„Mažų karų kariavimas”

13 stycznia już tradycyjnie nie obywa się na Litwie bez mniejszych bądź większych skandali. Świętować najważniejszy dzień swej najnowszej historii, jak się okazuje, nie potrafimy bez wzajemnych oskarżeń, docinek, pomówień.

Tym razem asumpt do „huczku” dał słynący ze skandalicznych zachowań sygnatariusz Zigmas Vaišvila. Przygadał on szpetnie z trybuny sejmowej obecnej na uroczystym posiedzeniu Sejmu pani prezydent, wypominając głowie państwa jedną niezbyt chlubną kartę z jej życiorysu. Zupełnie nieodświętnie wygarnął, że w pamiętnym roku 1990, kiedy prawdziwi patrioci trwali na barykadach, pani prezydent trwała w zgoła innym miejscu – w lojalnej wobec Kremla wyższej szkole partyjnej. Co gorsza, Sygnatariusz posiadł wiedzę, że w krytycznych dla Litwy dniach stycznia pobrała ona dodatek do pensji za wzorowo wykonywaną pracę z ręki kolaboranta.

Afront był, należy przyznać, totalny. Zepsuł świąteczny humor nie tylko Grybauskaite, ale i wielu innym obecnym na sali, którzy in masse zarzucali raptusowi, że z tematem „wyskoczył jak Filip z konopi”. Pani prezydent, która wcześniej eufemistycznie mówiła, że 13 stycznia „kiekvienas kariavom savo mažus karus” (każdy walczył na swojej małej wojnie), mogła jednak poczuć się szczególnie dotknięta tym niezrozumieniem jej małej wojenki. No bo czyż pobieranie nieuzasadnienie wysokich poborów nie było formą ukrytej dywersji wobec okupanta, czy nie nadwyrężało to potencjału ekonomicznego kolosa na glinianych nogach, który w efekcie od tego poległ? Przecież budżet szkoły partyjnej ogołacany z pieniędzy przez jej własnych pracowników mógł w końcu nie wytrzymać i w efekcie kuźnia kadr komunistycznych mogła zbankrutować. A kto wtedy przewodziłby partii, kto linię wytyczałby i podupadłe morale komunistów w ryzach utrzymywał aaa...? Kiep z tego Vaišvily, że tak elementarnych forteli przyszłej prezydent Litwy nie pojął (choć i były saugumietis) i jeszcze folgę gębie, kiedy nie trzeba, dał.

Vaišvila choć i spektakularnie dał popis ignorancji w świątecznym dniu, to i tak nie przebił nim jednej znanej na Litwie sieci handlowej. Ta w dniu święta narodowego postanowiła zrobić swym klientom akcję i rozdawać za darmo kiełbasę, ongiś zwaną doktorską marki „Tarybine” (Radziecka). Akurat może się przydać na zagrychę po spełnieniu toastu za niepodległą Litwę, przezornie uznali pewnie menedżerowie litewskiego monopolisty handlowego (poniewczasie twierdzili skruszenie, że nastąpiła pomyłka).

Może i pomyłka, ale i tak jasne jest, że i po z górą 20 latach nadal co poniektórzy „kariauja savo mažus karus”...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz