Benefis Bernarda Ładysza w Teatrze Wielkim w Warszawie
„Imię twoje cię wyprzedza...”
W ten sposób zwykło się mawiać o kimś, kogo sława znacznie przekroczyła geograficzne granice i rozniosła się daleko, hen, poza miejsce zamieszkania. Do takich osób niewątpliwie należy Bernard Ładysz – wilniuk, żołnierz, artysta. W lipcu ub.r. skończył 90 lat.
Z tej okazji na scenie Opery Narodowej Teatru Wielkiego w Warszawie odbył się uroczysty jubileuszowy koncert. Wydarzenie to zasługuje na szczególną uwagę z dwóch względów. Po pierwsze dotyczy naszego rodaka, który urodził się w Wilnie w 1922 roku i do 1944 r. mieszkał przy ulicy Połockiej 1. A po drugie do udziału w benefisie zaproszony został chór parafialny z Mejszagoły.
Zaproszenie wywołało całą paletę emocjonalnych doznań – od zaskoczenia i dumy, po strach, tremę i niedowierzanie. Zapadła jednak decyzja, by stawić czoła wyzwaniu. Rozpoczęły się żmudne, dwumiesięczne próby trzech wileńskich piosenek, które miały zabrzmieć a’capella na jednej z najważniejszych polskich scen. Chór został też zobligowany przez organizatorów do podania nazwy – po długim namyśle i prawdziwej „burzy mózgów” kierowniczka – Wioletta Leonowicz zadecydowała, że od tej pory miano chóru parafialnego zastąpione zostanie nazwą chór kameralny „Moderato”.
– Wyruszyliśmy do Warszawy pełni obaw, czy sprostamy takiemu zadaniu. Dotychczas nigdy nie występowaliśmy na wielkiej scenie, przed taką liczną publicznością. W dodatku bohater wieczoru - to wybitny śpiewak – wspomina Leonowicz. I rzeczywiście niewielka grupka czternastu osób, to trochę jak kropla w morzu chóru i orkiestry Opery Narodowej.
Sam gmach Teatru Wielkiego przytłaczał swoim ogromem, a liczne korytarze, sale i piętra powodowały iż mejszagolanie czuli się niczym „mrówki rzucone na szyny walczące z pociągiem nadchodzacym w pędzie...”(Koniec wieku XIX, Tetmajer).
Wielki rodak
Na szczęście sentyment do wileńskiego klimatu jest na tyle żywy, że zarówno Jubilat, jak i widzowie niezwykle ciepło przyjęli występ chóru.
– Po pierwszych taktach „Walca wileńskiego” trema zaczęła nas opuszczać. Poddaliśmy się nastrojowi chwili, pomyśleliśmy o domu. Poprosiliśmy też o wstawiennictwo naszego śp. prałata Obrembskiego. Wszystko to spowodowało, że owe 3,5 minuty na scenie stało się niezapomnianym przeżyciem – powiedziała śpiewająca sopranem Alina Wierbajtis.
Wzruszony Barnard Ładysz nie krył łez, bo nigdy nie przestał być wilnianinem. To w Wilnie wszystko się zaczęło... Za to miasto gotów był oddać krew – biorąc udział w operacji Ostra Brama, wspólnie zresztą z ojcem prezydenta Bronisława Komorowskiego.
„Dla mnie nieomal równie ważne jest wspomnienie mojego Ojca, żołnierza 6. Wileńskiej Brygady AK, o Pana występie przy partyzanckim ognisku. Pańska droga życiowa – Polaka z Wilna, podoficera podziemnego wojska i Sybiraka, później zaś wybitnego śpiewaka, budzi ogromny szacunek, jest znakiem zwycięstwa piękna i dobra nad złem i niesprawiedliwością” - napisał przywódca państwa polskiego w liście z okazji 90. rocznicy urodzin niepowtarzalnego artysty.
Zresztą prezydent Komorowski wraz z małżonką uczestniczyli w uroczystości. Benefis zgromadził ponadto hierarchów, dostojników Kościoła, aktorów, reżyserów, współpracowników i wielbicieli talentu znakomitego basa.
Duchowa łączność
Podczas gali Wioletta Leonowicz i Andrzej Adameitis, przedstawiciele chóru, wręczyli Jubilatowi dar prosto z Wilna – obraz Matki Bożej Ostrobramskiej. Był to symboliczny wymiar duchowej łączności z wszystkimi Polakami z Wilna. Dla Bernarda Ładysza zaś stał się reminiscencją rodzinnego domu, przypomnieniem ukochanej matki, której poświęcił jedną z najpiękniejszych piosenek i której słowa: „Synu, śpiewaj wszystko, wszystkim, o wszystkim, byle tylko sercem” były testamentem towarzyszącym mu na scenicznych drogach śwatowej kariery.
– Na krótki moment znaleźliśmy się zupełnie w innym świecie, wybitnych artystów, przedstawicieli świata sztuki, muzyki i baletu. Trudno było uwierzyć, że stało się to naszym udziałem. Mimo iż minęły już trzy tygodnie, ciągle jesteśmy pod wrażeniem tamtej rzeczywistości – stwierdza Wioletta Leonowicz zaznaczając, że udział w takim wydarzeniu chór zawdzięcza Ambasadorowi RP w Wilnie - Januszowi Skolimowskiemu, Beacie Czaplińskiej, Pawłowi Marcowi – kierownikowi działu Impresariatu Teatru Wielkiego, Jolancie Trykacz z Agencji Produkcji i Promocji. Wyjazd nie byłby możliwy gdyby nie życzliwość administracji samorządu rejonu wileńskiego. „Wszystkim tym osobom serdecznie dziękujemy za zaufanie, mobilizację i pomoc organizacyjną. Za doskonałe warunki i możliwość dotknięcia tego niemal magicznego świata teatru i sceny. Staraliśmy się godnie reprezentować Wileńszczyznę i przekazać to, co gra w duszy każdego wilniuka” – dodała z uśmiechem kierowniczka chóru kameralnego „Moderato”.
Monika Urbanowicz
Na zdjęciu: dla chóru z Mejszagoły 3,5 minuty na scenie stało się niezapomnianym przeżyciem.