Tradycyjne zapusty rejonu wileńskiego wyszumiały się w Glinciszkach

„Sąd nad Zimą”

Wspaniała, mroźna, zdrowa i słoneczna pogoda, romantyczna sceneria zabytkowego pałacu, wiekowy park, bliskość jeziora, ciekawy scenariusz, doskonałe wykonanie swych ról przez poszczególne zespoły oraz wiele atrakcji dla młodszych i starszych złożyły się na świetną zabawę zapustową, która tym razem odbyła się w Glinciszkach w starostwie podbrzeskim.

To wędrujące tradycyjne święto każdego roku budzi ze snu zimowego mieszkańców coraz to innej miejscowości rejonu wileńskiego i zawsze towarzyszy mu prawdziwy karnawałowy nastrój, wesołe przyśpiewki, gry i zabawy, a do tego serwowane pyszne dania: nieodłączny atrybut zapustów – bliny ziemniaczane i mączne, grochówka, bigos, gorąca herbata itd.

Początek karnawałowej zabawie dali: gospodyni rejonu – mer Maria Rekść oraz starosta Henryk Gierulski. W serdecznych słowach przywitali oni przybyłych na święto gości, a wśród nich przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, europosła Waldemara Tomaszewskiego, prezesa ZPL, posła Michała Mackiewicza, mera sąsiedniego rejonu Zdzisława Palewicza, przedstawicieli placówek dyplomatycznych, delegację z zaprzyjaźnionego Węgorzewa, radnych samorządu m. Wilna, Wisagini i oczywiście, rejonu wileńskiego.

Licznie zgromadzona publiczność z ogromnym zainteresowaniem przyglądała się teatralizowanemu przedstawieniu „Sąd nad Zimą”, a na ławie oskarżonych zasiadła – Zima, która ostatnio dała się we znaki ludziom, narażając ich – jak wyraził się prokurator – „na wydatki przeogromne”. Adwokat ripostował, że to nie Zima zawiniła, a ludziom pomieszało się w głowach. Słowem, jak to zwykle bywa, aby dociec prawdy i wymierzyć sprawiedliwość, sędzia musiał wezwać na rozprawę wielu świadków, którzy pod przysięgą, składaną na gorącej patelni, obiecali świadczyć rzetelnie i uczciwie. Okazało się przy tym, że Zima ma zarówno swych zwolenników (kucharze, przebierańcy, weselnicy, aniołowie) jak i przeciwników (Cyganie, Murzyni, lekarze, żołnierze). W roli świadków wystąpiło aż 11 zespołów z rejonowych Ośrodków Kultury i wypadli naprawdę dobrze. Sypali na lewo i prawo dowcipnymi powiedzonkami, przysłowiami, żartobliwymi piosenkami. Tańczyli, grali, skakali – słowem stworzyli istnie karnawałową atmosferę, która szybko udzieliła się też publiczności. Zauroczony werwą i tryskającą energią Cyganów presji radosnego nastroju uległ nawet ks. Dariusz Stańczyk, który wskoczył na scenę i rzucił się w pląsy wraz z lubiącymi wolność i podróże Romami.

Wielu zgromadzonych skusiła przejażdżka na saniach, młodsi wskakiwali na kucyka, a miłośnicy sportowych zmagań mogli wyszaleć się na lodowisku, gdzie zostali prekursorami nowej dyscypliny sportowej – ganiania piłki przy pomocy brzozowych mioteł. Algimant Baniewicz, dyrektor Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny w Niemenczynie, obiecał, że grę spopularyzuje i osobiście opracuje zasady tej, dotychczas mało znanej, ale niezwykle emocjonującej gry. Pokusie chwycenia miotły w garści nie oparli się ani dyrektor administracji Lucyna Kotłowska, ani mer rejonu solecznickiego Zdzisław Palewicz, ani inni samorządowcy.

Wysoki poziom adrenaliny, jak zwykle towarzyszył zawodom w przeciąganiu liny, czy piłowaniu drewna na czas. Słowem, atrakcji nie brakło, a czas mijał szybko i beztrosko.

Proces sądowy też miał szczęśliwy finał: wyrokiem sądu Zimie pozwolono jeszcze jakiś czas rządzić się swoimi prawami, ale za to na spalenie na stosie tradycyjnie skazano marzannę…

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciu: świadkowie musieli składać przysięgę prawdomówności, kładąc rękę na gorącej patelni; Cyganie tak rozgrzali atmosferę, że nawet ksiądz ruszył w tany; po spaleniu marzanny wesoło tańczono wokół – zwiastującego wiosnę – ogniska.
Fot.
autor i archiwum

<<<Wstecz