„Katuj! Tratuj! Ja przebaczę wszystko ci jak bratu”

A było już prawie miło. Chyba przecz całe dwa tygodnie przedstawiciele polskiej społeczności nie musieli nikogo za nic przepraszać oraz udowadniać, że ani nie podważają terytorialnej jedności Litwy, ani nie rozniecają narodowościowych waśni. Co prawda okazało się, że litewscy Polacy (w opinii ambasador Litwy w Warszawie Lorety Zakarevičiene) nie są lojalnymi obywatelami swojego kraju, no ale „nielojalność” to nasz stan permanentny. Polega na tym, że jak nas ktoś z całej siły gruchnie w lewy policzek, prawego usłużnie nie nadstawiamy. Wbrew zasadom dobrego wychowania... i lojalności. Buntujemy się oraz ogłaszamy wszem i wobec, że nas boli.

Najświeższą taką nielojalnością jest inicjatywa trzech posłów Polaków zaskarżenia w Sądzie Konstytucyjnym tych założeń nowej Ustawy o oświacie, na mocy których w miejscowościach, gdzie są szkoły litewskie, polskie mogą być w świetle prawa likwidowane. Przy okazji okazało się, że nielojalność to choroba zaraźliwa. Wspomniana trójka zainfekowała nią część posłów koalicji rządzącej oraz partii opozycyjnych. Pod wspomnianym wnioskiem do Sądu Konstytucyjnego podpisało się ogółem 53 parlamentarzystów. A to już prawie narodowa zdrada, za którą na wszelki wypadek przeprosiłabym. Ot, chociażby zbulwersowanego guru litewskich konserwatystów europosła Vytautasa Landsbergisa, który już zaapelował do odszczepieńców: „Niech się zastanowią, pod czym się podpisują!”.

Albo zróbmy następująco. Przeprośmy wszystkich przez nas obrażonych, znieważonych i rozdrażnionych hurtowo. Tak trochę na zaś. Za to, co złego już zrobiliśmy i za to, co jeszcze knujemy. Przede wszystkim w celu uniknięcia nadmiernego tłoku. Chodzi bowiem o to, że kolejka petentów, którzy żądają od Polaków przeprosin, rośnie w zatrważającym tempie. I im mocniej ktoś nas znieważy, tym nachalniej domaga się od nas... skruchy.

Oto najświeższe przykłady. Reprezentujący polską społeczność posłowie AWPL jeszcze nie przeprosili patriotów z „Vilnii” za ujawnienie, że „polskie dzieci to Hitlerjugend”, a tu już trzeba przepraszać kapelę „Diktatura”. Za to, że Polacy „(...) przetłumaczyli na język polski i przesłali do Polski” wielki jej przebój pt. „Rejon solecznicki”. A przecież taki szlagier o tłumaczenie aż się prosi. Czego wart jest sam refren: Polacy wszyscy już powieszeni/ Ruscy zarżnięci leżą pod płotami/ Żydzi powieszeni już płoną w piecach/ Tylko prawdziwi Litwini wszyscy żywi. Ponieważ ten miły obrazek jest tylko marzeniem, kapela goni swoich fanów do roboty. (...) Dlaczego ich nie mordujecie? – pyta się z naganą.

Cytowałabym tak dalej, ale boję się prokuratora. Członkowie „Diktatury” zażądali bowiem od litewskich organów praworządności ścigania każdego, kto podejmuje temat tego śpiewanego instruktażu, jak postępować z „kitatautisami”. I nie chodzi bynajmniej o prawa autorskie na to wybitne skądinąd dzieło, tylko o to, że jego udostępnianie jest, jak piszą „diktatoriai”, „podżeganiem do waśni na tle narodowościowym”. Czyli nie ma nic złego w tworzeniu i wprowadzaniu takich przebojów pod strzechy? Pod paragraf podpada natomiast ich cytowanie, tłumaczenie czy gorszenie się ich treścią. Zaś łączenie utworu o wieszaniu, patroszeniu i paleniu nie-Litwinów z nazwą kapeli, która go wyprodukowała i wyśpiewała, to „atak”, „oszczerstwo i zniesławienie”, za które muzycy grożą prokuratorem. „Obecny skład zespołu nie ma nic wspólnego z pochodzącym z połowy lat 90. utworem „Rejon solecznicki” – przeczytałam w ich oświadczeniu.

A mówią: sukces ma wielu ojców – porażka jest sierotą. Tu na odwrót. Taka sława (po wrzuceniu na google hasła „diktatura šalčininku rajonas” sypnęło mi się 353 linków), a autora i wykonawców brak. Pewnie utwór ludowy. W każdym razie bardzo zabawny. Na jednym z portali ten coraz popularniejszy przebój jest opatrzony następującym komantarzem: Piosenka nosi charakter żartobliwy, nie mający nic wspólnego z podżeganiem do niesnasek. Cóż za ponurym łomem trzeba być, by nie zauważyć, że to fajny żart i zaraz lecieć z nim do prokuratury czy, co gorsze, „tłumaczyć i przesyłać do Polski”?

Z powyższego wynika, szanowni rodacy-Polacy-ponuracy, że wypadałoby „Diktaturę” za „podżeganie do waśni na tle narodowościowym” przeprosić. Nie ma autora, nie powinno być i sprawy! A że pieśń krąży sobie w Internecie... Cóż począć? Tak już z wybitną twórczością jest. Żyje dłużej niż jej twórcy. Przykład? Wielki przebój Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego „Tango kat”. Przypominam refren: Katuj! Tratuj!/ Ja przebaczę wszystko ci jak bratu./ Męcz mnie!Dręcz mnie! Ręcznie!/ Smagaj, poniewieraj, steraj, truj! Ech, butem,/ Knutem,/ Znęcaj się nad ciałem mem zepsutem!/ Za cię, Dla cię/ W szmacie/ Ja/ pójdę na kraj świata,/ Kacie mój! Wszystko wskazuje na to, że jest to świetny przepis na lojalność. Jako mniejszość postępujmy w ten sposób wobec większości, a uwolnimy się od konieczności przepraszania za... wszystkie przykrości, które się nam czyni.

Lucyna Schiller

<<<Wstecz