Twórca opowieści o mieście odrodzonym

„Trzeba zdać sobie sprawę, że nie ma drugiego tak szczęśliwego miasta, które by w bezpośrednim sąsiedztwie z jedną z najpiękniejszych terenowo i architektonicznie grupą starego miasta zachowało wielki obszar tak mało zabudowany, że można na nim, prawie bez wyburzeń, przeprowadzić dowolnie wspaniałą kompozycję urbanistyczną. Tereny te cudem ocalały od tandetnej, spekulacyjnej zabudowy w przeciągu ubiegłego wieku. Pozostały one niezapisaną kartą, którą naszym czasom i naszemu pokoleniu wypadnie zapisać. Jak Stare Wilno z ulicą Zamkową – Wielką jest symbolem i miarą artystyczną Wilna przedrozbiorowego, jak ul. Mickiewicza z dzielnicą Łukiską jest legitymacją wieku XIX, tak na biernym dotąd terenie Śnipiszek możemy wyczarować, wypisaną bryłami zabudowań, opowieść o naszych czasach, o czasach Wilna odrodzonego” – tak pisał prof. arch., historyk sztuki Stefan Narębski. Ten fragment pochodzi z artykułu pt. „Możliwości architektoniczne Wilna”, opublikowanego w 1936 r. na łamach czasopisma „Środy Literackie”.

Znakomity architekt planował przerzucenie mostu, łączącego Starówkę ze Śnipiszkami. Dokładnie w tym miejscu ponad pół wieku później powstał most nazwany imieniem Mendoga. Trzeba żałować, że nie zrealizował swego marzenia wyczarowania na prawym brzegu Wilii bryłami zabudowań opowieści o czasie, w którym przyszło mu tworzyć. Wojna położyła kres tej wizji. Obawiał się tandety, spekulacyjnej zabudowy, a one zwyciężyły. Wystarczy przyjrzeć się domom, które stanęły na nieistniejącym najstarszym cmentarzu żydowskim już w czasach niepodległej Litwy i tym znajdującym się przed Zielonym Mostem na dawnym cmentarzu katolickim, które wzniesione zostały „za Sowietów”.

Śladami Stefana Narębskiego

Wybierzmy się na spacer wileńskimi śladami Stefana Narębskiego. Okazją ku temu jest 120. rocznica jego urodzin. Zastrzegamy, że jest to zaledwie znikoma i pobieżnie potraktowana część dokonań tego rozmiłowanego w Wilnie człowieka (w latach 1928-1937 był architektem miejskim Wilna). Wypada zacząć od Ratusza. Odwołajmy się do monumentalnego dzieła pt. „Wilno, którego nie ma” autorstwa historyka sztuki i architektury Vladasa Dremy, który pisze: „Teatr w Ratuszu działał do 1925 r. Potem zaniedbany gmach popadał w ruinę. W latach 1933-1938 dokonano kapitalnej rekonstrukcji według projektu Narębskiego i pod jego osobistym nadzorem. Urządzono nowe paradne marmurowe schody, które w żaden sposób nie naruszyły architektury Gucewicza, a bardzo taktycznie wpisały się w całość. W odrestaurowanym Ratuszu Magistrat Wilna organizował reprezentacyjne przyjęcia, dwa pokoje przeznaczono na muzealne eksponaty historii miasta. Od 1940 w Ratuszu zaczęło działać muzeum sztuki LSRR”.

Wiekowy Ratusz dotychczas kryje niejedną tajemnicę. Jego podziemia były świadkiem wielu fascynujących zdarzeń i wydarzeń. Tymczasem na chwilę przyjrzyjmy się paradnym drzwiom z pięknymi mosiężnymi klamkami, które zdobi wizerunek Świętego Krzysztofa – patrona Wilna. Otóż drzwi te są absolutnie unikalne. Pan Grigorij Kondurałow zna ich historię. Powstały w trakcie rekonstrukcji prowadzonej przez Narębskiego. Zrobione zostały z tzw. czarnego dębu, czyli drewna, które dłuższy czas przeleżało zanurzone w wodzie. Dąb „ratuszowy” podobno tkwił w wodzie sto lat, w jednym z jezior święciańskich.

W telegraficznym skrócie o innych dziełach Narębskiego. Przede wszystkim – ważna realizacja – monumentalny, złożony z dwóch skrzydeł i łącznika, gmach bliźniaczych szkół na Antokolu. Nawiązuje on zwłaszcza w detalach, jak pisze Józef Poklewski w swojej pracy „Polskie życie artystyczne w międzywojennym Wilnie”, do form historycznych (bogate portale wzorowane na obramieniach otworów wejściowych do położonego w pobliżu pałacu Sapiehów). Dzieje tej budowli są znane. Początkowo mieściły się w niej dwie szkoły: im. Władysława Syrokomli i Lucjana Żeligowskiego, po wojnie ulokowała się słynna Piątka. Z pewnością duch patriotyzmu panujący wśród ówczesnej młodzieży zadecydował, że szkołę przeniesiono do nowego budynku, a w starym mieści się obecnie Antakalnio vidurine mokykla.

Dziełem prof. Narębskiego jest kościół w Kolonii Wileńskiej. Przebudował czynszową kamienicę przy Placu Katedralnym na rezydencję arcybiskupa wileńskiego. Po wojnie mieściła się tu Rada Najwyższa LSRR, obecnie – siedziba najwyższego hierarcha kościelnego Litwy. Za jego przyzwoleniem zniszczono cenne malowidła ścienne autorstwa Jerzego Hoppena.

Własny dom

W 1930 r. Stefan Narębski zbudował w pobliżu Placu Łukiskiego, przy Zaułku Monwiłłowskim (obecnie J. Savickio g-ve) dom dla swojej rodziny i brata Piotra – lekarza. Budynek pokazuje, jak silnie oddziaływały na twórcę tradycje architektury minionych epok. Józef Poklewski: „…dbałość o szlachetność materiału i precyzję form, tak charakterystyczna dla całej działalności prof. Narębskiego, znalazła najlepszy wyraz w stworzeniu wyposażenia własnego domu. Z głębokim znawstwem i perfekcją opracował w najdrobniejszych szczegółach wszystkie elementy wystroju: okucia, boazerie, posadzki, kominki, lampy, żyrandole, a zwłaszcza stanowiące przedmiot wielkich badań i studiów – meble”.

I pomyśleć tylko, że jakiś osobnik, na wzór powieściowego bohatera Sergiusza Piaseckiego, napełnił po brzegi wannę w pokoju kąpielowym, wdrapał się na taboret i z okrzykiem „hura!” skoczył do wody. A potem rozciągnął się na łóżku zaprojektowanym przez Stefana Narębskiego, który był wielce utalentowanym specjalistą od meblarstwa.

Prof. Narębski był człowiekiem o wszechstronnych zainteresowaniach. Wykładał konserwatorstwo i projektowanie wnętrz na Wydziale Sztuk Pięknych USB, działał w Towarzystwie Przyjaciół Nauk, w WTAP, Erwuzie, był członkiem klubu „Smorgonia”. Z tego okresu zachował się satyryczny wierszyk, nawiązujący do prac prowadzonych w murach pobazyliańskich: Myślę was jeszcze rozweselić czem by?/ Kto nam te mury wywrócił NA RĘBY?/ Kto to nam lokal od progu do pował,/ Jak mówi Leman, wściekle erygował?/ Gdzie był Bazyli – teraz będziem pili./Gdzie był korytarz – o dwa zera pytasz./ Niechaj to w „Słowie” zacytuje Lector:/ Vivat Stefanus, Smorgoniae erector!

Dla wyjaśnienia: Leman – Mieczysław Limanowski, kierownik zespołu teatralnego „Reduta”, kierownik katedry geografii fizycznej USB; Bazyli – woźny w Związku Literatów i w „Smorgonii”; Lector – to pseudonim Waleriana Charkiewicza pisującego do „Słowa”.

Wyjazd do Torunia

Na zakończenie dodajmy, że ten wybitny architekt w 1940 roku nie dostał pracy w Wilnie, znalazł zatrudnienie w Landwarowie. Miał szczęście, bo innym pracownikom Magistratu w podarowanym przez Sowietów mieście zaproponowano brukowanie ulic. W czasie okupacji niemieckiej Narębski prowadził w Wilnie antykwariat, przez pewien czas był więziony w Prawieniszkach. W 1945 roku pożegnał Wilno, został prof. UMK w Toruniu i wojewódzkim konserwatorem zabytków. I jeszcze jedna refleksja. Na zamieszczonym zdjęciu obok Stefana Narębskiego stoi Arkadiusz Kondurałow. Rosjanin, który z Moskwy uciekał przed bolszewikami. Punktem docelowym miał być Paryż. Utkwił jednak w Wilnie. Nie znał polskiego. Kiedy zgłosił się do Magistratu, został zatrudniony. Bo liczyły się wysokie kwalifikacje a nie narodowość i pochodzenie. Wkrótce udało się sprowadzić do Wilna żonę. Tu się urodziły jego dzieci, a w 1928 roku przyznano mu obywatelstwo polskie. Dziś jego syn z dumą mówi: Polska nas przyjęła. Polska dała nam obywatelstwo.

Na zdjęciu: arch. prof. Stefan Narębski (od prawej), inż. arch. Arkadiusz Kondurałow i arch. Dubowikówna (Zdjęcie, nigdzie dotąd niepublikowane)

Fot.
albumu rodziny Kondurałowych

<<<Wstecz