Polska Niepodległa czy „kolorowa”?

W związku z zamieszkami w polskiej stolicy 11 listopada zatrzymano 210 osób. Znacząca część to Niemcy - aż 92 osoby, był też jeden obywatel Hiszpanii, obywatel Węgier i Duńczyk. 40 policjantów zostało lekko rannych. Do szpitali przewieziono 29 rannych. Komendant główny policji gen. insp. Andrzej Matejuk zlecił przeprowadzenie kontroli działań funkcjonariuszy.

Od sprawców zamieszek zdecydowanie odcięli się organizatorzy marszu, zapewniając, że jego uczestnicy nie brali udziału w burdach. - Zdecydowanie potępiamy bandyckie zachowania, do jakich doszło w Warszawie. Potępiamy ekstremistów, chuliganów i prowokatorów, którzy z główną kolumną marszową nie mieli nic wspólnego - powiedział Robert Winnicki.

Marsz Niepodległości organizowany przez środowiska narodowe rozpoczął się o godzinie 15.00 na pl. Konstytucji. W komitecie poparcia marszu znaleźli się m.in. ks. bp Antoni Dydycz, publicysta Jan Pospieszalski, muzyk Paweł Kukiz, Niezależne Zrzeszenie Studentów Politechniki Radomskiej i Stowarzyszenie “Solidarni 2010”.

- Przyszedłem na Marsz Niepodległości, aby dać wyraz sprzeciwu antypolskim działaniom w ,,ubeckich mediach”, w Sejmie, na ulicy w dniu dzisiejszym - mam tu na myśli „kolorowy pochód” przeciwko naszemu marszowi. Wolność nie jest nam dana raz na zawsze, o wolność trzeba ciągle zabiegać i walczyć. Tak, walczyć, bo aby zło się panoszyło, wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili - powiedział Paweł z Białegostoku. - Nie byłem jakoś szczególnie związany z tym świętem, ale kiedy dowiedziałem się, że Niemcy przyjeżdżają uczyć nas walki z faszyzmem, stwierdziłem, że to jednak lekka przesada. Postanowiłem więc przyjść na marsz - mówi 25-letni Paweł z Warszawy.

Już na godzinę przed planowanym rozpoczęciem Marszu Niepodległości uczestnicy wiecu Kolorowa Niepodległa zablokowali ul. Marszałkowską w obu kierunkach. Od rozpoczęcia wiecu o godzinie 12.00 jego uczestnicy zajmowali jedynie wschodnią jezdnię ulicy Marszałkowskiej, oddzieleni kordonem policji od torowiska tramwajowego i zachodniej jezdni. Po godzinie 13.00 część z nich przedarła się między policjantami i usiadła na jezdni. Po chwili dołączyli kolejni. Doszło do przepychanek z policją, jednak funkcjonariusze nie podjęli próby odblokowania ulicy. Kiedy uczestnicy wiecu usiedli na jezdni, skandowali: “Nie przejdziecie” i “Polska wolna od faszyzmu”. Uczestników wiecu zorganizowanego m. in. przez stowarzyszenie “Krytyka Polityczna” przybywało lawinowo im bliżej było godziny 15.00.

Około godz. 15.00, a więc tuż przed rozpoczęciem marszu, doszło do przepychanek uczestników marszu z kordonem policji oddzielającym ich od członków organizacji lewicowych. Uczestnicy marszu napierali na kordon; policja użyła armatek wodnych i pałek, posłużono się też gazem łzawiącym. W reakcji rzucano w policję kamieniami. Jak relacjonował jeden z uczestników marszu, zamieszki zaczęły się, kiedy policja zablokowała przejście w stronę ronda Dmowskiego i uczestnicy nie mogli wyruszyć. - Stał kordon policji, nie mogliśmy przejść, to skandal, by do tego dochodziło, kiedy marsz był legalnie zarejestrowany. Z relacji świadków wydarzenia, z którymi rozmawiała PAP, wynika, że do interwencji policji doszło po tym, gdy na ulicy grupa przedstawicieli organizacji lewicowych, w kapturach i zasłoniętymi twarzami, wdała się w bójkę z grupą narodowców.

Aby zniechęcić?

- Mianem “faszystów” określano kiedyś żołnierzy AK, NSZ czy WiN, próbując wmówić Polakom, że jedyną siłą walczącą w Polsce z hitlerowskim okupantem była Armia Ludowa - komentuje prof. Jan Żaryn.

Możliwe, że chodzi o to, żeby zniechęcić Polaków do udziału w jakichkolwiek wydarzeniach patriotycznych. Nasuwa się tu analogia ze stosowaną przez Służbę Bezpieczeństwa propagandą przed pierwszą pielgrzymką Ojca Świętego do Polski. Zdaniem wielu - relacje mediów głównego nurtu pokazały to święto w krzywym zwierciadle. „Nie pokazali rodzin z dziećmi trzymającymi biało-czerwone flagi, ale bijących się chłopaków. O tym, że chłopcy ci kilka chwil wcześniej zostali sprowokowani, już nie wspomniano - kwituje jeden z uczestników.

Zatrzymany

Warszawska policja zatrzymała mężczyznę, który w trakcie piątkowych zamieszek zaatakował fotoreportera. Napastnika udało się zidentyfikować na podstawie nagrania wideo, które trafiło do sieci. Widać na nim, jak mężczyzna w białej kominiarce podchodzi do fotoreportera i uderza go w twarz.

Tożsamość sprawcy udało się ustalić we wtorek. Tego dnia 38-letni Norbert B. został zatrzymany na placu budowy na Bemowie, gdzie pracował. Mężczyzna nie stawiał oporu. Jak się okazałobył znany policji. W maju został zatrzymany za wtargnięcie na boisko podczas zamieszek, do których doszło po finale piłkarskiego Pucharu Polski w Bydgoszczy. Z kolei w 2009 r. funkcjonariusze zatrzymali go w sprawie związanej z narkotykami.

<<<Wstecz