MEKSYK – mityczny kraj o wielu obliczach

Nie ręką ludzką uczyniony cud (III)

Podróż do takiego kraju jak Meksyk o osobie z naszych stron może zdarzyć się, jeżeli w ogóle się kiedykolwiek zdarzy, raz na całe życie. Dlatego staraliśmy się w czasie naszej pielgrzymki skorzystać z każdej okazji, żeby zwiedzić i zobaczyć tutaj wszystko, co tylko się da, żeby potem ze wzruszeniem stwierdzić: „To była podróż mojego życia!”.

Tak więc pewnego dnia wybieramy się do warsztatu obróbki magicznego kamienia Azteków – obsydianu. To skała pochodzenia wulkanicznego – bywa czarny, niebieski, zielony, granatowy, turkusowy. Wykonuje się z niego ozdoby, biżuterie, rozmaite figurki...

Kamień – opiekun rodzin

Najpierw narzuca się szkic, następnie z bryły kamienia rzeźbi się przedmiot. Dzieła te przeważnie wykonuje się ręcznie. Po zakończeniu pracy rękodzieło poleruje się, bo podczas rzeźbienia kamień traci blask. W muzeum obejrzeliśmy różnej wielkości rzeźby wykonane z obsydianu z różnych okresów kultury Majów, Tolteków, Azteków. Uważa się, że ten kamień jest opiekunem rodzin.

Dalej przewodniczka zapoznawała nas z najważniejszą rośliną Meksyku z rodziny kaktusów – agawą. Gdy agawa liczy 7 lat i osiąga pokaźnych rozmiarów wzrost ścina się jej stożek w środku liściostanu. Co ciekawe, stożek agawy jest zakończony czarną igłą, której używa się do szycia. Odrywa się zielony liść i rozrywa go na cienkie włókniste niteczki. Następnie nawleka się je do czarnej igły. Służą one do zszywania materiału. Z włóknistych nici agawy tka się także materiały, z których szyje się nakrycia, płaszcze, tilmy, w jaką, m.in. był ubrany Diego w momencie, gdy objawiła się mu Maryja. Kolejna biała warstwa agawy może służyć jako papier, na którym można pisać. I tak na przemian liście agawy układają się warstwami: zielony, biały… Po ścięciu stożka, agawa wydziela sok, którego używa się do picia. Aż cztery litry soku można uzyskać z tego kaktusa! W procesie fermentacji sok agawy przerabiany jest na wino lub tequilę. A więc agawa ubiera, poi, „produkuje” papier, rozwesela...

W Pueblo – „mieście aniołów”

Kolejny nowy dzień rozpoczynamy od podróży malowniczą trasą porośniętą kaktusami. Mijamy plantacje drzew kakaowych, kawowych, palm, różnorodnej flory meksykańskiej. Podążamy do „miasta aniołów” – Puebla.

Powoli rozpraszają się mgły i możemy oglądać szczyty dymiących się wulkanów Popocatepetl i Ixtaccihuatl. W centrum Puebla zwiedzamy katedrę wybudowaną w stylu renesansowo-barokowym, klasztor dominikański z Kaplicą Różańcową. Barokowy przepych zachwyca. W kaplicy mamy Mszę św. Po nabożeństwie zaglądamy na Starówkę. Spacerujemy uliczką „Słodką”, gdzie jest moc sklepików z różnorodnymi meksykańskimi łakociami. Rynek Parian bogaty w rozmaite wyroby z gliny, metalu, obsydianu, wyszywaną ręcznie odzież, stroje ludowe, pamiątki. Biżuteria, obrazki świętych i, oczywiście, sombrera mienią się różnymi barwami.

Następny cel – to zwiedzić drugą na świecie co do wielkości piramidę znajdującą się w Choluli. Wybudowali ją Toltekowie. Podczas badań archeologicznych w jej wnętrzu znaleziono mniejszą piramidę. Dzisiaj w krajobrazie piramida jest olbrzymią górą, na której szczycie stoi kościół, wzniesiony przez konkwistadorów.

Tequila na robaku

Po schodach wchodzimy na szczyt piramidy. Na uboczu sprzedają obrazki, figurki świętych, pocztówki. Jakież nasze było zdziwienie gdy zobaczyliśmy w puszkach smażone pasikoniki. Bo tequilę z robakiem już nasze oczy widziały. Cóż, nawet znaleźli się chętni by go kupić i spróbować, co za smak ma ten smakołyk?.. Na korku butelki z tequilą paradowało sombrero, a sama butelka była „ubrana” w poncho. W środku pływał „zaspirytusowany”, czy może raczej „tequilizowany” robak… Przyznam, dla nas to były dość niecodzienne „suweniry”…

Do miejscowości Cacahuamilpa udajemy się z poranną modlitwą, odmawiając koronkę do Miłosierdzia Bożego. Trasa malownicza. Okolice bogato porośnięte finezyjnymi kaktusami sięgającymi do dwóch metrów wysokości.

Miejsca tu są gęsto zaludnione. Przejeżdżamy wiele osiedli, różniących się od naszego budownictwa architekturą i stylem.

Pola zaczyna się tutaj uprawiać w maju, gdy zbiera się zapas wody w chmurach. I tak leje całe lato, przyroda ożywa, kwitnie, owocuje.

Stalaktytowe rzeźby pod ziemią

Zmierzamy w kierunku największej jaskini Meksyku, która ciągnie się na 16 km. Wjeżdżamy do wąwozu otoczonego stromymi zboczami gór porośniętych sosnami na wzgórzach, a w dolinach – tropikalną roślinnością. Schodzimy po schodach do podnóża góry, gdzie kiedyś górska rzeka wymywając wapienne warstwy wyżłobiła jaskinię. Cała odległość nie jest jeszcze przyszykowana do zwiedzania.

Przewodnik Faustyno opowiadając o stalagmitach i stalaktytach wyrzeźbionych przez wodę i czas, włącza światło w komnatach, gdzie przy oświeceniu reflektorem widzimy różne postacie. Para zakochanych, tron królewski, kadłub statku, koń i in. Wysokość jaskini 15-17 m. Stalagmity i stalaktyty są tutaj nie tylko białe, ale też różnobarwne.

Stalaktyty i stalagmity łączą się ze sobą, tworząc kolumny podpierające jaskinię.

Wysokie skały nad jaskinią sięgają 150-170 m. Do zwiedzania umożliwiono 2 km jaskini. Schodzimy 1500 m w głąb. Fantastyczne widoki górska rzeka wyrzeźbiła w tym podziemnym korycie górskim!

Mijamy dolinę róż – miasto wiecznej wiosny. Zbliżamy się do wysoko zawieszonego w górach przepięknego miasta, stolicy meksykańskiego srebra – Taxco. Zapoznajemy się z historią odkrycia i wydobywania srebra w tym mieście. Wynalazcą srebra był tu Józef Bordo, który wzbogaciwszy się wzniósł w mieście świątynię. Zwiedzamy starówkę. Oglądamy wyroby sztuki jubilerskiej. Całe miasto wzniesiono na zboczach gór. Z każdej ulicy rozpościerają się piękne punkty widokowe na okolice: góry i wąwozy. Modlimy się we Mszy św. w kościele św. Pryscylii i św. Sebastiana.

Rajskie Acapulco

Górską krętą drogą wśród wysokich gór jedziemy do „perły Pacyfiku” – Acapulco. Po drodze zwiedzamy świątynię Santa Maria. Misternie wyrzeźbione z drewna ołtarze, bogata roślinna ornamentyka, przepiękne zdobnictwo wyrzeźbionych ram, sklepienia kościoła, wszystko złocone… Wzruszeni i zachwyceni byliśmy pracą rzeźbiarzy, którzy z tak ogromną miłością upiększali ołtarze świątyni, wyrażając tym, że oddają Matce Bożej i jej Synowi to, co mają najlepsze.

Przez cały czas przebywania w Meksyku nie spadła ani jedna kropla deszczu. Warunki atmosferyczne tu umożliwiają przetrwanie człowieka nawet w najbardziej prowizorycznych schronieniach. Napotykamy tutaj jeszcze prościutkie szałasy, zbudowane z lekkich drewnianych szkieletów, pokrytych liśćmi palmowymi, trzcinową plecionką obrzuconą gliną. Dodają swoistego uroku tej krainie.

Acapulco – fort San Diego powstał w 1582 roku. Został przebudowany w XVIII w. Port lotniczy, moc hoteli wypoczynkowych na wybrzeżu Oceanu Spokojnego.

Zwiedzamy miasto, odpoczywamy, opalamy się, kąpiemy się w ciepłej morskiej wodzie, słuchając melodyjnego szumu fal oceanicznych, które wyrzucają na piaski wybrzeża małe rybki, morskie jeżyki. Słońce nagrzewa piasek tak, że niemożliwie stąpać bosą stopą. Rajski zakątek oczarował i zauroczył wszystkich.

Odbywamy wycieczkę „Diamentowe wybrzeże” wokół zatoki Acapulco oglądając malownicze krajobrazy. Wyruszamy w rejs jachtem „Bonanza”. Podziwialiśmy architekturę zawieszonych na skałach willi, właścicielami których są ludzie polityki, kultury i show biznesu. Słuchaliśmy muzyki na żywo.

Udajemy się na Zocalo, aby poczuć kosmopolityczne życie gwarnego kurortu. Przyjeżdżamy na wzgórze La Quebrada. Tutaj stajemy się świadkami mrożących krew w żyłach skoków do wody z ponad 45 metrowych skał w waską rozpadlinę, gdzie kłębią się wzburzone fale oceanu.

Modlitwa za szczęśliwy powrót

Z niechęcią pakujemy walizki, ciepły subtropikalny klimat tak delikatnie nas zaczarował zatoką, pejzażem, basenami, swoim wystrojem i obsługą, że czuliśmy się jakbyśmy byli w raju.

Podczas ostatniej Mszy św. w kaplicy hotelu „Elcano” modlimy się w intencji św. Kazimierza, patrona Litwy, abyśmy przez dobroć i życzliwość pomagali jedni drugim. Prosiliśmy Boga o szczęśliwy powrót do rodzinnych miejsc.

Jesteśmy niezmiernie wdzięczni naszej przewodniczce za towarzyszenie nam podczas całej podróży pielgrzymkowej i ciekawe przedstawienie wszystkiego, co napotykaliśmy na swojej drodze.

My, pielgrzymi z Wileńszczyzny i Polski, szczerze dziękujemy za wspólne chwile, wspaniały nastrój i wspólne modlitwy ks. proboszczowi Mirosławowi Grabowskiemu. Serdeczne Bóg zapłać za wszystko! Razem przeżyliśmy godziny wielkiej nadziei, zbliżenia się do Matki Bożej w Guadalupe, do Boga.

Organizatorom pielgrzymki ogromne dzięki za to, że rozumieją potrzebę ludzi poznawania świętości ziemi meksykańskiej.

Dziękujemy za opiekę nad nami Matki Bożej w Guadalupe, opiekunki i Królowej całej Ameryki Łacińskiej, ukoronowanej przez papieża Piusa X. Chwile spędzone przed Jej majestatem nie pozostawiają człowieka obojętnym.

Żegnając Meksyk czuliśmy żal i smutek, iż musimy opuścić ten słoneczny zakątek.

Myślę, że spotkanie z Matką Bożą z Guadalupe wyjątkowo dodały nam siły, energii i zapału oraz nadziei na przyszłość i spokojny powrót do swej Ojczyzny.

Składaliśmy Jej w ofierze nasze kochające, pełne wiary serca. Tu, w Meksyku poznaliśmy dużo prawd codziennego życia, które zmotywowały naszą refleksję, że Matka Boża z Guadalupe umiłowała lud i kraj, którego jest opiekunką. Chroni go i broni. Sprawia, że ta ziemia, ciężko dotknięta wieloma żywiołami i klęskami, powstała spod gruzów wulkanicznych, tętni i pulsuje życiem. I to jakim życiem!

Bernadetta Mikulewicz,
uczestniczka pielgrzymki

Na zdjęciu: na schodach meksykańskiej piramidy.

<<<Wstecz