W 90. rocznicę odsłonięcia pomnika Stanisława Moniuszki

Z plejady wielkich wilnian

Dokładnie przed 90-ciu laty Wilno szykowało się do wystawienia pomnika Stanisława Moniuszki. Po latach niewoli, wojny było to pierwsze rzeźbiarskie upamiętnienie wybitnej osoby z miastem związanej. Mimo trudnych warunków ekonomicznych społeczeństwo wileńskie z ogromnym oddaniem i zaangażowaniem zabrało się do pracy. Plany były imponujące. Niestety, dzieje tak się potoczyły, że nie zostały one zrealizowane. Zdążono jednak wystawić pomnik Józefa Montwiłła na skwerku przy kościele franciszkańskim na Trockiej, Joachima Lelewela na Rossie (oba – dłuta Bolesława Bałzukiewicza), monumentalną makietę pomnika Mickiewicza autorstwa Zbigniewa Pronaszki (została zniszczona podczas wylewu Wilii w 1938 r.). Stała nad rzeką w pobliżu obecnego mostu Mendoga (Mindaugasa) i była obiektem krytyki władz miasta i dowcipów wilnian. Dziś uznana jako arcydzieło formizmu.

Zbliżała się 50. rocznica śmierci Stanisława Moniuszki. Postanowiono upamiętnić tego, którego „pieśni zabliźniały rany. Były akompaniamentem radości lub smutku paru pokoleń”. Duszą przedsięwzięcia stał się nie kto inny a sam Ferdynand Ruszczyc, o którym historyk sztuki - z Wilnem mocno związany - prof. Marian Morelowski powiedział tak: „Jego twórczość i działalność budzą podziw na równi przez ich wartości czysto plastyczne, ogólnoludzkie i narodowe: zarówno przez ich znaczenie dla Wilna jak przez działalność ich dla całokształtu kultury Polski”.

W maju 1922 przystąpiono do konkretnej realizacji planu. Postanowiono pomnik umieścić na skwerku obok kościoła św. Katarzyny przy ulicy Wileńskiej. Wykonanie zlecono artyście-rzeźbiarzowi prof. Bolesławowi Bałzukiewiczowi. Ferdynand Ruszczyc: „…radzę przede wszystkim ustalić nazwę „tymczasowy pomnik Moniuszki”. Wniosek – w perspektywie miał się znaleźć wielki monument ojca polskiej opery narodowej oraz innych wybitnych wilnian.

Przypomnijmy imiona tych, którzy szczególnie zaangażowali się w sprawę „moniuszkowską”. Ludwik Piegutkowski: inżynier i artysta malarz, radny miasta Wilna, członek komisji ogrodowej; później - szef wydziału technicznego Magistratu m. Wilna. Starzy wilnianie szczególnie zapamiętali go jako twórcę tramwaju konnego, nazwanego z mety „piegutkiem”. Do dziś pamięć o tym fragmencie historii Wilna zachowuje nazwa jednej z ulic na Antokolu – Tramwajowa. Witold Antoni Bańkowski, prezydent m. Wilna (1919-1927), poseł na Sejm Wileński 1922 r., zwolennik jak najszerszego upamiętniania pomnikowego wybitnych wilnian. Ówczesnym rektorem USB był Alfons Józef Ignacy Parczewski, który zwykł był mawiać: „Na pewno jestem w Wilnie jedynym z tych, którzy podczas pogrzebu w roku 1872 nieśli Moniuszkę”. Był wówczas - po ukończeniu w Warszawie Szkoły Głównej – początkującym aplikantem.

W sierpniu popiersie Stanisława Moniuszki było gotowe. Omawiano projekt liry na postumencie…

19 września 1922 roku

Było to dzień uroczystego odsłonięcia pomnika Stanisława Moniuszki. Tłumy wilnian o godz. 11 wypełniły kościół św. Jana. Obecne są szkoły. Skauci tworzą szpaler. W prezbiterium – goście honorowi. Patriotyczną mowę wygłasza biskup Władysław Bandurski. Potem – pochód ulicami Świętojańską, Dominikańską i Wileńską. Moment odsłonięcia, przemówienia, nad miastem rozlegają się słowa hymnu: Jeszcze Polska nie zginęła,/ kiedy my żyjemy…Wieńce, kwiaty…

Podajemy (ze skrótami) przemówienie Ferdynanda Ruszczyca, z nadzieją, że przybliży ono atmosferę tamtych lat, przywoła pamięć o wielkich postaciach z Wilnem związanych. „Niedaleko stąd – tam, skąd wyruszyliśmy w pochodzie, u podnóża dzwonnicy świętojańskiej rozłożyły się wieńcem miejsca pamiętne i drogie nam jako zacisze domowe tych, czyj duch tu krzepł i wydał owoce, za które błogosławi im przez wszystkie pokolenia Wilno, a z Wilnem Polska cała. Stojąc tam u wrót kościoła akademickiego, z jednego miejsca wskazać możemy, jak na przestrzeni nie przekraczającej hektara skupiły się ciasnym kołem domostwa, w których mieszkali, żyli, snuli swe idee, badali i głosili wieczne prawdy, tworzyli swe arcydzieła: złotousty Skarga, natchniony Sarbiewski, mistrz Smuglewicz, światowej miary uczeni, potężne umysły, bracia Śniadeccy i Lelewel, wreszcie wskazujemy w najbliższym sąsiedztwie domy uświęcone jako miejsce zamieszkania tych dwóch największych – wychowańców wileńskiej Almae Matris – Mickiewicza i Słowackiego, a obok – Kraszewskiego. I oto w centrum tego koła, w latach, gdy ognisko wiedzy i kultury, Wszechnicę Batorową, wraża przemoc już była przytłumiła i zdawało się, zgasiła, pod popiołem tliły się jeszcze żywe tradycje: zasiadał w świątyni przy organach młody muzyk, dwudziestoparoletni Stanisław Moniuszko. Gdy zamilkły tu w Wilnie tamte wielkie głosy, wtórowało im stąd echo muzyki.

Życie Moniuszki i pierwszy bujny okres rozwoju jego talentu związane są z Wilnem. W Wilnie na Antokolu, w kościele Pana Jezusa związał się węzłem dozgonnym z towarzyszką życia, umiłowaną jeszcze z lat młodzieńczych. A mijaliśmy przed chwilą dom przy ulicy Niemieckiej, skąd rozbudzał i przez lat osiemnaście szerzył kult dla muzyki i gdzie przed siedemdziesięciu pięciu laty ujrzała światło epokowa jego „Halka”…

Ziemia każda, każde niemal miasto poszczycić się może tym lub owym wybitnym lub wielkim synem, lecz cechą tych, których wolno nam w Wilnie wspominać, jest jeszcze ich miara jako ludzi…

Pierwszy staje tu dzięki troskliwej pamięci gospodarzy miasta Ten, który z plejady wielkich Wilnian najmniej jest od nas czasem – gdyż tylko pięćdziesięcioletnim – oddalony. Jak w dniach Wyzwolenia oswobodziciele, wkraczając ze sztandarami, nieśli nam pieśń na ustach, tak też Pieśni staje tu pomnik. Oby pomnik ten, trudnych czasów skromna pamiątka, ale zarazem dowód niewygasłej, raczej wzmożonej wdzięczności, w tym uroczym zakątku pięknego Wilna, był dla każdego Wilnianina drogim i bliskim, krzepiącym i wymownym, jak wyryte na nim zgłoski: Stanisław Moniuszko.”

Oprócz Ruszczyca przemawiali m. in.: Witold Antoni Bańkowski, prezydent m. Wilna, radni miasta, Adam Wyleżyński, dyrektor Konserwatorium Muzycznego, dyrektor artystyczny Wileńskiego Towarzystwa Muzycznego, członek zarządu Wileńskiego Towarzystwa Filharmonicznego i Rady Wileńskich Zrzeszeń Artystycznych.

Wieczorem – w „Lutni” - przedstawienie „Halki” w reżyserii Adama Ludwiga, z Wandą Hendrich w roli tytułowej. Było to małżeństwo. Ona – aż do wybuchu wojny występowała w teatrach wileńskich, w Wileńskiej Rozgłośni Polskiego Radia. On – śpiewak i reżyser operowy, organizator życia muzycznego, m. in. w latach okupacji wystawił konspiracyjnie „Halkę”.

Po upływie 90 lat

Uroczy zakątek pięknego Wilna – skwerek Moniuszki - pulsuje życiem. Zwłaszcza wiosną i latem. W przyległym kościele św. Katarzyny odbywają się letnie festiwale muzyki, noszące imię patrona miasta św. Krzysztofa. Ich pomysłodawcą i głównym organizatorem jest wileńska Orkiestra Kameralna św. Krzysztofa. Od pewnego czasu w gronie współorganizatorów - Instytut Polski w Wilnie, kierowany przez dr Małgorzatę Kasner. Wilnianie mieli więc wspaniałą okazję zeszłorocznego spotkania z fenomenalnym Nahorny Sextet pod kierunkiem Włodzimierza Nahornego (fortepian). Natomiast 20 lipca 2012 współpraca zaowocuje kolejnym mocnym akcentem - koncertem, który na pewno stanie się wydarzeniem. W przepięknym barokowym wnętrzu kościoła św. Katarzyny (choć z najwyraźniej dotychczas widocznymi oznakami powojennych zniszczeń) wystąpi Motion Trio z Polski ze spektaklem na trzy akordeony. Janusz Wojtarowicz, Paweł Baranek, Marcin Gałażyn – wirtuozi tego instrumentu, określani mianem fenomenu na skalę światową (koordynator z ramienia Instytutu Polskiego - Katarzyna Dzierżyńska-Loch).

W dawnych pomieszczeniach poklasztornych rozlokowała się knajpa, serwująca wina głównie z objętej kryzysem Hiszpanii. Przy okazji właściciel urządzając lokal zniszczył bezpowrotnie szereg elementów architektonicznych wnętrza. Wynikł skandal (zajmuje się tym prokuratura), podobnie jak w przypadku urządzenia przy samych murach kościelnych podium dla kawiarni letniej. Specjaliści od ochrony zabytków bezskutecznie dochodzili, czy było zezwolenie na budowę, czy nie. Jak podaje prasa litewska, właściciel skwitował zainteresowanie jego biznesem krótko i dobitnie, demonstrując nieprzyzwoity gest.

Skwer Moniuszki, jeszcze do niedawna zaniedbany, przez dłuższy czas był okupowany przez młodzież o wątpliwych zainteresowaniach. Z tego powodu kilkakrotnie ucierpiał pomnik. Pomijając pomniejsze chuligańskie wybryki, pewnej nocy rzeźbę pozbawiono głowy. Na szczęście szybko uzupełniono ubytek. Obecnie skwer stał się miejscem spotkań młodzieży pracującej w pobliskich urzędach i studentów. Przez pewien czas odbywały się tu „obiady”, którym towarzyszyła muzyka. W południe przychodzili wilnianie z kanapkami lub jakimś daniem, usadawiali się wygodnie na ławkach i słuchali muzyki na żywo. Chętnie koncertowali tu (pół godziny) muzycy i aktorzy wileńscy a nawet – zagraniczni. W pobliżu urządzono placyk zabaw dla dzieci. Obiekt wzbudził kontrowersyjne opinie, ale przetrwał. Robi wrażenie, że był tu od zawsze.

Na tle muru poklasztornego - głowa lwa - fontanna. W tym roku nie tryska z niej woda. W ramach oszczędności. Podobnie jak w przypadku kilku innych wodotrysków miejskich. Na jednej z płyt chodnikowych – wizerunek przepołowionego jabłka. Podobno przynosi szczęście w miłości. Nic więc dziwnego, że stale okupowana jest przez młode pary. Chociaż różnie się zdarza. Czasem osoby w dojrzałym lub bardzo dojrzałym wieku na chwilę przystają na „jabłecznej” płycie. Na murze poklasztornym niedawno zjawiła się sympatyczna kompozycja rzeźbiarska, z głównym akcentem – parasolem, upamiętniająca przedwcześnie zmarłą utalentowaną poetkę – Juditę Vaićiunaite.

Słowem, każdy zainteresowany na niewielkiej przestrzeni skweru Stanisława Moniuszki znajdzie coś dla siebie. Muzyka, rozrywki, zabawy. Nie stało tylko miejsca dla sióstr - benedyktynek - prawowitych właścicielek klasztoru. Przybyły tu w roku 1632 z Nieświeża. Trwały pracowicie i w chwale aż do roku 1946, kiedy to sowieci klasztor i kościół zamknęli. Benedyktynki wyjechały do Polski. Część jednak została w Wilnie: na dobre i na złe. Są nadal w Wilnie. W skromnym domku na Zwierzyńcu z iście benedyktyńskim uporem kontynuują swą szlachetną działalność. Może kiedykolwiek św. Benedykt – patron Europy przypomni o siostrach wileńskich…

Halina Jotkiałło

Na zdjęciach: w lipcu na skwerze Stanisława Moniuszki przy ul. Wileńskiej.
Fot.
Justyna Ruikiene

<<<Wstecz