Sudan się podzieli

Od niedzieli w południowym Sudanie trwa referendum w sprawie podziału kraju i niepodległości jego południowej części. Bogate w złoża ropy naftowej, zdominowane przez chrześcijan i wyznawców animizmu południe chce się oderwać od muzułmańskiej północy. Głosowanie z powodu liczby ludności i ogromnych odległości zostało zaplanowane na cały tydzień, potrwa do 15 stycznia.

Referendum jest wynikiem ustaleń pokojowych z 2005 roku podpisanych przez rząd Sudanu i Ruch Wyzwolenia Sudańczyków (SPLM) z południa kraju. Zakończył się w ten sposób trwający 19 lat konflikt, w którym zginęło ponad 1,5 mln ludzi, a 4 mln opuściły swoje domy. Referendum odbywa się pod kontrolą międzynarodowych obserwatorów, w tym organizacji “Not on our watch”, założonej przez kilka gwiazd Hollywood.

Mieszkańcy liczącego 8,5 mln obywateli regionu są w dużej części niepiśmienni. Na kartach wyborczych umieszczono dwa symbole. Zwolennicy unii z północą zaznaczają połączone dłonie symbolizujące braterską przyjaźń, a zwolennicy niepodległości otwartą dłoń odczytywaną jako gest pożegnania. Południe będzie mogło się uniezależnić, jeśli w referendum weźmie udział 60 proc. wyborców, a ponad połowa wybierze niepodległość. Jak dotąd nie wiadomo, jak miałoby się nazywać nowe państwo, jednak jego powstanie byłoby pierwszą w historii zmianą ustalonych jeszcze w czasach kolonialnych granic państwowych w Afryce.

W wywiadzie udzielonym telewizji al-Dżazira prezydent Sudanu Omar al-Baszir oświadczył, że południe nie ma potencjału wystarczającego do stworzenia stabilnego państwa i do zapewnienia odpowiedniej ochrony zamieszkującej ten rejon ludności. Zapewnił jednak, że rozumie aspiracje mieszkańców południa do niepodległości i uzna wyniki referendum. Jego zdaniem, północ i południe mogłyby stworzyć związek na wzór Unii Europejskiej. Zapowiedział również, że po ewentualnym podziale kraju pochodzący z południa Sudańczycy będą mieli prawo do mieszkania, podróżowania, pracy i własności na północy. Wykluczył jednak możliwość podwójnego obywatelstwa.

Liczący ok. 40 milionów mieszkańców Sudan, największe pod względem powierzchni państwo Afryki, jest krajem rządów muzułmańskiego fundamentalizmu. Sam prezydent jest oskarżany przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze o zbrodnie ludobójstwa, a jego wyboru w kwietniu 2010 roku dokonano z naruszeniem reguł demokratycznych. Obok wojny z południem Sudan boryka się również z problemem konfliktu plemiennego w położonym na zachodzie kraju Darfurze, trwającym od 2003 roku.

Większość sudańskich złóż ropy naftowej występuje w południowej części kraju. Jednak infrastruktura, w tym prowadzący do portu nad Morzem Czerwonym ropociąg, położony jest na północy. Nadal nie wiadomo, do którego państwa miałby należeć bogaty w ropę region Abyei, leżący pomiędzy północą a południem. Najprawdopodobniej zostanie tam przeprowadzone oddzielne referendum.

Południe Sudanu jest jednym z najsłabiej rozwiniętych obszarów na świecie. Na terytorium około 600 tys. km kw. (zbliżonym do Ukrainy) brakuje dróg, szkół i szpitali. Ma ogromne zniszczenia wojenne. Dodatkowe ryzyko to sąsiedztwo z ogarniętą wojną domową Republiką Konga. Z drugiej strony, niepodległość wydaje się jedyną szansą na pokonanie problemów, rozwój i zapewnienie względnej stabilności tego rejonu.

<<<Wstecz