Bajka o dumnym ptactwie i gosposi-Moskosi

Na święta, jak głosi stara tradycja, nawet zwierzęta czasami przemawiają ludzkimi głosami. W prastarej krainie Litwanii zebrało się stado dumnych ptaków na tokowisku i o czymś zawzięcie ze sobą rozprawiało. Posłuchajmy zatem ich rozmowy...

- Jestem dumny ptak Gryf, a raczej Gryfowa, odezwała się jako pierwsza elegancka i baaardzo w sobie zakochana Gryf-Gryfauskaite. – Rządzę tą waszą Litwanią od dobrych kilku lat i pora już najwyższa żebyście nabrali większego respektu dla mojej eksponowanej persony, wyśpiewała dźwięcznym głosem Gryfauskaite i majestatycznie rozejrzała się wokoło. – Nie radzę wam też, byście mi opór stawiali, ani jakieś tam wstręty czynili, bo rozpędzę to wasze tałatajstwo i wydam je na łaskę i niełaskę okrutnych sąsiadów naszego królestwa.

- O pardon, za przeproszeniem, ćwierknął obecny na ptasim zlocie znany w królestwie z niemniejszej pychy od przedmówczyni wróbel Land’ćwierk’is. – Proszę tylko nas okrutnymi sąsiadami nie straszyć. Ja choć postury mizernej, to ducha walecznego. I jak trzeba (a nawet jak i nie trzeba), to sam potrafię niedźwiedzisku ze Wschodu na nosie zagrać, hę. Kto, jeżeli nie ja, już ze sto razy mu odważnie wypomniał, że z dłużkiem nam tak na 80 mld kłosów pszenicznych zalega za byłą okupację naszych gajów, krzaków i gniazd?

- Tak, tak - wtrącił się do dysputy narwany nieco kruk-albinos Baltasżubalis – wypraszam sobie takie gadki, królowo Gryfowo. – Bo czy nie dałem dostatecznych dowodów męstwa i odwagi w swarze z tym aroganckim Orłem Białym? Czyż nie byłem gotów prędzej oko mu wydziobać, niż choć na jotę ustąpić. I niech sobie nawet nie marzy, żebym nabrał przed nim respektu. Powolny jego zachciankom nie będę, a jak mi dalej afronty czynić będzie, to machnę sobie do Baltoskandii raczej, ale Orłowi kłaniać się nie będę.

- Halo, halo, nie wytrzymał w końcu takiej gadaniny głuszec Song-Song. – Co mi tutaj bujdy smalone opowiadacie i cudze zasługi sobie przypisujecie. Gdybyście byli choć odrobinę przyzwoitsi, to byście faktom, jakie zaraz wam wyłuszczę, zaprzeczyć nie śmieli. Bo, czyż to nie ja od lat dwoję się i troję, by ptactwo naszej całej Litwanii przeciwko i Orłowi, i niedźwiedziowi zbuntować? Czyż nie ja marsze patriotyczne wyskubanych głów od lat regularnie skrzykuję? Czyż nie moich szponów dziełem są hasła krzykliwe (jak te chociażby: „Litwania musu, o jums špyga”), którymi to hasłami młodzież tumanię i do sąsiadów nieprzyjaźń podsycam, sierdził się głuszec Song-Song i ogon jak pióropusz walecznie stroszył.

- Ty głuszcu ciemny tylko ogonem straszyć potrafisz, pokpiwała z rozeźlonego na dobre Song-Songa wyniosła jak egipski sfinks Gryfauskaite. – Ciebie przecież na jakiś porządniejszy międzynarodowy zlot ptactwa, to nawet nikt nie wpuści - drwiła. - A ja tymczasem, to nawet dla najpotężniejszego na naszej planecie indyka O’bana odmówić potrafię (nie mówiąc już o jakiś tam pomniejszych kanarkach), jeżeli tylko zechcę. Przestań więc się puszyć i swoje żałosne trylowanie rozwodzić...

I tak sobie ćwierkało, gdakało, gęgało, trylowało, piórka wyniośle stroszyło dumne ptactwo prastarej krainy Litwanii. Aż przyszła gosposia-Moskosia i wszystkich zapędziła do kurnika.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz