Wspomnienia niczym powroty do stron ojczystych

Kolonia Wileńska tradycją i pamięcią żywa

Są w Wilnie dzielnice, które niezależnie od zmieniających się zakrętów historycznych, zachowują duchowość, wypieszczoną przez ojców i dziadków. Taką dzielnicą bez wątpienia była i jest Kolonia Wileńska, przecudowny zakątek ziemi, gdzie swego czasu miała powstać cicha i przytulna kolonia podwileńska, w której by się dobrze mieszkało zarówno kolejarzowi, jak i generałowi, pisarzowi, nauczycielowi czy zwykłemu człowiekowi.

Los chciał, że ta cicha, otoczona pięknymi lasami i falistymi pagórkami, ziemia w najtrudniejszych czasach wojennych stawała się ośrodkiem walki o wolną Ojczyznę.

Dom przyciąga swoją duchowością

Pisaliśmy o tym, jak podczas operacji „Ostra Brama” mieszkańcy Kolonii Wileńskiej spontanicznie założyli tu szpital polowy, w którym lekarze, pielęgniarki, zwykli mieszkańcy dokonali bohaterskiego cudu – leczyli tu ponad 200 rannych żołnierzy Armii Krajowej. Były to wspomnienia mieszkańca tej dzielnicy dr. Aleksandra Dawidowicza. Jak powiedziała Jadwiga Szlachtowicz, pedagog, administrator szkolnego zespołu „Strumyk” w Kolonii Wileńskiej, z ogromną ciekawością te wspomnienia czytała cała rodzina, bo to jej mama Halina Kalwajt z domu Hołubówna oraz jej krewni pamiętają tamten zryw patriotyczny, znają tych ludzi, którzy bohatersko walczyli i których los rozproszył po całym świecie. Właśnie dlatego pani Halina powysyłała skserowane artykuły do swoich rodaków niegdyś mieszkających w Kolonii Wileńskiej i kolegów z „Piątki”.

Ta wielopokoleniowa rodzina jest nadal ostoją polskości. Mieszka tu też ze swoją rodziną druga córka Mirosława Naganowicz, również nauczycielka polskiej szkoły w Kolonii Wileńskiej, a także aktorka Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie.

Przepiękny, zabytkowo wiekowy i wyjątkowo gościnny dom, zmieścił wszystkich: rodziny obu córek i wnuki.

W tej rodzinie dotąd nie zagoiła się krwawiąca rana, bo ojciec pani Haliny – major wojska polskiego Bronisław Hołub – znalazł miejsce wiecznego spoczynku w Lesie Katyńskim. Wnukom i prawnukom nie dane było go poznać, ale pamięć o praojcu – ofiarze bestialskiego mordu jest żywa.

I chociaż w dzisiejszych czasach Kolonia Wileńska ma wielu nowych mieszkańców, ludzi bogatych i mniej zamożnych, to dom państwa Kalwajtów nadal pociąga swą duchowością i pieczołowicie pielęgnowaną pamięcią.

Koncerty w domach polskich

Wracajmy jednak do wspomnień. Jest wojna, okupacja niemiecka. Szkół polskich nie ma, ale są tajne komplety nie tylko nauczania ogólnego, ale też potajemnie działa polska szkoła muzyczna, odbywają się uroczystości z okazji 3 Maja, 11 Listopada.

Dzięki Irenie Tyman (z domu Baranowska), niegdyś nieustraszonego żołnierza 6 Wileńskiej Brygady AK, a dziś mieszkanki Stawigudy pod Olsztynem, dotarły do mnie materiały o tajnym nauczaniu w Kolonii Wileńskiej i koncertach z okazji świąt narodowych.

Obok szkolenia wojskowego, w zakresie łączności i sanitariatu, w którym brała udział cała niemal młodzież Kolonii i okolicznych osiedli, zorganizowanego ukrywania Ży¬dów, leczenia rannych i chorych żołnierzy AK, czy ukrywania lotników francuskich, później żołnierzy 6 Brygady AK, ci sami młodzi ludzie za swój patriotyczny obowiązek uważali uczęszczanie na zajęcia w tajnych kompletach, których program obejmował nie tylko klasy powszechne, ale też gimnazjalne i nawet studia wyższe.

Rodzina generała Fieldorfa

Pani Tyman wspomina Krystynę Fieldorfównę, córkę generała Augusta Emila Fieldorfa. To ona była jedną z organizatorów szkolenia muzycznego młodzieży. Cała rodzina Fieldorfów – żona Janina, córki Marysia i Krysia, były w szeregach tych, którzy walczyli albo pomagali żołnierzom polskim. Rannego żołnierza AK ps. „Lok”, z narażeniem życia, przechowywała ta rodzina. W ataku na Wilno żołnierz zginął i został pochowany na cmentarzu Rossa.

Krystyna – to dusza życia kulturalnego. Halina Kalwajt zapamiętała ją dobrze. Pamięta, że była to ładna kobieta. Prowadziła nie tylko tajne komplety muzykowania, ale też szkolenia wojskowe, które odbywały się w domach Reginy Mażnowiczówny, Haliny Paszkiewiczówny, w Rekonciszkach w domach Marysi Krakowskiej, Danusi Pieńkowskiej, w domu należącym do Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego, b. premiera i ministra RP.

Halinka Hołubówna na komplety uczęszczała do grupy, którą prowadziła polonistka Jacynowa. Zajęcia odbywały się nie tylko w jej domu, ale też w innych mieszkaniach Kolonii i Wilna. Wśród nauczycieli nauczania podstawowego byli Gustaw i Leontyna Malawkowie, Anna Stawryłło, Maria Głuszczakowa, Aniela Głębocka, Maria Nowicka, a także ks. Lucjan Pereświat-Sołtan, jeden z organizatorów szpitala polowego w Kolonii Wileńskiej, który wykładał religię.

Nauczanie muzyczne też tajne

Szkoła muzyczna miała swoją specyfikę. Były w Kolonii dwa ośrodki, gdzie uczono muzyki. Przy ulicy Wędrownej lekcje gry na fortepianie prowadziła Łucja Danielczuk, absolwentka Konserwatorium Wileńskiego. Uczyło się u niej 20 dziewcząt i chłopców.

Drugi ośrodek nauki miał miejsce w domu Zygmunta Jakowieckiego, gdzie lekcje prowadziła dojeżdżająca z centrum Wilna Tarwidówna, uczennica prof. Stanisława Szpinalskiego.

Dom b. premiera RP Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego gościnnie otwierał drzwi przed młodzieżą, która organizowała koncerty dla miejscowej ludności. Uczestniczył w nich czasami również Ludwik Sempoliński. Wśród organizatorów koncertów były: pani Janina Fieldorf oraz jej córki Krystyna i Maria.

Irena Tyman oraz siostra jej męża Inka Tymanówna zachowały oryginały programów tych koncertów z lat 1943 i 1944. Rysunki i treść programu to dzieło Krystyny, która, jak zaznaczyła pani Irena, miała zdolności w tym kierunku. Po wojnie na Uniwersytecie Łódzkim ukończyła wydział Sztuki Plastycznej.

Pani generałowa

Ludzie pamiętają też panią Janinę Fieldorfową (z domu Kobylińska). Wilnianka z urodzenia pracowała prywatnie jako nauczycielka języka francuskiego i rosyjskiego. W roku 1919 wyszła za mąż za oficera polskiego Augusta Emila Fieldorfa.

Lata wojny nie oszczędziły tej dzielnej kobiety. Pracowała w wileńskiej fabryce dziewiarskiej, została aresztowana przez gestapo, w więzieniu spędziła ponad pół roku. Po zwolnieniu pracowała przymusowo w ogrodach podmiejskich.

Była łączniczką i kolporterką prasy podziemnej w komendzie Okręgu Wileńskiego AK, jednocześnie prowadziła punkt sanitarno-przerzutowy w domu Heleny Januszewskiej w Kolonii Wileńskiej.

Przy sowietach znów została aresztowana i więziona na Łukiszkach przez kilka miesięcy roku 1945. W lipcu tegoż roku udało się matce i córkom otrzymać dokumenty na wyjazd do Polski. Ich nowym miejscem zamieszkania była Łódź, gdzie pani Janina najpierw dawała prywatnie lekcje rosyjskiego, a potem przez wiele lat pracowała jako sekretarka w Łódzkiej Akademii Medycznej na wydziale anatomii prawidłowej. Po przejściu na emeryturę wyjechała do córki Marii Czarskiej, która mieszkała w Gdańsku-Oliwie. Spoczęła w symbolicznym grobie męża na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

W poszukiwaniu mizerii

Kilka słów o Marysi Czarskiej-Fieldorfównie z okresu jej działalności w czasie wojny. Była sanitariuszką, a jednocześnie zaangażowała się do zbierania żywności dla rannych żołnierzy. Nieraz spełniała bardzo wyszukane życzenia ciężko rannych żołnierzy. Na przykład, ciężko ranny żołnierz Zbigniew Łakiński ps. „Grodniak” (był po amputacji nogi) poprosił o mizerię ze śmietaną. Marysia oraz jej koleżanka Regina Błociszewska przemierzały wiele kilometrów, aby zaspokoić życzenia pacjentów.

Domów w Kolonii Wileńskiej, które pamiętają tamte czasy i ludzi, zostało już dziś niewiele i dlatego wspomnienia z tamtych lat są dla nich tak cenne i ważne.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciach: w roku 1975 w kościele św. Anny w Warszawie została odsłonięta tablica pamięci żołnierzy 6 Wileńskiej Brygady - wśród zebranych była znakomita aktorka Hanka Skarżanka; koncert z okazji 3 Maja w roku 1943, taniec wschodni - od lewej Janina Tymanówna (Inka); program koncertu na 11 Listopada 1942 roku - rysunek na obwolucie wykonany przez Krysię Fieldorfównę.
Fot.
z archiwum Ireny Tyman

<<<Wstecz