Dyskretny urok malarstwa Połońskiego

Z reguły uwielbiamy wernisaże. Towarzyszy im jakiś trudny do uchwycenia urok, na który składa się wiele szczegółów. Muzyka (tym razem była to nastrojowa gra na typowo litewskim instrumencie - birbyne, a melodie - zarówno litewska jak i polska - brzmiały pięknie), lampka wina, folderki, grono najbliższych i wielbicieli artysty, kwiaty, miłe słowa…

I oczywiście – najważniejsza osoba – artysta plastyk i jego dzieła. Zwłaszcza jeśli chodzi o człowieka, którego największą pasją życia jest malowanie, w dodatku - to osoba wszechstronnie utalentowana, niezwykle sympatyczna i szczera. A zatem – Czesław Połoński i jego malarstwo akwarelowe oraz olejne wystawione na piątym piętrze hotelu EuropaCity przy ul. Jasińskiego 14 (to w sąsiedztwie mostu Liubartasa). Zachęcamy Państwa do obejrzenia ekspozycji, która czynna będzie do 8 stycznia przyszłego roku. Nosi ona nieco tajemniczy tytuł „ Stopniowa zmienność”.

Czesław Połoński urodził się w 1946 roku we wsi położonej w pobliżu Bujwidz, a więc na terenach o szczególnych walorach krajobrazowych. Ukończył słynną Jedenastkę na Krupniczej – dziś Wileńskie Gimnazjum im. Adama Mickiewicza. Uczył się w dziecięcej szkole rysunkowej na Konarskiego – obecnie noszącej imię słynnego malarza litewskiego Justinasa Vienožinskisa oraz na kursach malarstwa prowadzonych w szkole Vienuolisa, w której dziś działa (zresztą jak przed wojną, tylko wtedy polskie) gimnazjum jezuitów. Potem – ówczesnym obowiązującym prawem - służba w armii radzieckiej. Wreszcie czas na spełnienie marzeń – studia na wydziale sztuk pięknych uniwersytetu pedagogicznego w Szawlach. Następnie praca w polskiej szkole nr 29, dziś Szymona Konarskiego i dojrzewanie artystyczne. To przede wszystkim zgłębianie tajników restauracji malarstwa ściennego. W tej dziedzinie doszedł do perfekcji. Jako dowód – uzyskał prawo odnawiania - a bardzo często - odtwarzania dzieł tej miary, co polichromie Michela Angelo Palloniego w kościele i klasztorze w Pożajściu, malarstwo ścienne w klasztorze karmelitów bosych przy kościele św. Teresy w Wilnie, czy świątyni bernardyńskiej. Nie sposób wymienić wszystkich prac. Wypada tylko dodać, że gotów jest zawsze iść zabytkom na odsiecz. Tak się stało, gdy chodziło o kwaterę słynnych wydawców wileńskich Zawadzkich na cmentarzu św. św. Piotra i Pawła na Antokolu. Należało uzupełnić ubytki w rzeźbie i - choć to niezupełnie jego dziedzina - wykonał zamówienie na medal. Podobnie było z pomnikiem Joachima Lelewela na Rossie, gdy złoczyńcy zamierzali ukraść popiersie słynnego uczonego i patrioty. W szybkim tempie, na prośbę Społecznego Komitetu Opieki na Starą Rossą, umocnił i odrestaurował rzeźbę.

Niezmiennie w ciągu wszystkich minionych lat maluje: pejzaże, portrety, martwe natury. Jego malarstwo jest rozpoznawalne. Obrazy nie odtwarzają przyrody lecz ją wyrażają. Są jakby wykładnikiem stanu duszy artysty. Subtelne, dyskretne akwarele, gdzie zmienność światła urzeka, obrazy olejne, w których opowiada o najbliższych (także swojej dumie – dwóch wnuczkach – Laurze i Emilii). Czy można w jakiś sposób „zaszufladkować” Połońskiego, określić kierunek jego sztuki? Odwołajmy się do wypowiedzi Zbigniewa Pronaszki. Robimy to nie bez kozery. Właśnie zbliża się 90. rocznica wystawienia na prawym brzegu Wilii makiety pomnika Adama Mickiewicza autorstwa tego utalentowanego malarza i rzeźbiarza. Wtedy Wilno przyjęło jego dzieło - najdelikatniej mówiąc - z rezerwą, dziś wiadomo, że stanowiło ono krok naprzód w historii polskiej rzeźby. Otóż, Zbigniew Pronaszko powiedział tak: „Co to jest sztuka? Sądzę, że jest to jedna z postaw wobec życia – wobec tego wszystkiego, co się wokół nas i w nas dzieje – wyrażona w jakiejś formie… Dlatego trudno mówić o jakiejś wspólnej drodze – czy kierunku wspólnym w sztuce (takie szufladki to już robi historia – pakując do nich na gwałt tych lub tamtych). Każdy artysta musi znaleźć swoją własną drogę do własnej i tylko własnej wypowiedzi. Oczywiście – są style, są kierunki, które, jako wyraz danego czasu, mogą mieć podobne cechy… Tylko że w rezultacie – w każdym z tych stylów czy kierunków każdy artysta jest zupełnie różny od wszystkich innych – bo inaczej nie byłby artystą”.

W podobnym tonie brzmiała podczas wernisażu wypowiedź znanego historyka sztuki Romualdasa Alekny. Było też wiele miłych słów od Związku Plastyków Litwy, którego członkiem jest Czesław Połoński, od kierownictwa stowarzyszeń akwarelistów i restauratorów malarstwa ściennego, od klubu plastyków „Plekšne” (Flądra), od wielbicieli talentu artysty.

…Podobno prawdziwy mężczyzna powinien zbudować dom, wychować syna, zasadzić drzewo. Nie pytaliśmy Czesława Połońskiego o dom, ale wiemy, że bardzo serdecznie opiekuje się starą wiejską siedzibą Połońskich, zasadził niejedno drzewo, wychował dwóch (!) synów. Ktoś z obecnych na wernisażu powiedział, że uprawia pszczelarstwo, a zatem jest dobrym człowiekiem…

Na zakończenie jeszcze jeden cytat. Też poniekąd z naszego „podwórka”. Pewnie pamiętają Państwo te słowa z Mickiewiczowskiego „Pana Tadeusza”, dotyczące rysownika i malarza Aleksandra Orłowskiego: „Wysławiał wszystko w Polszcze, niebo, ziemię, lasy…/ …I miał rozum! – zawołał Tadeusz z zapałem”. A my mamy Czesława Połońskiego – Polaka, który wysławia niebo, ziemię, lasy swej ojczyzny Litwy i swej małej rodzinnej ojczyzny z okolic niezbyt odległych od stolicy - Bujwidz.

Halina Jotkiałło

Na zdjęciu: Czesław Połoński podczas wernisażu swego malarstwa w hotelu EuropaCity.
Fot.
Włodzimierz Gulewicz

<<<Wstecz