad 20 lat. Lecz z czasem jego formuła uległa zmianie. Za namową Alfredy Jankowskiej, obecnie dyrektor Szkoły im. ks. Józefa Obrembskiego, która wówczas była konferansjerką „Mejszagolan”, objęłam kierownictwo zespołu. Wtedy jeszcze śpiewało w nim kilku mężczyzn: ówczesny starostwa gminy Zygmunt Gajdamowicz, Zbigniew Jurewicz. Zaprosiliśmy też do zespołu proboszcza parafii, ks. Mirosława Balcewicza.
A później, z różnych powodów, mężczyźni odeszli. Wówczas postanowiłyśmy, że będziemy się nazywać „Mejszagolanki”, bo w zespole pozostały same kobiety.
W „arsenale” zespołu jest wiele piosenek o rozmaitej tematyce. Ale jako kobiety sięgacie także po te – bardzo kobiece – treści, które poruszają duszę. Jak pracujecie nad układaniem repertuaru, nad wybranymi utworami?
Paleta naszego repertuaru jest dosyć szeroka. Jednak na pierwszym miejscu stawiamy pieśni patriotyczne, utwory autorskie, także estradowe. W ostatnich latach szczególnie często sięgamy po piosenki z lat 70-80-tych, które wykonywały takie polskie gwiazdy, jak: Irena Jarocka, Alicja Majewska. Bardzo lubimy piosenki Eleni. Są takie kobiece, liryczne, mają piękne melodie i niebanalne teksty. W doborze repertuaru bardzo mi pomaga cały zespół, a jest nas obecnie osiem. W zespole śpiewają: Romualda Chmiel, Honorata Ruskań, Waleria Adamejtis, Edyta Staniulioniene, Wioletta Leonowicz, Józefa Markiewicz i Wiesława Grydziuszko. Wszystkie zespolanki – to niezwykle inteligentne i ambitne osoby, które na co dzień pracują jako nauczycielki. Zależy więc im na tym, aby to, co robimy wspólnie było odpowiednio dobrane i wykonane na najwyższym poziomie. Popierają mnie w tym, iż nie możemy sobie pozwolić na łatwiznę. Do niedawna naszą siedzibą była szkoła. Obecnie mamy „gniazdko” w Centrum Kultury, mieszczącym się w dawnym dworku Houwalta. Własnym sumptem wyremontowałyśmy sobie pomieszczenie do pracy. Ćwiczymy 2 razy tygodniowo, po 1,5 godziny.
I nieraz rzeczywiście jest niełatwo, ale gdy wchodzimy w smak, śpiewanie dostarcza nam wiele satysfakcji, a końcowy wynik – reakcja publiczności – potwierdza, że warto było się starać.
A odwieczny dylemat kobiet – w co się ubrać – jest dla „Mejszagolanek” aktualny?
Jak to kobiety lubimy się stroić. Niestety, nasze chęci do zmian mocno ograniczają możliwości finansowe. Ostatnio ubieramy się w nowe suknie koncertowe, które uszyła nam projektantka. To nasze „szaleństwo” zostało sfinansowane z funduszu Związku Polaków na Litwie.
Jest Pani rodowitą wilnianką, jak to się stało, że została Pani również mejszagolanką?
Los przywiódł mnie do Mejszagoły znacznie wcześniej, niż objęłam kierownictwo w zespole. Po studiach podjęłam pracę, jako nauczycielka muzyki, w trójjęzycznej szkole w Solecznikach. Ponieważ jednak dojazd z Wilna do Solecznik pochłaniał 4 godziny dziennie, zaczęłam się zastanawiać nad nową pracą. Z pomocą przyszedł śp. Ludwik Młyński, który wówczas był dyrektorem szkoły w Suderwie i aktywnym działaczem społecznym. To on sprowadził mnie do szkoły w Mejszagole. I tak pracuję tutaj już 26 lat.
Nawyki do śpiewania mejszagolanie zdobywają już w szkole...
W szkole prowadzę trzy zespoły wiekowe: chór młodzików „Wesołe smyki”, grupę podstawową „Legenda” i chór mieszany „Credo” – dla najstarszych uczniów. „Legenda” w Szkole Średniej im. ks. Józefa Obrembskiego w Mejszagole istnieje już ponad 20 lat.
Także osoby lubiące śpiewać, mogą to robić z pełnym oddaniem. Wszak w Mejszagole działa także chór parafialny „Moderato”.
A dlaczego została Pani nauczycielką muzyki, nie zaś matematyki, czy chemii? Czy to rodzinna predyspozycja?
O tym, że zostanę nauczycielką muzyki, nawet nie marzyłam. Ale z muzyką jestem związana od najmłodszych lat. Śpiewanie, to poniekąd tradycja rodzinna, która szczególnie była pielęgnowana w rodzinie mojej mamy, Stefanii Stankiewicz z domu Sobieskiej. W rodzinnym domu mamy wszyscy mieli piękne głosy i bardzo lubili śpiewać. Zwłaszcza moi wujowie, bracia mamy, mają piękne, silne głosy. Od młodych lat grali na akordeonie, gitarze. A na świętach rodzinnych nie ograniczali się wyłącznie do pieśni ludowych, ale znali sporo pieśni z repertuaru Stanisława Moniuszki, pieśni przedwojennych. To nie w szkole na lekcjach muzyki po raz pierwszy usłyszałam o istnieniu utworu „Po nocnej rosie”, tylko w rodzinnym domu. Chyba właśnie dlatego największym marzeniem mamy było, abym uczyła się muzyki zawodowo. I tak się stało. Szkoła muzyczna, studia w konserwatorium, następnie w Akademii Muzycznej, na kierunku dyrygowania chórem. To mama motywowała mnie do tego, abym ciągle się uczyła.
Jak Pani udaje się pogodzić życie rodzinne i zawodowe? Bo praca, którą Pani wykonuje, na pewno wychodzi poza ustalone ramki czasowe.
Łatwo nie jest, ale jest możliwe do pogodzenia. Po prostu żeby wszędzie zdążyć, muszę pracować podwójnie... Ale teraz, gdy przygotowujemy się do jubileuszu, rodzina jest pokrzywdzona. Ogromnym atutem jest natomiast to, iż mam już dorosłe dzieci. Starszy syn, Marcin, ukończył 22 lata i pracuje, młodszy Edward wkrótce skończy 20 lat. Edek w tym roku został studentem wileńskiej filii Uniwersytetu w Białymstoku. Synowie otwarcie nie wyrażają zachwytu moim zaangażowaniem, ale wiem, iż taki rodzaj pracy im imponuje. A mama wybacza mi, że nie poświęcam jej tyle uwagi, ile bym chciała, bo cieszy się z moich osiągnięć. Dodaje jej sił fakt, że nadzieje, które kiedyś we mnie pokładała, właśnie się spełniają.
„Mejszagolanki” – to piękna i godna Mejszagoły wizytówka. Ale na pewno reprezentowanie miasteczka i tutejszej społeczności zobowiązuje?
Bardzo dbamy o swój wizerunek i staramy się reprezentować miasteczko jak najgodniej. Jesteśmy zadowolone, że w ostatnich latach towarzyszy nam sukces. Działalność zespołu jest doceniana przez osoby, do których kierujemy naszą twórczość. Cieszymy się, że jest też dostrzegana przez władze rejonu wileńskiego, które już dwukrotnie wytypowały nas do udziału w konkursach ogólnokrajowych. W 2011 roku zostałyśmy laureatkami konkursu w Kownie „ Iš širdies i širdi”, zaś w roku ubiegłym reprezentowałyśmy rejon na konkursie w Szyłelach – „Šilales balsai”.
Za zdobycie tytułu laureata w konkursie kowieńskim „Mejszagolankom” przyznano nominację „Wokalnego zespołu roku”.
„Mejszgolanki” umilają życie rodakom na Wileńszczyźnie, koncertują w Polsce. Jak w Macierzy są odbierane wasze piosenki?
Zawsze jesteśmy tam, gdzie nas zapraszają. Ale wiele się dzieje też tutaj, na miejscu, w Mejszagole. Bierzemy udział w koncertach z okazji świąt religijnych. Śpiewałyśmy, m.in., podczas Dni Miasteczka, uroczystości związanych z rocznicami kapłaństwa i urodzin śp. ks. prałata Józefa Obrembskiego. Koncertujemy podczas rejonowego święta plonów, festiwalu „Kwiaty Polskie”. Chętnie korzystamy z zaproszeń do sąsiadujących gmin.
Jesienią z okazji Dnia Niepodległości Polski na zaproszenie miejscowego oddziału ZPL gościłyśmy w Druskiennikach, zaś w styczniu br. zaprosił nas kiejdański oddział Związku Polaków. W Kiejdanach w kościele wystąpiłyśmy z koncertem kolęd. Od lat głęboka przyjaźń łączy nas z rejonem szyrwinckim, mianowicie z Jawniunami. Zespół „Czerwone maki” gościnnie wystąpi na naszym jubileuszu.
Na początku swej „kariery” zespół miał atrakcyjny wyjazd do Szwecji i Norwegii. Było to możliwe dzięki kontaktom, które z tamtejszą Polonią nawiązała dyrektor szkoły w Mejszagole Alfreda Jankowska.
Do Polski wyjeżdżamy często. Bardzo miło wspominamy warsztaty artystyczne w Mrągowie, spotkania chórów polonijnych w Koszalinie. Ostatnio na dożynki do Dźwierzut zabierał nas ze sobą starosta niemenczyńskiej gminy wiejskiej Edward Puncewicz. Razem gościliśmy także w Szczytnie. Do Węgorzewa jeździliśmy z dyrektorem Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny Algimantem Baniewiczem. W przygranicznych miastach mieszka wielu ludzi pochodzących z Wileńszczyzny. Wileńskie pieśni robią mocne wrażenia na rodakach, którzy nie kryją swoich emocji i wrażeń. A po koncertach chętnie z nami rozmawiają. Nieraz podczas takich rozmów dochodziliśmy do wspólnych znajomych, a nawet pokrewieństwa.
Pracowitość zespołu zasługuje na podziw. A jakie macie plany na przyszłość?
To, iż zespół wytrwał tak długo, jest zasługą wielu ludzi. Przy okazji chciałabym podziękować za zaangażowanie byłym członkom zespołu: ks. Mirosławowi Balcewiczowi, Zygmuntowi Gajdamowiczowi, Zbigniewowi Jurewiczowi, Alfredzie Jankowskiej, Krystynie Sinkiewicz, Edycie Tamošiunaite, Iwonie Matwiejko, Iwonie Bogdanowicz, Grecie Balul, Andżeli Żygis, Alinie Butkiewicz i Renacie Butkiewicz. Dziękuję także obecnym zespolankom, że – nieraz kosztem własnych spraw – poświęcają czas na to, aby zespół nadal istniał i szedł do przodu. Nie chcemy i nie możemy spoczywać na laurach. W tym roku planujemy wydanie płyty kompaktowej z nagraniami piosenek, które stanowią złoty fundusz zespołu. Chciałybyśmy też nieco powiększyć zespół, ponieważ brakuje nam kilku głosów, mianowicie – altów. Zamierzamy brać udział we wszystkich świętach i przedsięwzięciach i miasteczka, i rejonu. Chętnie odpowiemy na propozycję wyjazdów do Polski, a może jeszcze dalej?
A tymczasem same czekacie na gości na koncercie jubileuszowym?
Dla naszych gości przygotowujemy kilka przyjemnych niespodzianek. A jakich? Wkrótce się dowiedzą...
Rozmawiała Irena Mikulewicz
Na zdjęciu: „Mejszagolanki” podczas koncertu „Piłsudski pamięcią przyzywa!”.
Fot. archiwum zespołu „Mejszagolanki”