Z dziejów szpitala wojskowego w Kolonii Wileńskiej

W spadku potomnym

Przyjeżdżał do swych rodzinnych stron nie tylko po to, by się nasycić krajobrazem urokliwej Kolonii Wileńskiej. Nie tylko, by nagadać się z przyrodnimi braćmi, którzy tam mieszkali. Doc. dr Aleksander Dawidowicz niemal całe swe życie poświęcił dokumentowaniu losów sąsiadów-Polaków, którzy w najtragiczniejszych momentach dla Wilna, nie zważając na niebezpieczeństwo, wykazali niebywałą ofiarność i godność ludzką. Badał dzieje szpitala wojskowego w Kolonii Wileńskiej, który zaistniał w lipcu 1944 roku. Powstał jako krzyk duszy, bez nakazu odgórnego, a z potrzeby ratowania życia żołnierzy AK.

Gdy przyjeżdżał do Wilna z Warszawy, gdzie mieszkał po wojnie, miał wiele spotkań z ziomkami, naświetlał w wileńskiej prasie polskiej wydarzenia lipca 1944 roku, jeszcze nie do końca zbadane. Prowadził je na własną rękę, a rozmowom z rodakami, częstokroć uczestnikami tamtych wydarzeń nie było końca. Sam też jako student medycyny Uniwersytetu Stefana Batorego i żołnierz AK (ps. „Sulibora”) brał udział w ratowaniu ludzi, był jednym z organizatorów szpitala powstańczego.

Dzięki Irenie Baranowskiej-Tyman ze Stawigudy pod Olsztynem materiały, podobnie jak o „Jagience”, Zofii Dąb-Biernackiej, zamieszczone w poprzednim numerze „Tygodnika”, dotarły do nas.

Nie może to być zapomniane, nie można dopuścić, by pokolenia młodsze nie wiedziały, na jakie bohaterskie czyny zdolni byli ludzie, dziadkowie i ojcowie ich znajomych bądź sąsiadów.

Zaplecze oddziałów AK

W czasie operacji „Ostra Brama” straty wśród akowców były duże. W tej sytuacji Kolonia Wileńska stała się naturalnym zapleczem oddziałów AK w walce z okupantem. Przez cały okres okupacji funkcjonowało tu dość dobrze zorganizowane podziemie. Dzieci i młodzież miały możność uczenia się w tajnych kompletach na poziomie podstawowym, średnim, a nawet wyższym. W wielu domach ukrywani byli Żydzi, jak w rodzinie Gustawa i Leontyny Malawków, Józefy Adamskiej, czy Anny Stawryłło. W Rokanciszkach Żydzi ukrywali się u rodzin Baranowskich, Wiercińskich, Polników, Dreszerów i nauczycielki Eleonory Andrzejewskiej.

W poszczególnych domach ukrywano i leczono rannych akowców. Anna Stawryłło przechowywała oficera AK Jerzego Białokura chorego wówczas na żółtaczkę. Rannego żołnierza o ps. „Lok” przechowywała rodzina pułkownika, późniejszego generała Fieldorfa. „Lok” zginął podczas ataku na Wilno i został pochowany na cmentarzu Rossa. Wielu rannych, rekonwalescentów i „spalonych” żołnierzy przechowywano w Rokanciszkach. W rodzinie kpt. Baranowskiego m.in. ukrywano dwóch lotników francuskich należących do 6 Brygady Wileńskiej AK. Jeden z nich miał pseudonim „Leroche”. Obaj przeżyli wojnę, a jeden z nich opublikował we Francji wspomnienia o walkach AK.

Siostry-legendy

O rodzinie Baranowskich Aleksander Dawidowicz pisze: „Z domu Baranowskiego przerzucano żołnierzy AK do Alteracji, majątku Czepulonisów, znajdującego się koło wsi Piłokańce nieopodal Jaszun. Pomiędzy Rękaciszkami i Alteracją znajdował się punkt wyżywienia i zaopatrzenia, który znajdował się w folwarku Samołówka również należącym do rodziny Czepulonisów. W akcji tej brała udział m.in. Bogumiła Baranowska („Boba”) i jej starsza siostra Irena Baranowska, dziewczyna-legenda, uczestniczka niezliczonych, brawurowych wypraw partyzanckich i akcji bojowych. Ojciec Ireny i „Boby” był kapitanem Wojska Polskiego. We wrześniu 1939 roku był internowany na Litwie skąd uciekł do domu w Rękaciszkach. Aresztowany przez KGB w sierpniu 1940 roku, znalazł się w łagrze w rejonie Workuty. Uciekł stamtąd i przepadł bez wieści”.

Nieustraszone „Czarownice”

Aleksander Dawidowicz zebrał bogaty materiał dotyczący tajnego szkolenia wojskowego w Kolonii Wileńskiej, gdzie ogromną aktywnością wykazywał się dziewczęcy zastęp Szarych Szeregów „Czarownice”. Należały do nich Marysia Krakowska, Regina Mażanowiczówna, Irena i Krystyna Sosnowskie, Halina Paszkiewiczówna, Danuta Pieńkowska, Waleria Benicewiczówna i Jadwiga Sarnowska. Zastępową była Weronika Winter. Utrzymywały one stały kontakt z obszarami wyzwolonymi przez AK pod koniec 1943 i w 1944 roku, szczególnie z Turgielami i Dziewieniszkami. Przewoziły one tam broń, żywność, pocztę. Środkiem lokomocji były najczęściej furmanki chłopskie. Broń chowana była w koszykach z żywnością albo w ubraniu”.

Szkolenia odbywały się w Kolonii w domach Reginy Mażanowiczówny i Haliny Paszkiewiczówny, w Rokanciszkach w domach Marysi Krakowskiej, Danusi Pieńkowskiej, w domu należącym do Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego, b. premiera i ministra RP oraz u Weroniki Winterówny na Zarzeczu.

Nauka strzelania odbywała się w rokanciskim lesie, nieopodal domu Krakowskich oraz w lasach Werek i okolic Zielonych Jezior.

Rodzina Malawków

Badacz wojennych dziejów Kolonii Wileńskiej niejednokrotnie wspomina rodzinę Malawków. Postać Kamy Malawkówny, pięknej dziewczyny, otoczona była mgiełką tajemnicy. Było wiadomo, że Sowieci nie oszczędzili tej rodziny. Tymczasem 14-letni Staś Malawko nawiązał kontakt z żołnierzami Wehrmachtu, Ślązakami, pełniącymi służbę w jednostce obsługującej reflektory w Morkuciach. W zamian za żywność otrzymał od nich amunicję i broń. Zabudowania gospodarcze Gustawa i Leontyny Malawków, prof. USB dra Władysława Jakowieckiego oraz Koreptowiczów były zapchane bronią pochodzenia niemieckiego, radzieckiego oraz francuskiego. Miejscowym rusznikarzem był Kowalewski, bardzo uzdolniony człowiek, który potrafił zreperować wszystko. To jego dom i zabudowania spełniały rolę magazynu broni. Spory magazyn broni, sięgający swą historią I wojny światowej znajdował się w specjalnej skrytce na strychu domu Aleksandra Dawidowicza – seniora, syna i wnuka powstańców 1863 roku, legionisty, uczestnika wojny 1920 r.

Wieczorki z muzyką

Tajne nauczanie w Kolonii Wileńskiej – to temat rzeka. Wielu nauczycieli włączyło się do tej akcji. I w pierwszym rzędzie – Gustaw i Leontyna Malawkowie, Anna Stawryłło, Maria Głuszczakowa, Aniela Głębocka, Maria Nowicka. Pracowali tu nauczyciele ze wszystkich przedmiotów i różnych szczebli nauczania. Religię wykładał ksiądz Lucjan Pereświat-Sołtan, później niejednokrotnie wspominany przez Aleksandra Dawidowicza jako współorganizator szpitala. Religię wykładali też ks. Józef Zawadzki i ks. Stanisław Zdanowicz.

Wykładano też w tej szkole muzykę: uczono gry na fortepianie. Zajęcia prowadziła absolwentka Konserwatorium Wileńskiego Łucja Danielczuk. W ośrodku przy ulicy Wędrownej uczyło się około 20 dziewcząt i chłopców: Zofia Szyszkówna, Andrzej i Krysia Łobzowie, Stefan, Marian i Ryta Żyndowie, Stanisław, Tadeusz i Krzyś Malawkowie, Boba Baranowska i in. Pani Łucja organizowała popisy gry na dwa fortepiany, w których wyróżniali się Mirek Jacyna ze Stasiem Malawko oraz Boba Baranowska z Janką Kopertowiczówną.

Był też drugi ośrodek nauczania muzyki – w domu Zygmunta Jakowickiego. Lekcji udzielała uczennica prof. Stanisława Szpinalskiego – Tarwidówna. Tutaj też z okazji 3 Maja i 11 Listopada odbywały się kameralne akademie. Trzeci punkt nauki muzyki był w domu b. premiera i ministra Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego. Uczestniczył w nich niekiedy Ludwik Sempoliński. Przez cały okres okupacji mieszkańcy Kolonii Wileńskiej nie zapominali, że strawa duchowa jest równie ważna dla człowieka, by nim pozostał w najtrudniejszych okolicznościach. Nieprzerwanie podczas okupacji działał tu samorząd na czele z prezesem Stanisławem Szczepańskim.

Rozpoczął sam prezes

4 lipca 1944 r. zaczęto znosić z pola walki rannych i zabitych żołnierzy AK i układać ich przy kościele, który był centralnym punktem osiedla. Pierwszego zabitego żołnierza AK przyniósł z przystanku kolejowego z Dolnej Kolonii Grzegorz Romańczyk z kolegami.

Pierwszego rannego żołnierza AK opatrzył na murawie przykościelnej prezes Stanisław Szczepański, którego dom znajdował się tuż przy kościele. On też postanowił utworzyć szpital powstańczy i oddał do jego dyspozycji swój dom.

Cierniste drogi

Losy założycieli polowego szpitala były cierniste na szlakach Syberii, Kazachstanu, mroźnych szlaków Północy, a status przesiedleńca kazał pożegnać się z rodzinną Kolonią Wileńską.

Jeden z założycieli szpitala ks. Lucjan Pereświat-Sołtan, proboszcz parafii Chrystusa Króla w Kolonii Wileńskiej, został aresztowany na plebanii 31 grudnia 1944 roku. Więziony w Wilnie na Łukiszkach, a następnie w dniu 4 sierpnia 1945 r. deportowany do łagru – kopalni węgla kamiennego w rejonie Workuty. Zwolniony we wrześniu 1946 r. powrócił do swej parafii w Kolonii Wileńskiej. W dniu 20 stycznia 1949 roku ponownie aresztowany i skazany na 25 lat łagru za „działalność kontrrewolucyjną”. Pracował w kopalni węgla kamiennego. Zmarł na zesłaniu prawdopodobnie na wylew krwi do mózgu w dniu 21 stycznia 1951 roku.

Gustawa Malawko aresztowano 30 kwietnia 1945 roku. Przebywał w więzieniu śledczym przy ul. Słowackiego w Wilnie. 4 sierpnia wywieziony do łagru w rejonie Workuty. Tu został skazany na 6 lat zsyłki w rejonie Lemiu (Komi). W 1948 roku ponownie aresztowany i skazany na 10 lat łagru w Uchcie. Deportowany na Syberię do więzienia w Kirowie, potem do więzienia w Swierdłowsku. Następnie pracował przy wyrębie lasu w Syberii. W roku 1953 został przewieziony do łagru w rejonie Omska. Zwolniony, 16 września 1955 roku, dotarł do rodziny w Wilnie. Uzyskał dokumenty przesiedleńca i 20 sierpnia 1956 roku wraz z rodziną wyjechał do Polski…

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciu: w Kolonii Wileńskiej wzniesiony został pomnik akowcom, którzy polegli w tych okolicach, bądź też zmarli od ran w usytuowanym w tej miejscowości prowizorycznym szpitalu.

(Cdn.)

<<<Wstecz