Nowy amfiteatr i stały klimat rodzinnych spotkań
Malowanie Kresów
Już po raz 18. Mrągowo zwołało rodaków, którzy swej oczystej ziemi nie porzucili i którzy – mimo wielu zakusów ze strony byłego reżimu sowieckiego, by zapomnieli swoją ojczystą mowę i pacierz po polsku – wytrwali w polskości i wierze.
Przybyciu ich – z dalekiej Ukrainy (tym razem z Donbasu), nieco bliższej Białorusi i sąsiedniej Litwy – do przepięknej mazurskiej krainy stale towarzyszy aura serdeczności i poczucie jednej wielkiej rodziny. Na tegoroczny Festiwal Kultury Kresowej przybyło ponad 350 artystów, twórców ludowych, poetów, artystów plastyków i gości honorowych. W nowym amfiteatrze tysiące widzów przybyło z całej Polski.
Siła sztuki świata
Relację tę zaczniemy od niezwykłego wydarzenia – na spotkanie z rodakami przyjechała światowej sławy śpiewaczka operowa Teresa Żylis-Gara. Kresowianka, rodem z Landwarowa, śpiewała na największych scenach operowych świata. Wieczornica z jej udziałem, którą prowadziła Apolonia Skakowska, dyrektor Centrum Kultury Polskiej na Litwie im. Stanisława Moniuszki oraz pomysłodawczyni zaproszenia primadonny do Mrągowa, była wzniosłym hymnem miłości do ziemi rodzinnej, do tego, co nosimy w swej kresowej, polskiej duszy. Deklamowano wiersze pani Apolonii dedykowane słynnej rodaczce, brzmiały melodie do jej słów w wykonaniu Kapeli Podwileńskiej. I były wspomnienia…
Z poprzednich pobytów w Wilnie i rodzinnym Landwarowie, hojnego daru dla miejscowego kościoła w postaci nowych organów. Apolonia Skakowska od wielu lat przyjaźni się z primadonną, towarzyszyła jej pobytom w rodzinnych stronach, toteż miała wiele do opowiadania.
Swoją drogę twórczą, drogę na operowe sceny świata przybliżyła sama Teresa Żylis-Gara. To droga talentu, który uwidocznił się już w chórze kościelnym w Landarowie, a szlifowany był na studiach muzycznych w Łodzi. Po nich trafiła na najlepsze sceny oper polskich, a później... zawrotna i błyskotliwa kariera na scenach – Niemiec, Francji, legendarnej La Scali, Metropolitan Opera...
Profesor nie ukrywała swego wzruszenia, gdy na scenie Mrągowskiego Domu Kultury nasz zespół „Wileńszczyzna” zaśpiewał dla niej „Wileńszczyzny drogi kraj”, a pieśń „Kwiaty Polskie” poprosiła o powtórzenie i razem z chórem ją śpiewała. Na koncercie galowym była zapewne najbardziej wnikliwym słuchaczem i widzem tego, co się działo na scenie. Łzy ukradkiem ocierała już przy pierwszych dźwiękach mazura w wykonaniu naszych „Stu Uśmiechów”, podśpiewywała razem z całą salą, oklaskiwała gorąco i wzruszała się do łez.
Dzięki pani Teresie Żylis-Gara odczuliśmy siłę sztuki świata – mówili później uczestnicy „kresówki”.
Niemenowi poświęcone
Druga z niespodzianek czekała nas w galerii DK. Tutaj odbyła się wystawa prac malarskich poświęcona Czesławowi Niemenowi. Portrety piosenkarza – to abstrakcyjne odczytanie przez grafika znakomitego Cześka, wrażliwego „na dziwności tego świata” kresowiaka, rodem z Wasiliszek znad Niemna. To Czesław Niemen był tym artystą, który przyjął zaproszenie na I Festiwal Kultury Kresowej, a jego występ w 1995 roku był ogromnym wydarzeniem artystycznym. Odszedł od nas tak wcześnie…
Ze Starych Wasiliszek przybyła kuzynka Niemena Weronika Malkiewicz. Jakim był dzieckiem Czesiek? „Był grzeczny, bardzo wrażliwy, ale potem był niepowtarzalny” – krótko określiła pani Weronika. Skromna wiejska kobieta nigdy nie zapomina o swym krewnym Cześku Wydrzyckim. I przeczytała wiersz jemu poświęcony. Ale jaką polszczyzną! Jest więc na Białorusi polski zakątek, który nie uległ wpływom gwarowym. Przekonaliśmy się o tym również, gdy występowało na scenie amfiteatru trio folklorystyczne „Odrodzenie”, również ze Starych Wasiliszek, które a capella wykonało pieśń z repertuaru Niemena „Kolorowe sny”.
Godzina z poezją kresową
Poetów na spotkania kresowiaków przybyło niewielu: Erna Szewczuk z Dubna na Ukrainie, Walentyna Osipowa z Witebska, Leon Podlach z Grodna i debiutantka spotkań poetyckich Teresa Markiewicz z Wilna. Każdy z nich, oprócz twórczych poetyckich dokonań, działa na rzecz polskości. Jak to jest np. w przypadku pani Erny, której udało się upamiętnić w swej miejscowości wielu znakomitych Polaków. Walentyna Osipowa, dla której los nie był łaskawy (urodzona w Kazachstanie, w rodzinie zesłańców), często wraca myślami do Wilna, gdzie studiowała polonistykę. Teresa Markiewicz wystąpiła też w roli reporterki „Kuriera Wileńskiego”. Jej wiersze „niczym pieśń ulotna” spodobały się zebranym, niektórzy prosili o tomiki poetyckie, a Tadeusz Samborski, znany działacz na rzecz kultury i stały bywalec „kresówki”, zauroczony twórczością Teresy zapowiedział, że będzie poszukiwał możliwości nadania większego rozgłosu tym cichym, bardzo wewnętrznym próbkom poetyckim.
Jak co roku, w kościele św. Wojciecha podczas Mszy św., poeci mieli możliwość przedstawić wiernym swe wiersze.
Kresy malowane
Tak symbolicznie określono to, co się działo na scenie amfiteatru. Właściwie był to temat tegorocznego galowego koncertu. I w rzeczy samej zespoły swoją barwnością, jak w kalejdoskopie, malowały Kresy. Poprzez pieśń i taniec, poprzez serdeczność prezenterki TV2 Anny Popek i żarty Ciotki Franukowej – Anny Adamowicz.
Trochę o nowym amfiteatrze, którego muszla zadziwia niebanalną architekturą i bielą. Scena została powiększona niemal podwójnie i teraz wynosi 380 m2.
10 mln zł kosztowała budowa amfiteatru, a gdy się uwzględni, że zaledwie 2 mln 400 tys. wpłynęło na ten cel z Unii Europejskiej, to dopiero doceni się wkład samorządu Mrągowa. „Musieliśmy zdecydować się na ten krok, gdyż odbywają się tutaj tradycyjne i popularne duże imprezy” – powiedziała podczas konferencji prasowej burmistrz Otolia Siemieniec.
My, jako starzy bywalcy kresówki, do tej wielkości sceny musimy się przyzwyczaić. Scenografia w przypadku występu mniejszej grupy artystów sprawiała wrażenie nieco pustawej przestrzeni. Natomiast takie duże zespoły jak – „Wileńszczyzna” i „Sto Uśmiechów” , czy „Chabry” z Białorusi albo „Barwinki” z Krzemieńca, czy wspaniały mrągowski „Sukces” miały gdzie rozwinąć skrzydła.
Pięć godzin trwał koncert galowy. Szczególnie wyróżniona została „Wileńszczyzna”, która wystąpiła z 20-minutowym programem. Polonez Ogińskiego, mazur wileński i z „Halki”, „Echo wileńskich zaułków”, a na zakończenie przepiękny walc „Wiosna” – zauroczyły pięciotysieczną widownię amfiteatru.
„Sto Uśmiechów” stworzyły inny klimat – w rytmie kujawiaka i oberka, ale wyróżnione zostały tym, że właśnie one rozpoczęły galę przepięknym mazurem z „Zemsty”.
Nie można pominąć Kapeli Podwileńskiej (kier. Rafał Jackiewicz), której „Andriusza” rozbawił całą widownię. Gorąco oklaskiwane też były kapele „Wesołe Wilno” pod kierownictwem Edwarda Szczęsnowicza oraz „Jaunimelis” pod batutą Bronislovasa Glovickisa.
Miłym akcentem było wręczenie przez burmistrz Otolię Siemieniec tytułu Honorowego Obywatela Mrągowa Wojciechowi Malajkatowi, znakomitemu aktorowi, dyrektorowi Teatru Syrena, urodzonemu w Mrągowie i prowadzącemu pierwszy Festiwal Kultury Kresowej.
Na kresówkę przybyła Barbara Borys-Damięcka, która była na wszystkich imprezach festiwalowych, zapewniła, że jako senator zrobi wszystko, aby patronat Senatu RP nad festiwalem trwał przez kolejne lata. Zauroczona festiwalem była też Ewa Czerniawska, kierownik działu Kancelarii Biura Polonijnego Senatu, dobrze znana środowisku wileńskiemu z życzliwego podejścia do naszych spraw. Natomiast marszałkowi województwa warmińsko-mazurskiego Jackowi Protasowi, który, jak powiedziała Ciotka Franukowa, jest „człowiekiem na właściwym miejscu, co rzadko się zdarza w naszym życiu” solistka z Lidy Maria Lebecka zadedykowała pieśń z repertuaru Czesława Niemena.
Finał koncertu galowego stworzyli sami widzowie. Bez „Sokołów” nie może się obyć żadna „kresówka”, nawet jeśli wykonania nie przewidziano w scenariuszu.
Krystyna Adamowicz
Na zdjęciach: występy kresowych zespołów odbywały się na nowej, większej scenie amfiteatru; spotkanie z primadonną Teresą Żylis-Garą było swoistym hymnem miłości do ziemi rodzinnej.
Fot. Jerzy Karpowicz