75. rocznica poświęcenia kaplicy w Gaju, w parafii połukniańskiej
Świąteczne spotkanie z Matką Uzdrowienia
Odpust Najświętszej Maryi Panny Uzdrowienia Chorych w Gaju w rejonie trockim, zgodnie z testamentem biskupa archidiecezji wileńskiej Romualda Jałbrzykowskiego, ustanowiony w 1939 roku na ostatnią niedzielę sierpnia, w tym roku zgromadził szczególnie liczne zastępy wiernych z okolic bliższych i dalszych.
Na nabożeństwo poprzedzające niemalże tygodniowe uroczystości jubileuszowe z okazji 75. rocznicy poświęcenia kaplicy w tej miejscowości, przed majestat słynącej ze swych łask Matki Bożej Uzdrowienia Chorych mieszkańcy całymi rodzinami przybywali nie tylko z parafii połukniańskiej, do której, m.in., należy kaplica w Gaju, ale też wierny lud z Wisztelan, Rudziszek, Starych Trok, Apaciszek, Ligojń, Wilna oraz innych zakątków Wileńszczyzny. Okazyjnie na odpust do Gaju został sprowadzony chór „Piastuny” z Wrocławia (kier. Ewa Grygar, Henryk Macała), który liturgię św. ubogacił przepięknym śpiewem, zaś na zakończenie uroczystości podarował zgromadzonym wiązankę pieśni patriotycznych.
Dziedziniec przed świątynią, nie mówiąc już o niedużej kaplicy, ledwo był w stanie zmieścić pośpieszających na nabożeństwo ludzi.
Dziękując za wysłuchanie ludzkich modlitw
Podczas odpustowej Mszy św. wspólnie modliło się pięciu księży – proboszcz parafii połukniańskiej i rudziskiej ks. Tadeusz Švedavičius, gościnnie przybyli przed laty sprawujący tutaj posługę kapłańską duszpasterze Bronislovas Krakevičius i Tadeusz Matulaniec. Zaproszenie gospodarza parafii przyjęli także ks. Jonas Varaneckas, dziekan parafii trockiej i ks. Andrzej Andrzejewski z parafii w Grzegorzewie.
Świąteczna liturgia została odprawiona w intencji wszystkich parafian, składając Matce Bożej podziękowania za wysłuchanie i doniesienie do Boga ich modlitw, zwłaszcza tych o uzdrowienie, i prosząc o dalsze łaski dla wszystkich zgromadzonych.
Z wdzięcznością wspomniano osoby, które stały u źródeł założenia maleńkiej kapliczki w Gaju.
Małe wielkie uczynki
Nawiązując do zamysłu wzniesienia w Gaju kaplicy, skutecznie wcielonego 75 lat temu przez syna tej ziemi, Aleksandra Andrzejewskiego – o. Włodzimierza – noszący to samo nazwisko ks. Andrzej Andrzejewski w swej świątecznej homilii rozważał znaczenie małych uczynków, które przeistaczają się w tak ważne i długotrwałe wartości. Akcentował potrzebę więzi człowieka z miejscem jego urodzenia. Wszystkie te wartości, uosabiał Aleksander Andrzejewski, który mając 18 lat obiera sobie drogę życiową najpierw jako nauczyciel katechizmu w Starych Trokach, a po sześciu latach jako duchowny Zakonu Szpitalnego o.o. Bonifratrów. Nie patrząc na dzielącą z rodzinnym Gajem odległość, często tu powraca nie tylko w myślach. Ofiarowuje rodzinnej wsi cenne pamiątki w postaci relikwiarza w kształcie sporządzonej z kul monstrancji, zaś w roku 1936 inicjuje budowę kaplicy.
– Wszystko, co jest poświęcone Bogu, uczynione z serca, z wierności, czystą intencją, nawet najmniejsza rzecz, czy drobny uczynek ma ogromne znaczenie. A dzisiaj maleńka kaplica przyciągnęła tak wielkie tłumy wiernych – podkreślał ks. Andrzejewski, pokrótce przypominając najważniejsze fakty z dziejów powstania kaplicy Matki Bożej Uzdrowienia Chorych.
(Historyczny zarys założenia kaplicy w Gaju został zamieszczony w nr. 713 „Roty”, z dn. 16-22 sierpnia w publikacji Renaty Jokniene pt. „Tajemnica małej wsi”).
„Tutaj można zaczerpnąć sił dla ducha”
Okoliczność nabożeństwa jubileuszowego jak najbardziej sprzyjała temu, aby podzielić się także osobistymi refleksjami na temat tego miejsca i ludzi.
– Tak się zdarzyło, że na rekolekcje do Gaju dwa razy przyjechałem o godzinę za wcześnie. Spacerowałem tutaj i w jakiś sposób poczułem, że to miejsce przyciąga, że jest tu niezwykle dobrze. Że tutaj można zaczerpnąć sił dla ducha. A mieszkający w Gaju ludzie są bardzo gościnni. Pracowałem w miejscowościach, gdzie podobnie jak i tu zamieszkuje niewiele rodzin i wiem, że tak jak w Gaju jest dalece nie wszędzie. To, że tu nadal istnieje ten Dom Boży, jest zasługą ludzi, mieszkających na tej ziemi. A więc polecajmy Bogu wszystkich, którzy w dniu dzisiejszym opiekują się kaplicą i kontynuują to, co zapoczątkowali inni – zachęcał do modlitwy ks. Andrzej.
Wskrzeszona potrzeba wiary
Przez ponad pół wieku – poświęcona po raz pierwszy 18 lipca 1937 mała, jeszcze nierozbudowana kaplica – ma zaryglowane drzwi dla wiernych. Dopiero początek lat 90. wskrzesza w ludziach uśpioną potrzebę wiary, zainteresowania upadającymi pamiątkami. W pierwszych latach niepodległości odpust Najświętszej Maryi Panny Uzdrowienia Chorych w Gaju odbywa się raz do roku. Z czasem pełniący posługę kapłańską księża parafii połukniańskiej, rozwijając dzieło upoważnionego do tej pracy w roku 1939 ks. Kazimierza Packiewicza z Połuknia, w ustalonych dniach celebrują nabożeństwa w kaplicy.
– Przebywając tu kiedyś podczas kolędy dostrzegłem, że kaplica jest taka wspaniała, z obrazem Matki Bożej Uzdrowienia Chorych. Chyba trudno znaleźć drugie takie miejsce, gdzie na niedzielne Msze św. przychodziłoby do świątyni 20-30 osób. A warto wiedzieć, że wieś liczyła wówczas zaledwie 8 mieszkańców... Do kaplicy w Gaju przychodzili także wierni z sąsiednich wsi. Oni czerpali siłę od Matki Bożej Uzdrowienia Chorych, zawsze zwracali się do niej o pomoc. Ich wiara była żywa i Matka Boża ich nie opuściła – zaznacza w rozmowie z „Tygodnikiem” ks. Tadeusz Matulaniec.
Od kilku lat nabożeństwa w kaplicy w Gaju odbywają się regularnie – w każdą środę o godz. 18. wierni modlą się o uzdrowienie chorych, zaś co niedzielę zbierają się na modlitwie o godz. 10.
Janina Mikulska i Józefa Żydzis nie opuszczają żadnej Mszy św. w Gaju. Przyjeżdżają tu razem z księdzem Švedavičiusem z Rudziszek. Ale jak zgodnie podkreślają, parafia rudziska pw. Serca Jezusowego na tym nie cierpi, bo tam również są obecne.
– Prosimy Matkę Bożą Uzdrowienia Chorych o wszelkie łaski, ale najbardziej o zdrowie. Jeżeli ktoś modli się od serca, pomaga. Jeżeli ktoś przychodzi tu tylko dla oka, jego modlitwy nie są wysłuchiwane – stwierdza Janina Mikulska.
– Moja córka była bardzo chora. Modliłam się o zdrowie dla niej. I Matka Boża wysłuchała moje błagania. Teraz, dzięki Bogu, jest zdrowa” – z wdzięcznością opowiadała Józefa Żydzis.
Według ks. Tadeusza Švedavičiusa, księża nierzadko żartują, że na rekolekcjach w kaplicy w Gaju zbiera się 120 procent parafian...
– Bo jest tu 9 domów, a do kaplicy na spowiedź przychodzi 12 osób – wyjaśnia z uśmiechem ks. Tadeusz.
Krzyż – podzięką za dar narodzin
Dzisiaj w Gaju na stale zamieszkuje 25 mieszkańców, latem ich liczba nieznacznie wzrasta, ale ukryta w leśnej zaciszy wieś tętni życiem. Ludzie żyją tu zwyczajnym trybem: krzątają się w ogródkach, doglądają swe gospodarstwa i cieszą się, że po trudach i znojach mogą się pomodlić we własnej kaplicy, która jest o krok od ich domostw.
W rozmowie z „Tygodnikiem” pani Anna Trusewicz, która już od 25 lat jest stałą mieszkanką Gaju, nie kryje zadowolenia, że młodzi powracają do rodzinnych stron, osiedlają się tutaj. I, pomimo to, iż wielu ludzi starszych – bardzo aktywnych i pomocnych, którzy garnęli się do miejscowego Domu Bożego – odeszło do wieczności, młode pokolenie stara się kontynuować ich tradycję. A najbardziej wymownym tego świadectwem jest uczynek miejscowego mieszkańca Andrzeja Zieniewicza, który dziękując Bogu za dar narodzin pierworodnego syna, ofiarował rodzinnej wsi piękny, drewniany krzyż. Podczas niedzielnego nabożeństwa odpustowego został on poświęcony przez kapłanów.
– Przed laty przyjechałam tu chora, pozbawiona wszelkiej nadziei... Ja pochowałam syna... Ból tej utraty podciął me życiowe siły. Żadne słowa nie są w stanie przekazać tego, co czułam. Ale po sąsiedzku z rodzicielskim domem męża, stała ta kaplica. Razem z mężem zaczęliśmy troszczyć się o nią. Matka Boża przygarnęła nas i już nigdy więcej nie opuściła – zwierza się Anna Trusewicz. Państwo Anna i Romuald Trusewiczowie od ponad 20 lat niestrudzenie dbają o miejscową świątynię.
Zbawienna arka ukojenia
– Jesteśmy tacy szczęśliwi, że mamy gdzie się pomodlić. Że możemy pokłonić się i podziękować Matce Bożej za ukojenie, które nam dała – ze wzruszeniem stwierdza Anna Trusewicz. Po utracie syna pani Anna w Gaju początkowo zamieszkała sama. Gdy mąż przeszedł na emeryturę, dołączył do żony. Odtąd Gaj i stojąca w pobliżu domu kaplica stały się ich arką, która pomogła przeżyć druzgocący cios losu, nadać życiu nowy sens.
Przez długie lata sowieckiego mroku kaplica nie spełniała funkcji jako świątynia, aczkolwiek w decydującym momencie mieszkańcy Gaju stanęli murem, gdy władze chciały znieść umieszczoną na dziedzińcu kaplicy statuę Matki Bożej Niepokalanego Poczęcia. Obronili przed zagładą stojącą przy drodze i rzekomo przeszkadzającą „babuszkę”. Właśnie tak mieli ją nazywać ówcześni decydenci.
Gdy przed laty Trusewiczowie rozpoczęli bielenie ścian kaplicy, mając w kieszeni zaledwie 800 Lt, niejeden się dziwował, a nawet śmiał z ich karkołomnego pomysłu. Jednak ta skromna suma wkrótce urosła do kilku tysięcy, bo widząc ich zapał i oddanie sprawie mieszkańcy zaczęli znosić datki, ofiarowując na wskrzeszenie kaplicy, ile kto mógł. Kaplica powoli podnosiła się do nowego życia. Teraz jest prawdziwą dumą mieszkańców Gaju.
Przejeżdżający tędy zatrzymują się i proszą Annę i Romualda Trusewiczów o to, aby otworzyli kaplicę i pokazali jej wnętrze. Ponieważ mieszkają w pobliżu, chętnie otwierają przybyszom jej bramy. Kaplica zawiera wiele cennych pamiątek ofiarowanych kiedyś przez jej założyciela. Nad ołtarzem, jak za dawnych czasów, góruje cudowny obraz Matki Bożej Uzdrowienia Chorych, zwanej Bonifraterską, pędzla Romualda Warachowskiego, namalowany w roku 1936. W specjalnie nabytej szklanej szafie przechowuje się nietypowy relikwiarz z 88 kul, także zeszyt, w którym skrupulatnie spisano dzieje miejscowości i kaplicy. Na ścianach wiszą stare obrazy z wizerunkami świętych i nadal statecznie stoi ofiarowany przez o. Włodzimierza zegar, zaopatrzony zapisanym jego ręką przesłaniem... Wiele środków w odnowienie kaplicy włożyli nieobojętni na jej potrzeby darczyńcy. Trwające kilka dni uroczystości w środę, 29 sierpnia br., podsumowała Msza św. odprawiona właśnie w ich intencji.
Z inicjatywy organizatorów – parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Połukniu, połukniańskiej filii domu kultury rejonu trockiego, wspólnoty Gaju – obchody 75-lecia poświęcenia kaplicy sfinalizował wspaniały koncert świąteczny z udziałem miejscowych i zagranicznych wykonawców.
Irena Mikulewicz
Na zdjęciach: wierni przybywają do Gaju z wiarą i nadzieją na odzyskanie zdrowia i pokoju wewnętrznego; założyciel kaplicy – Aleksander Andrzejewski – o. Włodzimierz.
Fot. autorka